Dorośli będą mieć na nie uczulenie. Dzieci - wręcz przeciwnie

Nie ma chyba osoby w Polsce, która nie znałaby jednej z najbardziej kultowych bajek XX wieku. Dwie pszczółki - Maja oraz Gucio - wychowały nie jednego z nas. Przewodnia piosenka w wykonaniu Zbyszka Wodeckiego stała się hitem i do dziś, na jego koncertach śpiewana jest pełną piersią.

Od powstania „Pszczółki Mai” upłynęło ponad trzydzieści lat, a jej popularności nie zagroziły takie postacie jak Shrek, Nemo czy Atomówki. Dziś wytwórnia DreamWorks proponuje widzowi następcę ukochanej pszczółki. Wszyscy wiemy, że Maja była, jest i będzie niepowtarzalna, a każda inna postać z pasiastym, czarno-żółtym odwłokiem nie dorasta jej do pięt, a w szczególności pszczółka o imieniu Barry z „Filmu o pszczołach”.

Jerry Seinfeld - amerykański satyryk i aktor kabaretowy – współtwórca i jednocześnie główny aktor popularnego w latach dziewięćdziesiątych sitcomu „Kroniki Seinfelda”, początkowo stworzył scenariusz filmu fabularnego, który ostatecznie stał się bardzo starannie wykonaną animacją potocznie zwaną bajką. Powszechnie wiadomo, że w współczesnych kreskówkach pierwsze skrzypce grają teksty i dobrze dobrane osoby dubbingujące postacie.

W oryginalnej wersji językowej Barremu głosu użyczył sam jego twórca Jerry Seinfeld, któremu dzielnie towarzyszą takie sławy jak: Renee Zellweger, Mathhew Broderick, John Goldman i Chris Rock.

Jeśli natomiast chodzi o polski dubbing to standardowo teksty przygotował Bartosz Wierzbięta, którego pracę możemy poznać przy prawie stu procentach animacji, goszczących w rodzimych kinach. W polskiej wersji usłyszymy między innymi Macieja Stuhra, Joannę Trzepiecińską, Piotra Zelta oraz Ninę Terentiew. Można śmiało powiedzieć, że są to idealne osoby na odpowiednich miejscach, co powinno zagwarantować widzowi zabawę na odpowiednio wysokim poziomie.

Już sam tytuł zdradza, o czym jest film. Kolejny raz głównymi bohaterami bajki są wybrane z pośród niezliczonej liczby gatunków, zwierzątka. Tym razem mamy do czynienia z światem owadów i niezbyt lubianymi przez ludzi pszczołami. Główny bohater Barry Benson (Stuhr) właśnie zamknął swoją pszczelą edukację. Już dzień po jej zakończeniu… wedle praw panujących w ulu, każdy owad idzie do pracy. W ten sposób kończy każda pszczoła, której los od momentu narodzin jest z góry przesądzony. Nie ma możliwości zmiany swojego przeznaczenia, z czym Barry nie mógł się pogodzić. Postanawia sam stać się kowalem swojego losu. Ucieka z ula do świata, gdzie żaden owad nie jest bezpieczny.

To miejsce gdzie prawa natury całkowicie zanikły, a wszystkim rządzi człowiek. Poznaje piękną kwiaciarkę (Vanessę), w stosunku, do której łamie odwieczną zasadę kodeksu pszczół – rozmawia z nią ludzkim głosem. Z czasem Barry uświadamia sobie, że nowy świat jest bardzo okrutny. Zawsze uważał, że najgorzej jest w ulu, a zewnętrzny świat jest pomalowany pięknymi kolorami natury. Według niego nowa kraina przesycona była harmonią życie, gdzie wszystko jest cudownie proste, a ludzie kochają otaczającą przyrodę i ich mieszkańców. Niestety zderzenie się z rzeczywistością było wstrząsem dla małej pszczółki. Okazało się, że ludzie to potwory i tylko kombinują jak skorzystać z pracy innych. Barry postanawia wypowiedzieć wojnę tym, którzy wykorzystują pracę swoich braci, jednak nie zdaje sobie sprawy, że zburzy to działanie całego ekosystemu. A konsekwencje tego będą ogromne.

Kolejna animacja DreamWorksa to po prostu film o pszczołach. Pod względem graficznym jest idealny, dopracowany do perfekcji. Scena, kiedy Barry przelatuje przez park i mija różne rośliny zapiera dech w piersi. Widać, że animatorzy stają na rzęsach, aby oddać realizm i coraz mniej odbiegać od rzeczywistości. Na oklaski zasługuje dubbing, a Maciej Stuhr jest jedyny w swoim rodzaju. Nadejdzie dzień, kiedy syn przerośnie talentem swojego ojca i rola osła z „Shreka”, będzie tylko mglistym wspomnieniem. Cała reszta filmu jest przeciętna.

W porównaniu z innymi dziećmi tej wytwórni jak „Madagaskar” czy „Kung Fu Panda” wypada dosyć blado i bez wyrazu. Chyba powoli zaczynam się przejadać nadmierną ilością bajek, które tak naprawdę są, bo są, a niczego nowego nie wnoszą.

„Film o pszczołach” małego widza z pewnością zainteresuje, bo to w końcu bajka. Pełna paleta kolorów, śmieszne postacie oraz ich zachowania zwrócą ich uwagę. Natomiast dla starszych widzów będzie to półtorej godzinny relaks, z możliwością poświęcenia czasu samemu sobie, bo jako rodzic mamy go stanowczo za mało.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)