Dwie twarze Paula Walkera. Nie dał sobie w kaszę dmuchać

Pięć lat po śmierci Paula Walkera pamięć o gwieździe "Szybkich i wściekłych" jest niezwykle żywa. Jego bliscy wciąż nie mogą się pogodzić z bezsensowną śmiercią człowieka, który był kimś znacznie więcej niż filmowym idolem.

Dwie twarze Paula Walkera. Nie dał sobie w kaszę dmuchać
Źródło zdjęć: © East News

Na antenie Paramount Network zadebiutował dokument "I Am Paul Walker". O tytułowym bohaterze powiedziano już wiele, jednak dopiero teraz udało się zebrać wspomnienia różnych członków najbliższej rodziny, starych znajomych i współpracowników, by opowiedzieć spójną historię o jego życiu. W filmie nie brakuje łez wzruszenia i smutku, który towarzyszy jego bliskim od prawie pięciu lat. "I Am Paul Walker" to jednak przede wszystkim opowieść o miłości do życia, spełnianiu marzeń i trosce o innych ludzi.

Nie jest to przy tym przesłodzona laurka, w której zrobiono z niego świętego. Pewne wątki przemilczano lub potraktowano bardzo pobieżnie (jak chociażby związek z matką jego córki)
, o innych nieprzyjemnych momentach powiedziano wprost. Paul Walker, złoty chłopak, towarzyski, pomocny i troskliwy w stosunku do najbliższych, był też osobnikiem, który nie dał sobie w kaszę dmuchać.

Obraz
© Materiały prasowe

Ojciec aktora wspominał, że kiedyś wchodząc do sklepu nastoletni Paul przytrzymał nieznajomemu drzwi, który niósł w rękach torby z zakupami. "Dziękuję, dz…o" – powiedział mężczyzna. Jak sugeruje ojciec Paula, po chwili bardzo pożałował swoich słów.

Paul Walker IV był potomkiem twardych facetów - synem weterana z Wietnamu i wnukiem kierowcy, który bił rekordy prędkości. Miał więc w sobie coś z awanturnika, co idealnie pasowało do wizerunku wyzwolonego surfera, nie martwiącego się o dzień jutrzejszy. Po szkole średniej mieszkał w garażu, nie stronił od bójek i jeździł ciągle psującym się autem, przez które zapewne stracił niejedną rolę. Spóźnianie się na castingi było wówczas jego znakiem rozpoznawczym. Ojciec Walkera wspominał, że Paul był wtedy nieustraszony.

Obraz
© Materiały prasowe

Jako 18-latek miał już doświadczenie w show-biznesie, ale nie był pewien, czy zwiąże się na dobre z aktorstwem. W reklamach telewizyjnych grał od małego, później przyszedł czas na seriale (m.in. "Autostrada do nieba") i pierwsze filmy. Uwielbiał grać, ale jeszcze bardziej kochał wolność, jaką daje mu surfing. Przyjaciele z młodości wspominali w dokumencie, że ładowali się do wozu kempingowego i jeździli wzdłuż wybrzeża, poszukując idealnych fal. Nota bene, ten sam wóz pojawił się w pierwszym programie MTV Cribs z udziałem Paula, w którym gwiazdy pokazują zwykle ogromne posiadłości i garaże wypełnione drogimi samochodami.

Kręcąc ten odcinek Paul pokazał swój dystans do sławy. Miał już na koncie kilka dużych ról filmowych, ale wielkie pieniądze i rozpoznawalność wcale go nie zmieniły. W dużej mierze dlatego, że już wcześniej wyznaczył sobie priorytety. Zanim zagrał w "Szybkich i wściekłych" został ojcem i pragnął spędzać z córką jak najwięcej czasu. Film, w którym wystąpił u boku Vina Diesela, stał się jednak tak popularny, że nie pozostało mu nic innego jak pójść za ciosem.

Obraz
© Instagram.com

Mała Meadow pozostała pod opieką matki, Rebeki Soteros, która została przedstawiona w "I Am Paul Walker" jako młodzieńcza miłość Paula. W dokumencie widać ją wyłącznie na archiwalnych nagraniach rodzinnych, gdyż podobnie jak córka aktora, nie wzięła udziału w produkcji filmu. Matka Paula przyznała, że wiadomość o ciąży bardzo ją zaskoczyła, ale namawiała syna do wzięcia ślubu. Znała Rebekę od lat i była przekonana, że zostaną ze sobą na dobre. Paul miał jednak inne plany.

Walker był ulubieńcem kobiet i choć nie powiedziano tego wprost, na planie "Szybkich i wściekłych II" nie pozostał długo samotny. Rosnąca popularność w końcu zaczęła negatywnie oddziaływać na Rebekę i Meadow, które wyprowadziły się na Hawaje. Z dokumentu dowiadujemy się, że dawna miłość aktora chciała tam z jednej strony odpocząć od zamieszania wywołanego popularnością Paula, z drugiej zaś pragnęła skończyć szkołę. Tym samym aktor mógł się poświęcić całkowicie pracy na planie i innym pobocznym aktywnościom.

Walker nie był bowiem wyłącznie gwiazdą kina i miłośnikiem surfingu. Chętnie angażował się w różne akcje charytatywne, pomagał ofiarom tajfunu, często wpłacał pieniądze na rzecz organizacji non-profit nie robiąc z tego wielkiej sprawy.
Wszyscy pamiętają go z "Szybkich i wściekłych", ale nie każdy wie, że bojąc się zaszufladkowania odrzucił rolę… Supermana. Jego menadżer wspominał, że w grę wchodził kontrakt warty 10 mln dol., ale pieniądze nie przekonywały Walkera. Aktor nie widział siebie w kostiumie z peleryną, szczególnie, że miałby portretować Clarka Kenta nawet w 3-4 filmach. Odrzucił więc tę ofertę po raz kolejny udowadniając, że gromadzenie fortuny nie było dla niego najważniejsze.

Obraz
© East News

W jednym z wywiadów na pytanie dziennikarza: "czym jest dla ciebie sukces?", odpowiedział:
- Sukcesem jest znalezienie równowagi w życiu. To jest najtrudniejsze zadanie.

Przekonał się o tym, gdy nastoletnia Meadow wyprowadziła się od matki i chciała zamieszkać z ojcem. Paul był przeszczęśliwy i starał się godzić obowiązki rodzica ze zobowiązaniami wynikającymi z pracy w show-biznesie. Co jakiś czas nachodziła go myśl, żeby zrobić sobie dłuższą przerwę i zacząć po prostu korzystać z fortuny, którą zgromadził. Szybko jednak dochodził do wniosku, że zbyt wiele osób na nim polega. Współpracownicy, członkowie rodziny, których uszczęśliwiał drogimi prezentami – Paul Walker czuł, że pracuje nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla nich.

Szukanie równowagi w życiu zawodowym i osobistym zakończyło się tragiczną śmiercią 30 listopada 2013 r. Matka aktora po raz pierwszy opowiedziała ze szczegółami wszystko, co pamięta z tamtego dnia.

- Paul zabrał Meadow na śniadanie i kiedy wrócili, siedziałam w kuchni w piżamie – mówiła Cheryl Walker, matka aktora. – Wtedy dostał SMS-a, przeczytał go i powiedział: "O rany, powinienem gdzieś teraz być".
Aktor pognał na imprezę charytatywną, obiecując, że po południu będą razem przystrajać choinkę.

W drodze na spotkanie wykonał jeszcze dwa telefony do swoich braci. Cody Walker wspominając to rozpłakał się przed kamerą. "Byłem wtedy w pracy i cieszę się, że udało mi się odebrać telefon" – mówił o ostatniej rozmowie z bratem.

Obraz
© Materiały prasowe | Materiały prasowe

Mimo upływu lat Cody nie może się pogodzić ze śmiercią starszego brata, która była kompletnie bezsensowna.
- To strasznie głupie. Byłem na tej pętli, nie ma tam żadnych przeszkód, w weekend nie jeżdżą żadne samochody – wymienia rozgoryczony Cody Walker. Niestety właśnie w takich warunkach Porsche Carrera GT uderzyło w drzewo i po chwili stanęło w płomieniach. Paul Walker i kierujący pojazdem Roger Rodas zginęli na miejscu.

"I Am Paul Walker", reż. Adrian Buitenhuis, film dokumentalny, 61 min.

Obejrzyj pierwszy zwiastun filmu "Kler":

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (17)