Edyta Olszówka: Ważna jest każda chwila
Ostatnio mogliśmy podziwiać ją w rolach dojrzałych i doświadczonych życiowo kobiet, takich jak Dobrójska w „Ślubach panieńskich” i Alicja w „Ciszy”.
Edyta Olszówka przyznaje, że z aktorskiego punktu widzenia to zadanie o wiele ciekawsze i bardziej inspirujące niż grywanie podlotków. Aktorka twierdzi, że nie ma powodów, aby ukrywać swój wiek, ponieważ w życiu liczy się każda chwila. Ważne, żeby akceptować siebie i pomagać innym.
Lubisz wędrować po górach i podziwiać piękne widoki?
Bardzo. Pierwszym szczytem, który zdobyłam jako mała dziewczynka, był Giewont. Weszłam tam razem z tatą, kiedy miałam nie więcej jak siedem lat. Było to dla mnie naprawdę duże przeżycie. Uwielbiam górskie wędrówki. W ogóle lubię spacerować. Dużo chodzę też po Warszawie z moim psem Bolkiem. Takie wędrówki doskonale mnie relaksuję. Za to biegać nie lubię.
Masz swoje ulubione ścieżki spacerowe w Warszawie?
Mieszkam w przepięknej dzielnicy. Niedaleko jest Wisła i ładnie zagospodarowane bulwary. Ja i mój pies uwielbiamy spędzać tam czas.
Kto idzie szybciej Ty, czy Bolek?
Bolek zawsze mnie wyprzedza (śmiech). Na szczęście jest uroczy i rozgląda się gdzie jestem, więc nigdy się nie gubimy.
Prawdziwy gentleman...
Kiedyś był bezdomnym psem. Przygarnęłam go osiem lat temu. Sądząc po zębach, to już "starszy pan”. Licząc, że każdy „psi rok” to siedem lat u człowieka, wychodzi, że Bolek ma już około sześćdziesiątki. Na szczęście jest trochę starszy ode mnie (śmiech).
To miłe z jego strony. A skoro o wieku mowa to – nie wypominam Ci – ale zbliżasz się do czterdziestki. Jako aktorka nie kreujesz już podlotków, lecz kobiety po przejściach. Nie grasz Klary czy Anieli tylko Panią Dobrójską...
Ciotkę (śmiech). Dla aktorki dużo ciekawsze jest granie dojrzałych kobiet. Dlatego nie mam problemu, żeby ukrywać swój wiek.
W filmie "Cisza", opartym na historii tragicznej wyprawy w Tatry grupy tyskich licealistów, w której zginęło osiem osób, zagrałaś matkę jednego z zaginionych pod lawiną chłopców.
To wciąż żywa historia. Prawdziwe rodziny tych dzieciaków przecież żyją. Spotkałam się z nimi dopiero po zakończeniu filmu. Na początku trochę się buntowałam. Wydawało mi się, że zanim wejdę na plan powinnam wysłuchać ich relacji. Potem stwierdziłam, że dobrze się stało. Emocje były ogromne, dlatego trudniej byłoby mi zagrać swoją rolę. Minęło kilka lat, a wszystko jest aktualne. Cały czas jest dużo cierpienia, tęsknoty, miłości, pytań bez odpowiedzi.
Co to spotkanie z matkami wniosło do Twojego życia?
Spotkałam się z nimi podczas premiery w Tychach. Podbudowało mnie, gdy następnego dnia rodzice zapytali, czy ktoś chciałby pojechać z nimi na cmentarz. Ja chciałam. Poczułam, że traktują mnie jak jedną z nich. Uwierzyli mi jako aktorce. Przecież w rzeczywistości nie przeżyłam takiej historii, nie mam dzieci. A jednak te matki odnalazły we mnie kogoś bliskiego. Mówiły - „Nasze dzieci”. To było ciężkie, a jednocześnie bardzo pozytywne, doświadczenie.
Na czym polegała ta pozytywna strona?
Nie nad wszystkim w życiu panujemy, nie pozostaje nam więc nic innego, jak próbować to zaakceptować. Nie wiadomo, kiedy wszystko się kończy. Śmierć to druga strona życia. A skoro życie jest tak bardzo ulotne trzeba skupić się na naszym "tu i teraz".
A na czym Ty się skupiasz?
Chciałabym być dobra dla siebie. W mój zawód wpisany jest egotyzm. Inaczej chyba być nie może. W końcu pracuję na własnych emocjach, uczuciach, doświadczeniu życiowym. Niedługo skończę 39 lat. Czas, żebym się przebudziła i spróbowała być swoim własnym przyjacielem. Mam wokół dużo bliskich osób, ale sama ze sobą zaprzyjaźnić się nie potrafiłam.
Dlaczego, przecież fajna z Ciebie babka!
Ciągle mam wrażenie, że można więcej, lepiej, inaczej. Nie dotyczy to tylko zewnętrzności, którą zazwyczaj wszyscy kojarzą z przemijaniem. To raczej jakiś rodzaj pustki, tęsknoty za czymś nie dającym się zdefiniować. Praca nad sobą to nie lada wysiłek, który trwa do końca życia.
Jak ta praca wygląda? Wstajesz rano i mówisz sobie, że świat jest piękny, a Ty szczęśliwa?
Nie. Uczę się akceptować innych ludzi, pomagać im, słuchać. Sama obecność jest ważna. Małe rzeczy. Sprawdzalne w każdym momencie naszego życia.
Udzielasz się charytatywnie?
Tak.
Macierzyństwo to ważna sprawa?
Wciąż marzę o miłości, o tym, żeby stworzyć partnerski związek i doświadczyć bycia mamą. Wszyscy chyba pragną pełni, marzą o zrozumieniu i bliskości z drugim człowiekiem. Z drugiej strony, każdy tak naprawdę jest sam i pokonuje życie zamknięty we własnym ciele, choć dusza krzyczy. Czasami uciekamy...
A Ty w co uciekasz?
Moją wielką pasją są podróże. Kocham je tak samo jak pracę. Myślę, że jest to pewien rodzaj ucieczki.
Gdzie byłaś ostatnio?
W Brazylii. Miałam wakacje.
Odpoczywałaś na wygrzanej słońcem plaży?
Nie jestem do końca wielbicielką leżenia na plaży, w dodatku na słońcu. Interesują mnie ludzie – jak żyją, jak myślą, co robią.
A co Ty robisz w tej chwili zawodowo...
Gram głównie w teatrze. Zapraszam wszystkich na „Wariatkę” do Teatru Bajka. Zapraszam też do Teatru Polonia i Teatru Komedia.
Zobacz także: Filmy o miłości