Ewan McGregor o przygotowaniach do thrillera ''Son of a Gun''
Pościgi samochodowe, strzelaniny, ucieczki helikopterem, a nawet brawurowy skok na kopalnię złota. Wszystko to znalazło się w sensacyjnym thrillerze *"Son of a Gun", gdzie epicki rozmach "Gorączki" miesza się ze scenami rodem z kultowego "GTA V". Występujący w filmie Ewan McGregora zdradza, skąd u niego awersja do latania, co myśli o więziennych „kafarach” i dlaczego każdy aktor powinien – przynajmniej od czasu do czasu – dostać konkretny łomot!*
19.12.2014 09:46
„Czytając scenariusz ‘Son of a Gun’ naprawdę nie wiedziałem, co się wydarzy na następnych stronach!” – mówi McGregor. – „Przeczytałem w życiu setki scenariuszy. Wiele z nich to po prostu kolejne wersje filmów, które już kiedyś ktoś nakręcił. Ale ten scenariusz był inny, opowiadał wspaniałą historię. Nie jest to kolejna strzelanka, albo film z gatunku ‘zabili go i uciekł’ – jest w nim głębia i mądrość, która spaja wszystkie wątki i tworzy z nich sensowną całość.”
„Chciałem zrobić epicki, pełen rozmachu film” – mówi reżyser „Son of a Gun”, Julius Avery. „Oferujący dużo akcji i wrażeń, ze świetną obsadą i ciekawymi lokalizacjami. Jednak wiedziałem, że najważniejsza jest sama historia. Możesz napakować film akcją i popisami kaskaderskimi, ale gdy fabuła jest do kitu, to nie będzie z tego wielkiego kina. Dlatego moim punktem wyjścia była mała, osobista opowieść. Wszystkie problemy związane z efektami filmowymi da się rozwiązać, ale nic nie przykryje słabości fabuły.”
„Sceny akcji nie są dla mnie szczególnie ekscytujące” – mówi Ewan McGregor. – „Z doświadczenia wiem, że kręci się je bardzo długo, a aktorzy mają w nich znikomy udział. Jednak w przypadku tego filmu było inaczej. Byliśmy w nie mocno zaangażowani i muszę przyznać, że… świetnie się bawiliśmy. Pamiętam scenę w helikopterze. Usiadłem na fotelu z tyłu za pilotem i zauważyłem, że moja broń jest do niego przywiązana. Trochę mnie to zdziwiło, dlaczego, u licha, pistolet jest przymocowany do siedzenia? Po chwili pilot krzyknął: ‘Ok, ruszamy’, więc odkrzyknąłem mu: ‘Hej, ale drzwi są otwarte’, a on na to: ‘Luz, mają być otwarte. Zapnij pasy, wszystko będzie dobrze’. Już chwilę potem lecieliśmy helikopterem na wysokości 1500 stóp nad ziemią.”
Żeby dobrze się przygotować do roli więziennego twardziela, McGregor na kilka miesięcy przed rozpoczęciem pracy na planie rozpoczął intensywne ćwiczenia. „Musiałem trochę popracować nad sylwetką” – mówi aktor. „Ćwiczyłem, głównie w domu, przez dwa, albo trzy miesiące. Chciałem wyglądać jak facet, który potrafi sam o siebie zadbać. A potem pojechaliśmy na zdjęcia do więzienia, zobaczyłem tych wszystkich kafarów i pomyślałem sobie: ‘No tak, na ich tle i tak wyglądam jak mały chłopczyk’. Kolejne dziesięć dni stacjonowaliśmy nowej lokacji – Kalgoorlie i tam już Matt Nable (aktor, dawniej zawodowy rugbista) wziął sprawy w swoje ręce. Stworzyliśmy mały klub bokserski. Każdy z naszej ekipy, po kolei, miał za zadanie przyłożyć Mattowi, w ciągu jednej minuty. Nie jestem typem kolesia, który lubi się bić, to nie mój styl, ale Matt wrzeszczał: ‘No uderz mnie, uderz’ i lżył mnie, dopóki nie stanąłem do walki. Każdego wieczoru spuszczał nam mały łomot, żebyśmy pamiętali, kto tu rządzi. Dla aktora porządna bijatyka po
dniu ciężkiej pracy, to naprawdę jest coś!”