Filip Łobodziński przez lata cierpiał przez Dudusia. Sława pomogła mu w dorosłym życiu

Filip Łobodziński przez lata cierpiał przez Dudusia. Sława pomogła mu w dorosłym życiu
Źródło zdjęć: © Filmpolski.pl

Jeden z najbardziej lubianych dziecięcych aktorów poznał gorzki smak sławy i zapewniał, że nie zamierza się wiązać z tym zawodem na dłużej. Stres na planie i patrzenie na niego przez pryzmat filmowych ról (nawet w dorosłym życiu) było nie do zniesienia.

Wcześniejsze dokonania zaowocowały, gdy Łobodziński szukał pomocy dla swojej śmiertelnie chorej córki.

- W czasie choroby Marysi dotarliśmy do wielu lekarzy, do wielu koncepcji leczenia, również do Berlina. I wielu profesorów się pochylało nad tym przypadkiem. Pomyślałem sobie, że moje nazwisko tu wiele zdziałało, a co ma zrobić kolejarz z Grudziądza, któremu dziecko choruje? Nie dotrze do znanego profesora – powiedział w pierwszym wywiadzie, którego udzielił na początku października. Tuż po trzeciej rocznicy śmierci dziecka (czytaj więcej tutaj).

1 / 4

Wyjątkowy 8-latek

Obraz
© Filmpolski.pl

Zaistnienie Filipa Łobodzińskiego w świecie filmu to w dużej mierze zasługa jego rodziców. Bardzo dbali o edukację syna, dzięki czemu umiał dobrze czytać jeszcze przed pójściem do szkoły. A właśnie takiego chłopca szukała ekipa filmowa, która zjawiła się w klasie 8-letniego Filipa.

- Zrobili próby dźwiękowe, załapałem się na drugorzędną rólkę w radzieckim filmie wojennym "Taki duży chłopiec", a potem naprawdę sporo dubbingowałem – wspominał w "Super Expressie".

Gdy miał 11 lat, dostał propozycję zagrania w filmie "Abel, twój brat" w reżyserii Janusza Nasfetera.

2 / 4

"To było nie do zniesienia"

Obraz
© Materiały prasowe

Kolejnym krokiem do sławy była rola Dudusia w "Podróży za jeden uśmiech". Serial okazał się ogólnopolskim hitem i sprawił, że Łobodziński nie narzekał na brak kolejnych propozycji. Pojawił się w filmie "Poszukiwany, poszukiwana", serialu "Stawiam na Tolka Banana", a w wieku 20 lat zagrał w telewizyjnym filmie "Mysz". Po czym zniknął zupełnie z ekranów na długie lata.

Łobodziński wcale nie tęsknił za dziecięcą sławą – wręcz przeciwnie. Aktor nie znosił Dudusia i tego, jak ta rola wpłynęła na jego życie.

- Musiałem przez długie lata, i to całkiem do niedawna, znosić wykrzykiwane w moją stronę "Duduś!", nierzadko w formie pogardliwej inwektywy. Mogłem to jeszcze zrozumieć, gdy byłem chłopcem, ale po latach, kiedy już nabawiłem się pierwszych siwych włosów, a filmowe role należały definitywnie do mojej prehistorii, było to nie do zniesienia – mówił po latach w rozmowie z "Na żywo".

3 / 4

Aktorstwo to dziecięca przygoda

Obraz
© Filmpolski.pl

Łobodziński, wspominając aktorskie czasy, ma w pamięci "zbyt dużo nerwów i niedobrych emocji".

- Widziałem, jak ludzie wylatują z planu, jak niektórzy się upijają. To nie były fajne rzeczy. Ja jestem człowiekiem wrażliwym, mnie konflikty nie mobilizują – mówił w "Super Expressie".

Minusem pracy w filmie były ponadto problemy w szkole. Młody aktor musiał nadrabiać materiał, a nie każdy nauczyciel był dla niego życzliwy. Kiedy więc przyszła pora na wybór życiowej ścieżki, aktorstwo nie było jego priorytetem.

4 / 4

Nie zniknął z ekranów

Obraz
© East News

Po maturze wybrał iberystykę i został tłumaczem. Na studiach Łobodziński, który od najmłodszych lat interesował się muzyką, wraz ze swoim kolegą Jarosławem Gugałą założył Zespół Reprezentacyjny.

Po prawie 30 latach przerwy wrócił do aktorstwa, ale nie z zamiarem przebicia się do pierwszej ligi. W latach 2006-2009 zagrał kilka epizodów w "Bulionerach" czy "Ekipie". Priorytetem było dla niego dziennikarstwo prasowe i telewizyjne. Ponadto nazwisko Łobodzińskiego pojawia się przy tłumaczeniach książek i piosenek z języka hiszpańskiego i angielskiego.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)