Gabriela Kownacka: wspaniała kobieta bez szczęścia w miłości
Widzowie ją uwielbiali, a rola w „Rodzinie zastępczej” przysporzyła jej rzesze fanów. Była piękna, zdolna, a przy tym niezwykle skromna. Jej przyjaciele wspominali, że nie potrafiła przyjmować komplementów i nie uważała się za utalentowaną aktorkę. Wciąż próbowała być coraz lepsza i nigdy nie miała zamiaru osiadać na laurach.
Na planie filmowym zawsze służyła pomocą i dobrą radą mniej doświadczonym kolegom po fachu. Inni artyści pracę z nią wspominają jako doskonałą zabawę i chwalą niezwykłą atmosferę, którą Gabriela Kownacka tworzyła samą swoją obecnością.
Choć była wspaniałą kobietą, nie miała szczęścia w miłości. Aktorka niechętnie zwierzała się ze swoich spraw sercowych, ale o byłych partnerach zawsze wypowiadała się z szacunkiem i sympatią. Jej małżeństwo rozpadło się, podobnie jak kolejne związki – między innymi ten z Krzysztofem Janczarem, Pawłem z „Wojny domowej”. A początkowo wydawało się, że są dla siebie stworzeni i u jego boku aktorka wreszcie znajdzie szczęście.
Wszyscy się w niej kochali
Gabriela Kwasz – bo tak brzmiało panieńskie nazwisko Kownackiej – już jako mała dziewczynka miała w sobie nieodparty urok i bez problemu potrafiła zaskarbić sobie sympatię innych. Wszyscy za nią przepadali, a już zwłaszcza chłopcy w liceum nastawionym na kształcenie umysłów ścisłych.
Zaraz po maturze Kownacka zdała egzaminy do szkoły aktorskiej. Dostała się bez problemu, bo wykładowcy od razu dostrzegli jej nieprzeciętny talent.
Błyskawiczna kariera
Później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Już jako studentka pierwszego roku otrzymała od samego Andrzeja Wajdy propozycję zagrania Zosi w „Weselu”. Choć inne dziewczyny byłyby w stanie wiele zrobić dla tej roli, Kownacka wcale nie skakała ze szczęścia. Skromna i nieśmiała, wątpiła we własne siły, uważała, że niewiele jeszcze potrafi i na ekranie nie zaprezentowała pełni swoich umiejętności.
Dopiero później nabrała nieco pewności siebie i kolejne występy wspominała już znacznie lepiej. Można ją było oglądać chociażby w „Trędowatej” (na zdjęciu), „Hallo Szpicbródka, czyli ostatni występ Króla Kasiarzy” czy „Kronice wypadków miłosnych”.
Studencka miłość
W tym „nabieraniu pewności siebie” chętnie pomagał jej kolega ze studiów, Waldemar Kownacki. Ta przyjaźń szybko przerodziła się w miłość.
Kiedy zaczęli się spotykać, koledzy śmiali się, że ich związek nie potrwa długo. Bo chociaż uchodzili za najpiękniejszą parę w szkole teatralnej, różniło ich wszystko. On kochał imprezy, wolność, wagarował i miał wyjątkowo luzacki stosunek do życia. Ona cicha, spokojna, obowiązkowa, trochę samotnica, przykładała się do nauki i nie przepadała za szaleństwami.
- Całą naszą szkołę przesłaniała miłość Waldka i Gabrysi. Wszystkie dziewczynki patrzyły z zachwytem – opowiadała w książce „Gabi” Romana Dziewońskiego przyjaciółka Kownackiej, Ewa Ziętek.
"Taka miłość zdarza się raz na milion"
Kownacka bez problemu tolerowała jednak wybryki ukochanego i wkrótce się pobrali. W 1983 roku na świat przyszedł ich syn Franciszek i wydawało się, że jego narodziny tylko umocniły to małżeństwo. Kownacka na jakiś czas wycofała się z zawodu, poświęcając się rodzinie.
– Miałam przekonanie, że chcę jak najdłużej być przy dziecku, że nie powinnam robić tak, by zostawiać niemowlę i wracać do tego zawodu – tłumaczyła.
Jednak zaledwie dwa lata po narodzinach synka Kownaccy podjęli decyzję o rozwodzie. Rozstali się po cichu, bez żadnej medialnej afery.
- To była wyjątkowo piękna para i wspaniali ludzie. Ich związek nie przetrwał próby czasu, ale pozostała piękna przyjaźń – wspominała w „Angorze” swoją przyjaciółkę Laura Łącz. - Taka miłość zdarza się raz na milion.
„Wieczna chłopięcość”
Później Kownacka spotykała się jeszcze z innymi mężczyznami, między innymi z operatorem Witoldem Adamkiem, ale nic z tych związków nie wyszło.
Kiedy jednak na początku lat 90. wpadła na Krzysztofa Janczara, jej serce znowu zabiło mocniej. Zobaczyli się na bankiecie – choć on ponoć już znacznie wcześniej podkochiwał się w Kownackiej, którą mijał na korytarzach w studiach telewizyjnych. Nigdy jednak nie wykonał żadnego kroku, ponieważ była wówczas zajęta.
Mieli o czym rozmawiać. Okazało się, że wiele ich łączy, mają podobne poglądy i charaktery. Oboje byli po przejściach i mieli za sobą nieudane związki. Podobno Janczar ujął ją uśmiechem i „chłopięcym urokiem”.
- Co w obiegowych opiniach jest nazywane wadą, często mnie pociąga. Na przykład wieczna chłopięcość mężczyzn – mówiła kiedyś Kownacka.
„Przyjaźniła się z byłymi”
Choć spędzili razem cztery lata, mało kto wiedział o ich romansie. Oboje bowiem bardzo chronili swoją prywatność. Wydawało się, że są dla siebie stworzeni. Dlaczego więc się rozstali?
Jak twierdzi „Rewia”, problemem stała się właśnie ta „chłopięcość”. Janczar nie dojrzał do związku – sam przyznawał, że nie był dobrym ojcem. Nie potrafił też nawiązać dobrego kontaktu z synem Kownackiej, a dla niej dobro dziecka było najważniejsze. Wreszcie zadecydowali, że najlepszym wyjściem będzie zakończenie tego związku. Rozstali się w przyjaźni.
- Gabriela nie rozstawała się burzliwie, nie zatrzaskiwała za sobą drzwi. Ratowała przyjaźń, a niewiele kobiet tak potrafi. Przyjaźniła się z byłymi parterami. Spotykali się w święta, dzwonili do siebie – mówił jedne z jej przyjaciół.
Nie ma w tym słowach żadnej przesady. Gdy u aktorki zdiagnozowali nowotwór mózgu, to właśnie były mąż, Kownacki, wraz z synem Franciszkiem, wspierał ją i czuwał przy jej łóżku.