Grał w "Harrym Potterze". Syn znalazł go, jak leżał twarzą w kokainie
Dla wielu Richard Harris pozostanie na zawsze Albusem Dumbledorem z dwóch pierwszych ekranizacji "Harry'ego Pottera". Jednak prywatnie aktorowi daleko było do wizerunku poczciwego starszego pana, jaki znamy z ekranu. Dobitnie pokazuje to poświęcony mu dokument.
"Duch Richarda Harrisa" odsłania nieznane oblicze wielkiego irlandzkiego artysty. Nie tylko aktora, ale też reżysera, pieśniarza, poety i scenarzysty.
We wspomnieniach współpracowników i synów jawi się jako osoba niezwykle skomplikowana i trudna. Kochający czuły ojciec, ale i bon vivant, który mówił o sobie tak:
- Kiedy piłem, dosłownie pochłaniałem alkohol. Kiedy brałem kokainę, pożerałem ją garściami. Kiedy uprawiałem seks, niemal pożerałem kobiety.
Nie tylko "Harry Potter"
W świadomości młodszych widzów Richard Harris na zawsze zostanie dyrektorem Hogwartu z dwóch pierwszych ekranizacji "Harry'ego Pottera".
Jednak Harris miał na koncie znacznie większy dorobek. Karierę zaczynał już w latach 50. Zagrał m.in. w "Majorze Dundee" Sama Peckinpaha, "Bohaterach Telemarku" Anthony'ego Manna czy "Powrocie Robin Hooda" Richarda Lestera. Łącznie pojawił się w blisko 80 filmach i serialach.
Tata inny niż wszyscy
W "Duchu Richarda Harrisa" w reżyserii Adriana Sibleya występują trzej synowie aktora – Jared, Damian i Jamie, także związani z show-biznesem.
Jak przyznają w dokumencie, zdecydowali się opowiedzieć o ojcu, aby skonfrontować się z jego wizerunkiem, jaki przez lata sam stworzył.
- Zdajemy sobie sprawę, że ludzie postrzegali go jako szalonego, pijącego, ekscentrycznego kobieciarza, ale nigdy żaden z nas nie miał wątpliwości, że tata nas kocha. Był oczywiście innym tatą niż pozostali ojcowie, ale nas uwielbiał i był nam bardzo oddany - mówi aktor Jared Harris.
"Karmił tym wizerunkiem media"
Harris uchodził za niezwykle utalentowanego, ale też ekscentrycznego artystę. Zdobywca Złotych Globów i Złotej Palmy, aktor nominowany do Oscara i BAFTY, a jednocześnie człowiek porywczy, nadużywający alkoholu i narkotyków, czerpiący z życia garściami.
- Karmił tym wizerunkiem media, bo wiedział, że to historia, którą wydrukują. Więc im to wciskał, niemal ze szkodą dla siebie, byle tylko zyskać rozgłos potrzebny do wypromowania jego pracy - wspomina Jared Harris.
"Był nieprzewidywalny"
Ale wizerunek bon vivanta nie do końca był jedynie kreacją. Na dowód synowie Richarda Harrisa przytaczają "urocze" anegdotki.
- Wszedłem do jego sypialni i wyglądało tam jak w scenie z "Człowieka z blizną". Upuścił pół kilo kokainy na dywan, paczka pękła, a jego twarz znalazła się w samym środku tego kopczyka. Był nieprzewidywalny - mówi najmłodszy syn zmarłego aktora Jamie Harris.
Z kolei Jared przytacza wspomnienie ze wspólnego wypady do pubu. Jego ojciec miał wtedy 70 lat.
- Tata nagle uderzył znienacka jakiegoś kolesia. Udawał, że odstawia swoje piwo, po czym się zerwał i znokautował człowieka - mówi syn aktora. - Facet leży nieprzytomny na podłodze, jego dziewczyna skacze wokół niego i krzyczy: Zabiłeś mojego chłopaka. Ojciec wylał mu na twarz resztę piwa, a kiedy tamten zaczął odzyskiwać przytomność, zdał sobie sprawę, że drugiej rundy już nie wygra. Musieliśmy stamtąd uciekać bardzo szybko.
Rola go pochłaniała
W filmie wspomnieniami o Harrisie dzielą się jego synowie, ale też współpracownicy. Między innymi Stephen Rea, który grał z nim w filmie "Trojan Eddie".
Aktor wspomina, że w jednej scenie był przerażony. Harris, wypowiadając swoją kwestię, tak wczuł się w rolę, że groźby padające z jego ust były do bólu autentyczne.
"Harry Potter i Komnata Tajemnic" był jednym z ostatnich filmów Harrisa. Zmarł 10 miesięcy po jego premierze, 25 października 2002 r. w Londynie. W kolejnych odsłonach serii zastąpił go Michael Gambon.