"Johnny". Historia ks. Kaczkowskiego. W kinie nie powstrzymacie łez [RECENZJA]
W poniedziałek 12 września na 47. edycji Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni pokazano jeden z najbardziej oczekiwanych polskich filmów tego roku. "Johnny" to biografia księdza Jana Kaczkowskiego, w którego wcielił się Dawid Ogrodnik. Można spokojnie przewidzieć, że film nie tylko powalczy o główne nagrody imprezy, ale bez problemu zdobędzie także serca widzów.
Ksiądz Jan Kaczkowski za życia cieszył się wielką sympatią. Założył Puckie Hospicjum pw. św. Ojca Pio, które działa do dziś. Znany był z tego, że nikogo nie wykluczał - w wolontariat hospicyjny angażował osoby skazane czy trudną młodzież. Jego książki poruszały wielu czytelników. Niestety w 2012 r. zdiagnozowano u niego złośliwy nowotwór mózgu zwany glejakiem wielopostaciowym. Choć rokowania były niekorzystne, Kaczkowski do końca dawał z siebie wszystko. Zmarł 28 marca 2016 r. w wieku 38 lat.
Historia życia Kaczkowskiego bez wątpienia nadawała się na pełnometrażowy film, więc raczej nikogo nie zdziwiło, gdy w 2020 r. dowiedzieliśmy się, że rzeczywiście ktoś przeniesie ją na duży ekran. Jednak scenarzysta "Johnny’ego", Maciej Kraszewski, postanowił wyjść z trochę innego punktu widzenia. Fabuła została opowiedziana z perspektywy podopiecznego duchownego, Patryka Galewskiego (w tej roli Piotr Trojan), który w ramach resocjalizacji musiał odbyć prace społeczne w hospicjum Kaczkowskiego.
Zobacz: zwiastun filmu "Johnny"
Tym samym osoby, które spodziewają się, że "Johnny" w reżyserii Daniela Jaroszka przede wszystkim pokazuje walkę księdza ze śmiertelną chorobą, mogą poczuć się lekko zaskoczone. Twórcy skupili się raczej na oddaniu przyjaźni Patryka i Jana. Ksiądz dla chłopaka w pewnym sensie stał się kimś w rodzaju ojca. Prosty, ale niegłupi chwyt Kraszewskiego akurat miał sens, bo dzięki temu lepiej wybrzmiało na ekranie, w jaki sposób Kaczkowski oddziaływał na ludzi mających z nim styczność.
Nie oznacza to jednak, że "Johnny" jest atypową biografią znanej postaci. Tego typu kino rządzi się pewnymi prawami. Zatem tak, "Johnny" próbuje wzbudzić emocje niemal na każdym kroku. Za te stany odpowiedzialny jest głównie najważniejszy bohater filmu, czyli Kaczkowski w ujęciu Dawida Ogrodnika, laureata wielu nagród i prawdziwego specjalisty od ról biograficznych.
Ogrodnik grał już przecież Tomasza Beksińskiego w "Ostatniej rodzinie", Mieczysława Kosza w "Ikarze" czy Zdzisława Najmrodzkiego w "Najmro. Kocha, kradnie, szanuje". W "Johnnym" jest łudząco podobny do pierwowzoru za sprawą bardzo dobrej charakteryzacji. Rzecz jasna aktor odtworzył też charakterystyczny chód oraz sposób wymowy księdza. W tym przypadku po raz kolejny pokazał, jak bardzo jest przywiązany do aktorstwa metodycznego, czyli całkowitego zatapiania się w roli, niewychodzenia z niej nawet poza ujęciami na planie.
Z tego powodu jestem przekonany, że kreacja Ogrodnika poruszy wielu widzów. Muszę jednak przyznać, że na mnie nie zadziałała - choć doceniam pracę, jaką musiał wykonać aktor, to wciąż odnoszę wrażenie, że efekt końcowy jest za bardzo wysilony i wystudiowany. Czuć w tym wszystkim pewną kalkulację, bo Ogrodnik wie doskonale, jakie role przynoszą największy splendor aktorom. Niby technicznie wszystko się zgadza w jego grze, ale od dłuższego czasu jest ona tylko manierą i niczym więcej.
Jeśli już to bardziej wierzę Trojanowi, który po roli Tomasza Komendy ponownie pokazał, jak potrafi być autentyczny, gdy przychodzi mu zagrać człowieka skrzywdzonego przez los lub targanego różnymi demonami.
Aktorzy to jedno, ale "Johnny" to też solidna robota filmowa - Jaroszek wraz z operatorem Michałem Dąbalem zadbali o to, by ich biografia przyciągała uwagę stroną wizualną. Choć nie uniknęli klisz, bo nadużywali m.in. ujęć z wpadającym do pokoju słońcem i niepotrzebnie skręcili w teledyskowość przy niektórych sekwencjach, to na pewno nie czuć tu taniości, która często wyziera z polskich filmów.
Patrząc na tą produkcję, jestem przekonany, że Kaczkowski byłby zadowolony, gdyby miał okazję ją obejrzeć. Jest więcej niż pewne, że "Johnny" spodoba się też widzom. Wiele osób może nie powstrzymać łez w trakcie seansu. Pomijając Ogrodnika, mam swoje zastrzeżenia dotyczące głównie ckliwości i całego trzeciego aktu, ale nie zmienia to faktu, że film Jaroszka może sporo ugrać na 47. edycji Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni.
"Johnny" trafi do dystrybucji kinowej 23 września.
Kamil Dachnij, dziennikarz Wirtualnej Polski