Home run
*"Moneyball" to film, który można było zepsuć na tysiąc sposobów. Obfitująca w patetyczne wzloty i dramatyczne upadki historia jednostki z uwielbianą przez Hollywood i amerykańskich widzów sportową otoczką i wielkimi pieniędzmi w tle. Jednak twórcom udało się uniknąć wszelkich zastawianych przez los i proces produkcji pułapek. Powstał film o wielkich emocjach i niespełnionych marzeniach, ale bez śladu kiczowatego tonu. Film prosty i pełen niuansów jednocześnie. Co więcej – fabuła uniwersalna, która mimo że traktuje o najbardziej chyba hermetycznym amerykańskim sporcie (czapki z głów przed tym, kto wie o co chodzi w baseballu!) dotrze do widzów bez względu na wiek, płeć czy kraj pochodzenia.*
Film "Moneyball" Benetta Millera (znany polskim wizom z elektryzującego „Capote”) opowiada o wydarzeniach, które dekadę temu przedefiniowały zasady rządzące amerykańskim sportem. Były obiecujący zawodnik, wciąż poważany w środowisku baseballowym Billy Beane (Brad Pitt), obejmuje posadę managera dołującej w klasyfikacji ligowej drużyny. Problemem Oakland A's nie jest zły trener (Philip Seymour Hoffman) czy brak pomysłów. Problemem jest kasa. A raczej jej chroniczny brak. Straciwszy po nieudanym sezonie trzech podstawowych zawodników, podkupionych przez bogatsze drużyny, A's znajdują się w patowej sytuacji. Nie stać ich na klasowych sportowców, a proces wyłaniania kandydatów do substytucji spośród osiągalnych opcji idzie marnie... Zirytowany Beane, który od pracy oczekuje zawodowej sytuacji jakiej zabrakło mu, gdy jeszcze sam grał (zbyt wcześnie i niewłaściwie obsadzony w drużynie był gwiazdą kilku sezonów), postanawia zmienić strategię. Podkupuje
od konkurencyjnej drużyny asystenta, absolwenta uniwersytetu Yale Petera Branda (Jonah Hill)
. Ten z wykształcenia ekonomista, z zamiłowania znawca baseballu inspiruje, Beane'a do wdrożenia całkiem nowej strategii rozwoju drużyny. Oparta na komputerowych analizach i danych statystycznych badających poszczególne „parametry” zawodników metoda odkrywa cząstkowe współczynniki przydatności graczy do drużyny. Billy i Peter komponują nowy skład A's z przykurzonych gwiazd i zawodników z drugiej linii. Ta strategia nie spotyka się z zadowoleniem decydentów w Oakland. Do czasu...
Ten długi (133 minuty) film nie nuży widza ani przez chwilę. Scenarzyści Aaron Sorkin („Social Network") i Steven Zaillian („Lista Schindlera") napisali dialogi, które są tak lekkie, że niemal fruną. Komplementują poszczególne postaci, dając każdej z nich odrębny idiolekt; są zabawne, inteligentne, fantastycznie zrytmizowane. To między innymi one pozwalają "Moneyball" stać się - na wzór „Fightera” - czymś więcej niż filmem sportowym. Producentom udało się oddać w ręce widza projekt, który choć dotyczy fenomenu opartego na zjawisku masowości, oferuje podróż w bardzo intymne rejony ludzkiej duszy.
To także spektakularny popis aktorski. Jonah Hill ucieka z szufladki śmiesznego grubaska, w jaką wtłoczyły go – przezabawne skądinąd - filmy Judda Apatowa. Philip Seymour Hoffman - nawet przez te kilka mignięć czapki baseballówki na ekranie – to klasa sama w sobie. Jednak trzeba powiedzieć głośno: ten show należy do jednego tylko pana, a jest nim absolutnie wspaniały Brad Pitt. Takiego ex-kochasia Hollywood na ekranie jeszcze nie widzieliście. To ogromny krok do przodu od czasów Benjamina Buttona – który choć stanowił aktorskie wyzwanie, był jednak w gruncie rzeczy filmem romantycznym, czyli nie tak odległym od dotychczasowego emploi Pitta. Tu bardziej muskularna część Brangeliny wyrasta wysoko ponad przeciętną. Billy Beane Pitta jest wyluzowany, ale zdecydowany, wymagający i zabawny. To mężczyzna po przejściach, który porażkę przekuł w sukces; przystojny i czarujący, jednak z
ogromnym dystansem do swoich niewątpliwych atutów. Kiedyś mąż, wciąż ojciec. I to naprawdę niesamowity.
Na jednej z konferencji prasowych promujących „Moneyball” Brad Pitt zapowiedział, że po pięćdziesiątce (czyli za trzy lata) rzuca aktorstwo. W tym roku Oscara zgarnie raczej Leonardo DiCaprio (który zwala z nóg jako Edgar Hoover w „J.Edgar”), ale Pitt wszystkim niedowiarkom udowadnia, że jak dobre wino z wiekiem jest tylko lepszy, a jego szanse na tę nagrodę zdecydowanie wzrosły.