I za co te owacje na stojąco w Wenecji? "Zabójca" Finchera to powtórka z rozrywki
"Zabójca" Davida Finchera był jednym z najbardziej wyczekiwanych filmów na 80. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji. Ponura opowieść o płatnym mordercy wzbudzała dużo emocji i nadziei, że mistrz kina gatunkowego ponownie dostarczy dreszczyku emocji. Czy mu się to udało?
Mężczyzna (Michael Fassbender) niespiesznie wprowadza nas do swojego świata. Zamknięty w małym pokoju w jednym z paryskich budynków z uwagą obserwuje hotel naprzeciwko. To tam w jednym z apartamentów ma pojawić się jego cel. Nie interesuje go, dlaczego ma dokonać zbrodni. Jego oczy skupione są na misji i zapłacie, którą dostanie za wykonanie zadania.
Spokojny i opanowany czeka na swój moment. Odpowiednie tętno, spokojny oddech i przewidywanie zdarzeń to kluczowe elementy. Nic nie powinno go zaskoczyć. Nic nie powinno wybić go z rytmu. Przed nim kolejne rutynowe zadanie. Pech chce, że pociąga za spust w nieodpowiednim momencie i jego życie prywatne zaczyna się sypać jak domek z kart. Motto "Przewiduj, nie improwizuj" zaczyna mieć inne znaczenie, a mężczyzna wyrusza na prywatną wendetę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
David Fincher tym razem stawia na powolną narrację. Nie liczą się efektowne zagrania. W końcu bycie płatnym zabójcą to przede wszystkim czekanie, nuda i metodyczne działanie. Reżyser wraz ze swoim bohaterem powoli wprowadzają nas do hermetycznego świata, w którym nie tyle liczy się cel, co sposób działania.
Michael Fassbender hipnotyzuje spokojem i opanowaniem. Jego charyzma wypełnia całą fabułę i nie pozwala ani na chwilę oderwać od niego oczu. Sprawdza się jako metodyczny zabójca z bronią w dłoni, ale też doskonale radzi sobie w walce wręcz. Niesie na swoich barkach całą narrację i nie pozwala sobie na fałszywe nuty.
"Zabójca" nie jest filmem pełnym akcji. Nie ma w sobie też kryminalnej zagadki, którą próbujemy rozwikłać. Tutaj nie liczy się fakt, kto stoi za zleceniem, lecz obserwacja zabójcy w działaniu. Choć wyrusza on na misję, by rozliczyć się za prywatną krzywdę, daleko mu od emocjonalnych i spontanicznych działań. Jego zachowanie fascynuje i przeraża. Emocje możemy wyczuć tylko za sprawą zwiększonego pulsu, który wskazuje zegarek na ręce. W tym filmie kluczowa jest obserwacja i wyważone chłonięcie małych elementów akcji.
Nie wszystkim spodoba się wolne tempo i spokojny głos dopowiadający to, co dzieje się w głowie zabójcy. Jednak jest w tym sposobie narracji coś niebywale kojącego. Ta gra kontrastów: brutalność połączona ze spokojem bywa fascynująca. Dalecy jesteśmy od zachwytów nad przemocą, uciekamy od ekscytacji wymyślnymi kaskaderskimi ewolucjami. I choć nie brak tu efektownych potyczek, wiele z nich opiera się na sile spojrzeń i szybkim zadawaniu śmiertelnych ciosów.
Fincher nie oferuje w "Zabójcy" niczego nowego. Dzieli swoją opowieść na rozdziały. Motywem przewodnim każdej części jest miasto, w którym rozgrywa się akcja. Zabójcę poznajemy w Paryżu, odwiedzamy jego prywatną willę na Dominikanie, by kolejno odkrywać mroczne zakamarki Nowego Orleanu, Florydy czy Nowego Jorku.
Jest w tym filmie coś intrygującego, co przywodzi mi na myśl "Drive". Pewien spokój prowadzenia opowieści, który wciąga bez reszty. Emocjonalne oderwanie bohatera, ale brak psychopatycznego rysu. Fincher wie, jak zbudować napięcie bez efekciarskich zagrywek.
"Zabójca" nie przyniesie zachwytów nad formą czy innowacyjną historią. To sprawnie wykonane kino o wykonywaniu zleconych zadań, podążaniu za własnym kodeksem moralnym i wymierzaniu sprawiedliwości za niezasłużoną przemoc. Fassbender jest w tym filmie niebywale fascynujący, łącząc w sobie emocjonalne wycofanie i intelektualne zacięcie. Niezwykły, a jednak tak normalny gotowy walczyć o to, co dla niego najważniejsze.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" wplątujemy się w "Ukrytą sieć", wracamy do szokującego procesu "Depp kontra Heard" oraz ponownie zasiadamy do kanapkowej uczty w "The Bear". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.