Iwona Bielska na długo zapamiętała romans z Romanem Wilhelmim. "Jeśli natychmiast nie przyjedziesz, to skoczę z balkonu".
Iwona Bielska mogła być zawodową siatkarką. Przez kilka lat grała wyczynowo w barwach ŁKS-u, ale ostatecznie postanowiła poświęcić się aktorstwu.
Dziś tego wyboru nie żałuje. Na koncie ma udział w wielu filmach (w tym kultowym polskim horrorze "Wilczyca") czy serialach. Na teatralnej scenie odnosiła sukcesy i, wreszcie, dzięki pracy poznała swojego męża, z którym żyje w udanym związku już od kilkudziesięciu lat. Zanim jednak ustatkowała się u jego boku, zawróciła w głowie mężczyźnie, do którego wzdychały niemal wszystkie Polki – Romanowi Wilhelmiemu.
Ale choć bardzo się lubili, ich romans nie miał szans na przetrwanie. Wilhelmi był zaborczy i zafundował swojej partnerce istną huśtawkę emocjonalną. Groził nawet, że jeśli z nim zerwie, to odbierze sobie życie.
''Powiedzieli, że mam dać sobie spokój''
Iwona Bielska, urodzona 7 września 1952 r. w Łodzi, nie od razu planowała robić wielką karierę jako gwiazda filmowa.
Pasjonowała się sportem i przez wiele lat grała w siatkówkę, lecz choć odnosiła sukcesy, nie wiązała z tym przyszłości. Marzenia o aktorstwie przyszły później – po maturze Bielska stanęła przed komisją egzaminacyjną w łódzkiej filmówce. I oblała.
- Powiedzieli, że mam chory głos, guzy na strunach i mam dać sobie spokój. No więc dałam – opowiadała w "Wysokich Obcasach". Zamiast tego zdecydowała się na polonistykę.
''No i zdałam''
Dopiero po dwóch latach postanowiła spróbować ponownie, tym razem w Krakowie.
- Po pierwszym etapie egzaminów na PWST odpadłam. Usiadłam na korytarzu, na schodach i ryczałam - wspominała w "Wysokich Obcasach". - Czekałam na kolegę z Łodzi, który też zdawał. Nagle słyszę głos dziekana: "Bielska tu gdzieś jest?". Jestem. "Przyjdź jutro na dodatkowy egzamin". Okazało się, że tam bardzo spodobał się mój głos, a profesor Merunowicz obiecał popracować nad dykcją. No i zdałam.
Rzuciła polonistykę, przeprowadziła się. Dyplom otrzymała w 1977 r. i zaraz potem zadebiutowała na scenie.
''Romek był nią oczarowany''
Wcześniej jednak, zanim jeszcze rozpoczęła studia, poznała mężczyznę, który na dłużej zagościł w jej życiu.
- Mój dziadek pracował jako główny księgowy w Wytwórni Filmów Oświatowych. Któregoś dnia, tuż po egzaminach w Krakowie, zapytał, czy chciałabym zarobić kilka groszy. Pamiętam pierwszy dzień – wspominała.* - Wchodzę do wielkiej stołówki, w oddali siedzi z reżyserem Roman Wilhelmi, był już wtedy bardzo znanym aktorem. Zobaczył mnie, wstał. I tak został. Miałam 21 lat, byłam dzieckiem, dojrzałym może, ale dzieckiem. Wtedy naprawdę wyglądałam dość atrakcyjnie. Zakochał się.*
Wilhelmi zupełnie stracił dla niej głowę, co nie umknęło uwadze innych.
– Romek był nią oczarowany. Piękna, bardzo zgrabna, kobieca i inteligentna, robiła na nim ogromne wrażenie. Zazdrościłyśmy jej tej roli i spotkania z Romanem - opowiadała tygodnikowi "Świat i ludzie" koleżanka Bielskiej ze szkoły teatralnej.
Szantaż emocjonalny
I choć niemal wszystkie koleżanki zazdrościły jej chłopaka, Bielska określała swój związek z Wilhelmim jako "trudną miłość". Aktor był zaborczy i wielokrotnie posuwał się do szantażu, grożąc jej nawet, że jeśli go nie posłucha, to się zabije.
- Dzwonił do mnie do akademika i mówił: "Jeśli natychmiast nie przyjedziesz, to skoczę z balkonu, bo właśnie stoję na balustradzie". Więc wsiadałam do taksówki i jechałam – wspominała w "Wysokich Obcasach".
Potem wszystko wracało do normy, ale wreszcie Bielska miała dość tej emocjonalnej huśtawki.
- Rozstaliśmy się po dwóch czy trzech latach – mówiła.
Związek rozpadł się samoistnie. Ona zajęta była szkołą, on dużo pracował, więc widywali się coraz rzadziej. Ale rozstali się w przyjaźni.
- Wspierał mnie, nawet po naszym rozstaniu – dodawała.
Polski horror
Bielska grywała dużo i często, ale największą popularność przyniósł jej na początku lat 80. horror „Wilczyca”. I choć dzięki temu filmowi stała się rozpoznawalna, nie wspominała pracy na planie najlepiej.
- Kręciliśmy w paskudnym, rozsypującym się domostwie. Stamtąd przywlokłam do krakowskiego mieszkania pluskwy. I ten film kojarzy mi się ze wszystkim na „de”: dezynfekcją, dezynsekcją, deratyzacją, dezaktywacją – śmiała się w "Claudii". - Musieliśmy na jakiś czas wyprowadzić się z domu. To był horror! A pod koniec zdjęć wybuchł stan wojenny. Podróże były upiorne: co kilka kilometrów ogniska, wojsko i kontrole. Miałam specjalne zaświadczenie, że mogę się poruszać po kraju.
Czas dla rodziny
Od połowy lat 80. przez niemal dekadę Bielska rzadko pojawiała się na ekranie. Powód? Rodzina. Zakochała się w swoim koledze ze studiów, Mikołaju Grabowskim.
- Na uczelni w ogóle nie zwracaliśmy na siebie uwagi, choć kilka lat studiowaliśmy obok siebie. On wtedy do mnie się nie zalecał. Twierdzi, że się wstydził i byłam niedostępna – śmiała się w "Claudii".
Ona zwróciła na niego uwagę dopiero kiedy zaczęli razem pracować w teatrze. Wtedy zrozumiała, że to "ten mężczyzna". W 1984 r. na świat przyszedł ich syn Michał.
-* Ponieważ nigdy nie miałam przemożnego parcia na występowanie, uznałam, że to czas dla syna– tłumaczyła swoje zniknięcie. - Ani mnie nie brakowało grania, ani innym nie brakowało mnie* – dodawała skromnie.
Iwona Bielska wciąż jest aktywna zawodowo. Na dużym ekranie ostatnio mogliśmy ją oglądać w filmie "Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej".