Iwona Bielska przeżyła szaleńczy romans z Romanem Wilhelmim. Aktor straszył samobójstwem
Na początku lat 70. Iwona Bielska, przyszła "Wilczyca" i Krystyna Pawłowicz w "Polityce", zaczynała dopiero studia. Roman Wilhelmi był już wtedy sławnym aktorem, którego cała Polska kojarzyła jako dowódcę najsłynniejszego czołgu w polskim filmie, "Rudego 102". Dzieliło ich 16 lat różnicy, a na dodatek on miał już żonę i syna. Iwona Bielska długo opierała się starszemu koledze.
W 1969 r. Roman Wilhelmi ożenił się z Węgierką Mariką Kollar, a rok później został ojcem Rafała. Wierność małżeńska była dla gwiazdora abstrakcją.
"Notorycznie miał jakieś miłostki. Nawet kiedy byliśmy małżeństwem, podrywał młode dziewczęta i obiecywał im małżeństwo, a potem w popłochu chował się przed nimi"- opowiadała Kollar w książce "Roman Wilhelmi. Biografia".
Jak stwierdził reżyser Tomasz Zygadło, kolejne kobiety szybko "męczyły i nudziły" Wilhelmiego, ale na horyzoncie ciągle pojawiały się nowe. W tym zaklętym kręgu znalazła się też, zupełnym przypadkiem i wbrew sobie, Iwona Bielska, dla której aktor stracił głowę.
Miłość od pierwszego wejrzenia
Bielska i Wilhelmi poznali się w wakacje 1973 r. Aktorka zdała właśnie do krakowskiej szkoły teatralnej i dorabiała sobie jako sekretarka na planie filmu "Jej powrót".
- Wchodzę do stołówki i widzę, że w oddali siedzi z reżyserem niewysoki, śniady mężczyzna. Zobaczył mnie, wstał i tak został… Miałam 21 lat, byłam wtedy taka młoda i niedojrzała, choć naprawdę wyglądałam dość atrakcyjnie. Zakochał się - wspominała w wywiadzie dla "Wysokich Obcasów".
Bielska znała wątpliwą reputację Wilhelmiego. Wiedziała, że ma rodzinę i nie chciała mu ulec. On zaś nie odpuszczał, potrafił składać jej niezapowiedziane wizyty, np., kiedy była w górach z rodzicami, aby tylko pokazać, jak bardzo mu na niej zależy.
- Uwiedzenie mnie potraktował jak wyzwanie. Udało mu się w końcu - przyznała Bielska.
Żonaty Wilhelmi nalegał na wspólne życie w stolicy.
"Stoję na balustradzie"
Para żyła na odległość: on w Warszawie, ona w Krakowie, czego Wilhelmi nie mógł znieść. Szalejąc z tęsknoty, nieraz odwoływał się do szantażu emocjonalnego, żeby tylko ściągnąć ukochaną jak najszybciej do siebie.
- Dzwonił do mnie do akademika i mówił: "Jeśli natychmiast nie przyjedziesz, to skoczę z balkonu, bo właśnie stoję na balustradzie". Więc wsiadałam do taksówki i jechałam. Naprawdę bałam się, że coś sobie zrobi. A on następnego dnia, jakby poprzedni nie istniał, był zachwycony, że jestem - opowiadała aktorka w "WO".
Roman Wilhelmi gotów był rozwieść się z żoną, byle tylko Bielska przeprowadziła się do Warszawy i zamieszkała razem z nim. Ona zaś mimo że zakochana, miała coraz więcej wątpliwości, żyjąc z tak niespokojnym duchem.
- Byłam za młoda, aby wytrzymać taką huśtawkę emocjonalną. Rozstaliśmy się po dwóch czy trzech latach - tłumaczyła swoją decyzję.
Pozostali w dobrych stosunkach, zagrali nawet małżeństwo w filmie "Ćma". Wkrótce zaangażowali się w nowe związki.
"Wszystko robił ekstremalnie"
Małżeństwo Wilhelmiego z Kollar rozpadło się ostatecznie wraz z jej wyjazdem do Austrii. Na planie "Kariery Nikodema Dyzmy" Wilhelmi poznał dwie ważne dla niego kobiety. Najpierw związał się ze swoją serialową partnerką Grażyną Barszczewską.
- Roman wobec mnie był czasem brutalny, ale do bólu szczery i to było wspaniałe - podsumowała krótko tę relację aktorka w biografii artysty.
Aktorka nie widziała szans na długotrwały związek i odeszła sama. Ostatnie 10 lat życia Wilhelmi spędził z Lilianą Kęszycką, która podczas kręcenia przygód Dyzmy pracowała jako sekretarka planu. Była z ukochanym do końca. Roman Wilhelmi zmarł 3 listopada 1991 r. na raka wątroby.
"Był entuzjastą życia. Wszystko robił ekstremalnie, zachłannie, bez samokontroli, ponad miarę i wbrew tak zwanemu zdrowemu rozsądkowi. Tak kochał i nienawidził, tak pracował, jadł, pił i palił, uprawiał sport, śmiał się i rozpaczał. Dziś myślę, że był wzruszający" - wspominała w książce poświęconej Wilhelmiemu Iwona Bielska.
Aktorka znalazła szczęście u boku znanego reżysera teatralnego.
Miłość od drugiego wejrzenia
Iwona Bielska i Mikołaj Grabowski, brat Andrzeja (znanego z roli Ferdynanda Kiepskiego), poznali się jeszcze na studiach Reżyser był dość nieśmiały.
- Nie bardzo wierzyłem, że mogę być superatrakcyjnym mężczyzną dla superatrakcyjnej kobiety. W związku z tym nawet jak spotkaliśmy się w szkole teatralnej - ja byłem na reżyserii, a Iwona na aktorstwie - przez myśl mi nie przeszło, że możemy być razem. W ogóle się do tego pomysłu nie przymierzałem, uważałem, że nie mam żadnych szans. Ona wydawała mi się nieosiągalna. Zresztą od razu była chwytana przez różnych ważnych aktorów - mówił Grabowski w rozmowie z "Vivą!".
A jednak miłość była im przeznaczona. Ponownie spotkali się na początku lat 80.
- Spojrzeliśmy sobie w oczy, kiedy zostałem dyrektorem Teatru Słowackiego. Ona po prostu poszła na dyrektora - żartował Grabowski.
- Na stanowisko poszła, "łapcywa" była - dodała aktorka.
Wkrótce potem Iwona Bielska i Mikołaj Grabowski pobrali się, a w 1984 r. urodził im się Michał. Minęło 40 lat, a w sercach pary "ciągle maj".
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" bierzemy na warsztat kontrowersje wokół "Małej syrenki", rozprawiamy o strajku scenarzystów i filmach dokumentalnych oraz zdradzamy, jakich letnich premier kinowych nie możemy się doczekać. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.