Jan Frycz: Trochę wystraszony, trochę brutalny. Polubiłem tę postać
Już na początku styczniu do polskich kin zawita reżyserki debiut Cezarego Pazury. W komedii „Weekend” jednego z bohaterów gra wybitny i uwielbiany przez publiczność Jan Frycz. Zapraszamy na wywiad, w którym aktor opowiada o swoim nowym bohaterze.
28.12.2010 15:06
Kim jest grana przez Pana postać?
Komisarz to znerwicowany policjant pełen wewnętrznych problemów. To jest człowiek trochę wystraszony, trochę brutalny. Polubiłem tę postać.
To dosyć wybuchowy charakter.
Taki znerwicowany, pokiełbaszony wewnętrznie, powiedziałbym. Ucierpi na tym bardzo mój partner, czyli Antek Królikowski, który gra mojego asystenta.
Weekend kojarzy nam się z czymś relaksującym. Czy taki będzie ten „Weekend”?
Mam nadzieję, że nie, że to będzie szybkie kino akcji, tak jak planuje to Czarek. Nie będzie to spokojny weekend, chociażby dla Komisarza.
Jak zaczęła się Pana historia z tym filmem?
Czarek po prostu zwrócił się do mnie z propozycją tej roli, a ja po uprzednim przeczytaniu scenariusza przyjąłem ją bez zastanowienia.
Ujęło coś Pana w scenariuszu ?
Początkowo przeczytałem tylko dialogi. I to był mój błąd, bo potem jak przeczytałem didaskalia i zobaczyłem, co tam się dzieje jeśli chodzi o akcję, trochę się przeraziłem. Te zderzenia, te wybuchy. Ale muszę powiedzieć, że bardzo fajnie pracowało się z naszymi kaskaderami, którzy wykonali fantastyczną robotę.
Jak zaczyna się akcja?
Dlaczego ja mam to mówić? Nie zdradzę. I nie zdradzę na czym się kończy. Niczego nie zdradzę.
Jakim aktorem jest Paweł Małaszyński?
On sie rozwija. Jest bardzo ambitny, w najlepszym znaczeniu tego słowa. Często jest niezadowolony z siebie, ma dużo wątpliwości. A to jest u aktora bardzo cenna cecha. Ja wiem, że to głupio zabrzmi, ale jest aktorem poszukującym, nie do końca zadowolonym. I to jest twórcze. Powiedziałoby się: „Tak trzymaj”.
Z tego co wiem on jest bardziej reżyserem niż aktorem, miał niedawno bardzo udany debiut. To bardzo inteligentny, fajny chłopak, spędziliśmy ze sobą kilka podróży Łódź-Warszawa, Warszawa-Łódź. Było o czym porozmawiać.
Jak budował Pan postać Komisarza?
Budowanie postaci to jest przeczucie, to jest instynkt, jedno zdanie, od którego się zaczyna, złapanie temperamentu, sposobu poruszania się postaci. Muszę powiedzieć, że Czarek mi w tym pomógł. Niestety pokazując często, jak mam się zachowywać. Moja postać była głównie wymyślona przez Czarka, a ja starałem się lojalnie wykonywać, to co mi kazał, bo trzeba zaufać reżyserowi. On robi ten film.
A jakim reżyserem okazał się Cezary Pazura?
Bardzo sceptycznie podchodziłęm do tego projektu. Pomyślałem, że Czarek będzie grał reżysera, że to będzie jego kolejna rola. Ale muszę powiedzieć, że byłem bardzo miło zaskoczony, że precyzyjnie i doskonale wiedział, o co mu chodzi, nie mówiąc już o pozytywnej energii, którą posiada. Nie było żadnych awantur. Tak, jak obiecywał. Bawiliśmy się świetnie.
Któraś ze scen była dla Pana trudna?
Erotycznych scen nie miałem.
A zastępował Pana kaskader?
Tak, miałem swojego dublera, kaskadera, z którym fajnie mi się pracowało. Wymienialiśmy się kostiumami, więc można powiedzieć, że nawiązaliśmy bardzo intymny i bliski kontakt.
Filmy rozrywkowe są potrzebne?
Oczywiście, że są potrzebne. Przecież rozrywka to nie jest określenie pejoratywne. Ja chodzę do kina, żeby się rozerwać. Nie chcę się dołować, oglądać smutków albo sytuacje wprost przeniesione z życia. Wydaje mi się, że zarówno do teatru, jak i do kina chodzi się po to, żeby się rozerwać, żeby odpocząć.
"Weekend" trafi do polskich kin już 6 stycznia 2011 roku.