Jean-Claude Carrière: jak wyglądał "pierwszy raz" laureata Oscara? Z prostytutką. Miał wtedy 13 lat

Gigant francuskiego kina, scenarzysta Bunuela, Formana, Wajdy, Schlöndorffa, Malle'a, Godarda, autor ponad 80 książek, długo ukrywał sekret ze swojej młodości. O tym, że swój pierwszy raz przeżył z panią do towarzystwa. Zaprowadzili go do niej starsi koledzy z Paryża, gdzie wraz z rodzicami przeprowadził się ze wsi pod koniec drugiej wojny światowej. Miał wtedy trzynaście lat. Swoje pierwsze doświadczenia erotyczne opisał w książce "Szorstkie wino", która właśnie ukazała się po polsku.

Jean-Claude Carrière otrzymał Oscara w 2014 r. za całokształt twórczości
Źródło zdjęć: © Getty Images
Łukasz Knap

Fragment pochodzi z książki Jeana-Claude'a Carrière'a ”Szorstkie wino” w przekładzie Wiktora Dłuskiego, wydanej nakładem Drzewa Babel.

PIERWSZE KONTAKTY

Dla wszystkich chłopców ze wsi wielkim źródłem miłosnych marzeń były letniczki. Czy to z Béziers, czy to z Sète albo Carcassonne, przyjeżdżały regularnie z rodzinami do Colombières. Lepiej ubrane, z lepszym makijażem, przybywały z miasta. Musiały więc wiedzieć więcej. Tak przynajmniej przypuszczaliśmy. I uważaliśmy je za bardzo podniecające. Patrzyliśmy na nie, kiedy co roku wysiadały z pociągu, jako na obietnice rozkoszy, wtajemniczycielki. Nosiły krótkie spódniczki, ciemne okulary, jasne bluzki i szorty. Do kąpieli zakładały białe czepki.

Niektóre wdawały się w wakacyjne flirty z miejscowymi chłopakami. Niejaka Yvette, najładniejsza ze wszystkich, "odwiedzała" jednego młodzieńca ze wsi, ale ten związek rozpadł się, nie wiem dlaczego.

Obraz
© East News

Miałem pierwsze stosunki z jedną z tych letniczek, która miała jak ja siedem, osiem lub dziewięć lat i mieszkała w sąsiednim domu, nazywała się Guiguite. Stosunki bardzo niewinne, ale osobliwe, które polegały na tym, że polewaliśmy sobie wzajemnie części intymne białym mlekiem, wyciskanym z niektórych nie całkiem dojrzałych fig. Czy to był jej pomysł, czy mój? Nie mam pojęcia. Działo się to na schodach, na świeżym powietrzu.

Obraz
© Materiały prasowe

Marie-Madeleine Bourdel była moją najbliższą, najlepszą przyjaciółką z dzieciństwa i nią pozostała. Jej matka była nauczycielką w Saint-Martin. Jej ojciec, mój chrzestny, pracował na kolei w Bédarieux. Udawał się tam codziennie w skórzanej pilotce, na wielkim czarnym motorze, który robił na mnie wielkie wrażenie. Marie-Madeleine, którą nazywano Nénette (czego nie cierpiała i co można zrozumieć), była ode mnie o dziewięć miesięcy młodsza, jej rodzice, bliscy przyjaciele moich, zdecydowali się mieć dziecko w dniu, kiedy ja się urodziłem.

Chociaż stale się kłóciliśmy, praktycznie chowaliśmy się razem. Z wiekiem, kiedy nasi rodzice zostawiali nas popołudniami samych w domu, nierzadko zabawialiśmy się, było to dotykanie, pokazywanie sobie. Całkiem niewinne, jeśli można powiedzieć. Chodziło o wzajemną informację.

Dziewczęta w pewnych miejscach nie są takie same jak chłopcy. Tylko tyle mogliśmy wywnioskować z tych seansów.

Chłopcy próbowali pogłębiać te badania zaglądając w szkole dziewczętom pod spódniczki, albo w razie potrzeby przewracając je, żeby lepiej widzieć. Kiedy przejeżdżały na rowerze, czekaliśmy na każdy powiew wiatru. Kiedy trafiała się okazja, z rzadka i ostrożnie sięgaliśmy nawet wzrokiem pod suknie nauczycielek. Młodsza z nich, panna Sabatier, była przez pewien czas obiektem moich rojeń. Wyobrażałem sobie, nie bardzo wiem dlaczego, że ucieka po jakichś schodach ubrana tylko w gorset: czy był to wpływ albumu dziadka?

Bardzo też pociągała mnie w tych latach (od ósmego do dwunastego roku życia) starsza siostra kolegi z La Pomarède. Miała pewnie szesnaście-osiemnaście lat, nazywała się Edmée i oczywiście miała nas za smarkaczy. Robiłem, co mogłem, napisałem nawet dla niej poemat regularnym wierszem, wszystko na nic. Uzyskałem tyle, że pewnego razu na drodze, z okazji festynu, wzięła mnie pod rękę i zrobiła ze mną parę kroków. Ale szybko mnie porzuciła, mówiąc – i to zdanie też dało mi bez skutku do myślenia:

– Ty w ogóle nie umiesz chodzić pod rękę!

Dodałbym do skromnych elementów moich odkryć kilka numerów pisma "Życie paryskie", które walały się u mojego dziadka. Mogłem tam zobaczyć narysowane młode kobiety w kombinacjach do kolan, z nogami w chodakach na wysokich obcasach, z krótkimi włosami uczesanymi "na chłopca". Paliły i siadały ze skrzyżowanymi nogami na kanapie – meblu nieznanym w Colombières. Był też album dziadka z pułku, w którym damskie desusy pochodziły z wcześniejszej epoki, i jedna lub dwie popularne powieści ilustrowane, którymi się zaczytywałem (czytałem wszystko, co mi wpadało w rękę).

Jedna z tych powieści, pióra René Maizeroy, nosiła tytuł "La Peau" [Skóra]. Nic nie pamiętam z fabuły (chyba jeden mężczyzna między dwiema kobietami, albo przeciwnie), ale dobrze pamiętam jeden z obrazków. Kobieta leży w trawie na polanie. Zdjęła suknię. Ma na sobie krótką koszulkę, która pozwala prawie widzieć piersi, i czarne pończochy. Ubrany mężczyzna klęczy tuż przy niej i wyciąga ku niej ręce. Kobieta zdaje się go delikatnym gestem odpychać i mówi do niego:

– Wąchaj mnie, jak się wącha kwiat.

Takie zdanie może pogrążyć ciekawe dziecko w długie niespokojne rozmyślania. A więc są kobiety, które się wącha? To właśnie jest miłość? To o tym wszyscy mówią? Wpatrywałem się w ten obrazek uporczywie jak w jakąś tajemnicę, której ważności się domyślałem, ale nic nie pozwalało mi jej rozwiązać.

Podobnie, co znaczyły takie wyrażenia jak „kobieta zmysłowa”, albo: „pochylić się nad kobietą płonącą z pożądania”? Pożądania czego? Z pewnością jakiegoś czynu niebezpiecznego i tajnego, może nawet bolesnego, ale pociągającego, skoro poświęcano mu ilustrowane powieści. Ale nie mogłem podłożyć pod te słowa żadnego wyraźnego obrazu, a tym bardziej
żadnego uczucia.

Z innej książki (a może z tej samej?) przypominam sobie dokładnie scenę, którą czytałem wiele razy w półmroku, wciąż obawiając się, że ktoś nadejdzie.

Pewna "zepsuta kobieta" jest sama u siebie. Rozbiera się i staje naga przed szafą z lustrem. I mówi, wyginając leniwie ciało, przyglądając się sobie "z rozkoszą" w lustrze i myśląc o mężczyźnie, którego ma zamiar uwieść (oczywiście kosztem nieperwersyjnej rywalki):

– Ach, mój piękny lotniku! Gdybyś tu był, przysięgam, że byśmy się nie nudzili!

Jeszcze jedno zdanie skomplikowane, trudniejsze do rozszyfrowania niż inskrypcja w egzotycznym języku. Co robi kobieta, żeby się nie nudzić, kiedy jest naga, z pięknym lotnikiem i przed szafą z lustrem? Zadawałem sobie mnóstwo pytań, ale wszystkie pozostawiały mnie w niepewności, zaniepokojonego.

Świadkiem prawdziwego przypadku rozpusty zostałem po raz pierwszy – jak i zresztą większa część wsi – dzięki kontaktowi z panią Foulquié.

Obraz
© Z archiwum prywatnego autora / Drzewo Babel

PO NIEPOKOJU NIEPOKÓJ

Ta tajemnica utrzymywała się przez całą moją wczesną młodość, aż do końca wojny, kiedy w sypialni, gdzie spałem sam, zaczęły mi się przytrafiać pierwsze nocne erekcje, a nawet moja pierwsza mimowolna ejakulacja: nie mogę powiedzieć, by była to żywa rozkosz ani oczekiwana ekstaza, tylko raczej nowy niepokój, który dołączył do innych. Co się dzieje? Co mam z tym zrobić? Chłopiec mówi o tym rodzicom, ale oni mają własne problemy. Odpowiadają tylko półsłówkami: "To nic, przyzwyczaisz się, wytrzyj się i śpij".

Onanizm był jeszcze uważany nie tylko za grzech, z którego musieliśmy się co tydzień spowiadać ("dotykałeś się"?), ale za czynność niezdrową i szkodliwą. Ciężkie przekleństwo, którym wiek XIX obłożył tę czynność, utrzymywało się wciąż. Stąd lęk przed osłabieniem i kalectwem.

To nie było rozwiązanie. Nie były nim też przechwałki, często wulgarne, tych, których w kolegium w Ardouane nazywaliśmy dużymi i mieli czternaście do siedemnastu lat. Odpowiadając na klasyczne pytanie: "A ty po szkole, kim chciałbyś być?", jeden z tych chłopców powiedział kiedyś księdzu: "Jebaką".

Obraz
© z archiwum prywatnego Autora/Drzewo Babel

Nie wiem, czy spełnił to pragnienie młodości, bo potem nigdy go nie spotkałem, ale tamtego dnia został za tę odpowiedź surowo ukarany. Chodziło więc i w tym wypadku o czyn bardzo pociągający, ale i bardzo potępienia godny i z pewnością związany z płcią, z kobietami. Jednak konkretny sens tej działalności jebaki mi umykał. Nie umiałem sobie wyobrazić żadnej postawy, żadnego obrazu i oczywiście nie miałem nikogo, kogo mógłbym zapytać.

Jak wielu chłopcom (i z pewnością dziewczętom) zdarzało mi się wieczorem w sypialni wsunąć do łóżka kolegi, zarówno zimą, w obronie przed zimnem, jak i w poszukiwaniu intymności, kontaktu z kimś. W Colombières, kiedy pewnego popołudnia zostałem sam z dalekim kuzynem przybyłym z Nîmes, który ze swoimi czternastu czy piętnastu latami wydawał mi się bardzo stary, zgodziłem się, na jego żądanie, oglądać i dotykać jego członka. Był bardzo dumny z jego ciemnego uwłosienia i jego twardości.

Ale to nigdy nie poszło dalej.

Pierwsza część mego życia kończyła się w niewiedzy i ciekawości. Coś zasadniczego nie zostało mi ujawnione i czułem to. Myślę, że w tych czasach wielu chłopców podzielało moją ignorancję i moje rozczarowanie, zapewne głębsze na wsi mimo naszego wczesnego kontaktu z porodami ssaków. Brakowało nam właściwego miastu pomieszania ludzi, wskutek którego każda poufna informacja obiega ulice, metro, kawiarnie, sale kinowe. My kręciliśmy się w kółko, z pokolenia na pokolenie. Niektóre wsie nie znały nawet pani Foulquié, która pogłębiłaby ich rozgoryczenie.

1 kwietnia 1945 roku w wieku trzynastu i pół roku przyjechałem do Paryża. Na ostatni kwartał roku szkolnego umieszczono mnie w liceum im. Woltera. Nie wiedziałem, kim był Wolter – ojcowie z Ardouane pilnie wystrzegali się mówienia nam o nim. Musiał to jednak być wielki człowiek, skoro Paryż poświęcił mu takie liceum przy alei Republiki.

Szybko nauczono mnie, kim był i nauczono mnie wielu innych rzeczy. Moich nowych koleżków, samych Paryżan, najpierw rozbawił mój akcent, a potem spytali mnie, czy jestem prawiczkiem. Odpowiedziałem szczerze: tak, jestem. Bez żadnej wątpliwości. Nigdy nie "spałem z kobietą. Zaprowadzili mnie więc do dzielnicy Hal i zasłona wreszcie się rozdarła, dzięki dość chudej damie, która przechadzała się po ulicy Łabędziej. Tego dnia w zaledwie dziesięć minut wszystkie moje dziecięce wątpliwości znalazły rozwiązanie i nie mogę powiedzieć, by to było porywające.

Moi weseli koledzy – wszyscy starsi ode mnie – czekali na mnie w kawiarni przy ulicy Saint-Denis. No jak? No jak? Chcąc nie chcąc musiałem im opowiedzieć, co się zdarzyło. Zrobiłem to z nieco nonszalancką pewnością siebie (nie miałem czternastu lat) człowieka wtajemniczonego, który obecnie wie wszystko, co trzeba wiedzieć i może w razie potrzeby udzielać rad.

W istocie był to tylko nieśmiały początek drogi długiej i niepewnej, gdzie jedna tajemnica stale przyzywa drugą. W jakim wieku człowiek może powiedzieć, że zna odpowiedzi na wszystkie pytania, które dzieckiem zadawał sobie w tej dziedzinie?

Wśród licealistów krążyła wówczas – i może krąży wciąż – legenda, wedle której kurwy rozprawiczają bezpłatnie prawiczków, bo to przynosi im szczęście. Niezręcznie próbowałem powoływać się na swoje dziewictwo wobec chudej damy z ulicy Łabędziej, ale nic to nie dało. Zapłaciłem, jak wszyscy.

Zobacz jak powstawała okładka książki:

Jean-Claude Carrière – ur. 1931, francuski scenarzysta, pisarz, dziennikarz, dramaturg, autor słuchowisk, adaptator wielu dzieł literatury światowej. Zdobył sławę jako wieloletni scenarzysta Luisa Buñuela. Na swoim koncie ma współpracę z klasykami światowego kina takimi jak: Miloš Forman, Andrzej Wajda, Volker Schlöndorff, Louis Malle, Jean-Luc Godard, Carlos Saura, Wayne Wang, Pierre Etaix, Nagisa Oshima. Kilkunastoletnia współpraca z Peterem Brookiem zaowocowała 9-godzinną adaptacją sceniczną sanskryckiego eposu „Mahabharata”. Jest laureatem nagrody Brytyjskiej Akademii Sztuki Filmowej, francuskiego Cezara, Europejskiej Nagrody Filmowej oraz Oscara za całokształt twórczości. Autor ponad 80 książek, w Polsce ukazały się m.in: „Alfabet zakochanego w Indiach”, „Alfabet zakochanego w Meksyku”, dwa tomy „Kręgu łgarzy”, a niedawno „Szorstkie wino” (wyd. Drzewo Babel).

Obraz
© Michał Batory

Jean-Claude Carrière z projektem okładki swojej książki autorstwa polskiego plakacisty Michała Batorego

Wybrane dla Ciebie

Denise Richards o wycieku nagich zdjęć: "Czułam wstyd". W sądzie opisała skutki
Denise Richards o wycieku nagich zdjęć: "Czułam wstyd". W sądzie opisała skutki
Była "zaczadzona" Stalinem. "Wielka aktorka, a tak podły człowiek"
Była "zaczadzona" Stalinem. "Wielka aktorka, a tak podły człowiek"
Powraca po raz ostatni. Poszli na całość. Najdroższy w historii
Powraca po raz ostatni. Poszli na całość. Najdroższy w historii
Premiera filmu "Prześwit": Daria Polunina o swojej roli
Premiera filmu "Prześwit": Daria Polunina o swojej roli
HBO odsłania karty. Nowy hit na horyzoncie
HBO odsłania karty. Nowy hit na horyzoncie
Nowy kit Netfliksa. "Agatha Christie przewracałaby się w grobie"
Nowy kit Netfliksa. "Agatha Christie przewracałaby się w grobie"
"Predator" z zaskakującym oznaczeniem wiekowym. To pierwszy raz w historii
"Predator" z zaskakującym oznaczeniem wiekowym. To pierwszy raz w historii
Jolie opisuje rozwód z Bradem Pittem. Domaga się 33 tys. dolarów
Jolie opisuje rozwód z Bradem Pittem. Domaga się 33 tys. dolarów
Powraca polski przebój. Drugą część obejrzało w kinach 650 tys. widzów
Powraca polski przebój. Drugą część obejrzało w kinach 650 tys. widzów
Ależ się zmienił. Pierwsze zdjęcia z nowego serialu Netfliksa
Ależ się zmienił. Pierwsze zdjęcia z nowego serialu Netfliksa
Miał być kit, wyszedł przebój. Kinowy film już podbija polskie domy
Miał być kit, wyszedł przebój. Kinowy film już podbija polskie domy
Costner się nie poddaje. Poleciał po pieniądze do Arabii Saudyjskiej
Costner się nie poddaje. Poleciał po pieniądze do Arabii Saudyjskiej