Rozkochiwał w sobie dziewczyny Bonda. Rola 007 przeszła mu koło nosa
John Richardson był brytyjskim aktorem, który największe sukcesy odnosił w latach 60. i 70. Miał nawet zastąpić Seana Connery'ego w roli Jamesa Bonda w jednym z filmów. Ostatecznie musiał się zadowolić jego dziewczynami, które rozkochiwał w sobie w prawdziwym życiu.
O śmierci Johna Richardsona poinformował portal Cinema Retro. Aktor z Worthing w hrabstwie Sussex zmarł 5 stycznia z powodu koronawirusa. 19 stycznia skończyłby 87 lat.
Richardson, rocznik 1934, po służbie w marynarce zainteresował się aktorstwem i szybko został dostrzeżony przez łowcę talentów z 20th Century Fox. Podpisał kontrakt, ale w pierwszych filmach z końca lat 50. grał role niewymieniane w napisach końcowych. Przełom w jego karierze nastąpił w 1965 r., gdy zagrał w kultowym filmie przygodowym "Ona" u boku takich legend jak Peter Cushing i Christopher Lee.
W obsadzie znalazła się też szwajcarska seksbomba Ursula Andress – pierwsza dziewczyna Bonda ("Dr. No"), a prywatnie kochanka Richardsona. Złośliwi twierdzą, że bycie partnerem Andress to największa rola w dorobku Richardsona.
Co ciekawe, dwa lata po premierze filmu "Ona" Richardson ożenił się z inną dziewczyną Bonda -  Martine Beswick ("Pozdrowienia z Rosji", "Operacja Piorun"). On sam ubiegał się o rolę agenta 007 w epizodzie pt. "W tajnej służbie jej Królewskiej Mości" (1969). Lepszy na castingu okazał się jednak George Lazenby. Małżeństwo z Beswick zakończyło się rozwodem w 1973 r.
Później zagrał m.in. w hicie "Milion lat przed naszą erą" z Raquel Welch, a w latach 70. i 80. Richardson został gwiazdą kina włoskiego. Grał w takich produkcjach jak "Frankenstein '80", "Torso" czy "Kaczka w pomarańczach".
Ostatni raz pojawił się przed kamerą w 1994 r. w telewizyjnym filmie "Milner". Po zakończeniu kariery filmowej zaszył się na angielskiej prowincji i zajął się fotografią.