Jolanta Wołłejko: zaciągnęła do ołtarza jednego z największych amantów PRL‑u
22.04.2016 | aktual.: 22.03.2017 12:24
Odradzano jej ten związek
43 lata temu, 22 kwietnia 1973 roku, odbyła się premiera jeden z najpopularniejszych polskich komedii, „Poszukiwany, poszukiwana” w reżyserii Stanisława Barei. Jedną z mniejszych rólek zagrała Jolanta Wołłejko – aktorka znana głównie z epizodów i... z powodu sławnego męża.
Wołłejko udało się bowiem zaciągnąć do ołtarza jednego z największych amantów PRL-u, Tadeusza Plucińskiego. Aktora, do którego wzdychały rzesze kobiet – i który, jak się okazało, chętnie z ich względów korzystał. Nawet wtedy, kiedy miał na palcu obrączkę.
**Aktorka przyznawała, że przyjaciele i rodzina, a zwłaszcza ojciec, który doskonale znał jej wybranka, odradzali jej ten związek i twierdzili, że Pluciński nigdy się nie ustatkuje. Ona jednak, zakochana, nie słuchała. I nawet kiedy się rozstali, zapewniała, że nie żałuje swojej decyzji.
href="http://film.wp.pl/jolanta-wollejko-zaciagnela-do-oltarza-jednego-z-najwiekszych-amantow-prl-u-6025224574723201g">CZYTAJ DALEJ >>>
Trzy tysiące kochanek
Tadeusz Pluciński (na zdjęciu wraz z żoną, Jolantą Wołłejko), największy amant PRL-u, nigdy nie krył się ze swoimi miłosnymi podbojami. Przez lata krążyła plotka, że aktor miał ponad trzy tysiące kochanek.
- Marcello Mastroianni powiedział: Ja nie zdobywam kobiet, nie walczę o nie, ja po prostu im się poddaję. W moim przypadku było bardzo podobnie. To nie ja miałem kobiety. To kobiety miały mnie – twierdził w wywiadzie dla Gazety Wyborczej.
Przyznawał, że korzystał z życia na całego. Głośnym echem odbił się na przykład jego romans z seksbombą, Kaliną Jędrusik, która była wówczas żoną Stanisława Dygata.
Cztery małżeństwa
Przed ołtarzem Pluciński stawał kilka razy. Jego pierwszą żoną została śpiewaczka operowa Barbara Brun Barańska, ale ich uczucie szybko się wypaliło.
Potem amant szczęścia szukał w ramionach aktorki Ilony Stawińskiej, ale kobieta miała wreszcie dość jego zdrad i zażądała rozwodu.
Rozpadło się i małżeństwo z tancerką Krystyną Mazurówną, która zarzucała mu, że wykorzystuje ją finansowo. To dlatego, gdy Pluciński oznajmił, że zamierza wziąć ślub po raz czwarty, z młodszą od niego o 18 lat Jolantą Wołłejką, ludzie odnieśli się do tej informacji sceptycznie i nie wróżyli im szczęśliwej przyszłości.
Ojciec wpadł w szał
- Poznaliśmy się w Teatrze Polskim, gdzie oboje graliśmy. To on zwrócił na mnie uwagę i zaczął dążyć do bliższej znajomości. Oczywiście cholernie mi się podobał! I byłam szczęśliwa, że wybrał mnie. Nie, nie zapaliła mi się żadna lampka ostrzegawcza – wspominała w Claudii Wołłejko.
Lampka zapaliła się za to Czesławowi Wołłejko, ojcu Jolanty.
- Wpadł w szał, bo wcześniej był moim kolegą z jednego teatru, dzieliliśmy garderobę i co tu dużo mówić, uważał, że nie mam najlepszej reputacji – opowiadał Pluciński w Gazecie Wyborczej. - Nie wierzył, że chcę z nią założyć rodzinę, zmienić się, bo byłem zakochany po same uszy. Potem urodzili się moi synowie, a między jednym a drugim porodem, w 1974 roku, wzięliśmy ślub.
Niewybredne rady dla panny młodej
Ślub, jak wspomina Pluciński, wzięli szybko, z rozsądku.
- Miałem wyjechać z teatrem do Stanów. Uważałem, że czasy są niepewne, a ja będę daleko od bliskich. Chciałem zabezpieczyć Jolę i synka – mówił. - Pamiętam, jak Pawełek w urzędzie stanu cywilnego, ubrany w elegancki garniturek, wołał uradowany: "Moi rodzice biorą ślub. Moi rodzice biorą ślub".
- Naszym świadkiem był Janek Kociniak, a jednym z gości Janek Kobuszewski. Szeptem dawali niewybredne rady Joli, pannie młodej, tak żeby wszyscy słyszeli. Byłem szczęśliwy. Obiecywałem sobie nigdy się nie rozstać – opisywał ten wyjątkowy moment w książce „Na wieki wieków amant”.
''Swoją byłą żonę uczyniłem teściową''
Gdy Wołłejko związała się z Plucińskim, jej kontakt z ojcem praktycznie przestał istnieć. Okazało się bowiem, że ojciec Jolanty poślubił Ilonę Stawińską, byłą żonę Plucińskiego.
- Jak opowiem tę historię, to ktoś pomyśli, że zwariowałem. Ożeniłem się z Jolą, podczas gdy moja poprzednia żona Ilona wyszła za mąż za ojca Joli. Wzięliśmy ślub, urodzili nam się synowie. Tak więc swoją byłą żonę uczyniłem najpierw teściową, a potem babcią... - opowiadał w Super Expressie.
Związek z Wołłejko nie przetrwał jednak próby czasu i Pluciński znów rzucił się w wir romansów. Twierdzi jednak, że z żoną rozstał się po przyjacielsku i wciąż utrzymują ze sobą przyjacielskie relacje.
- Ze wszystkimi żonami żyję dobrze, rozmawiamy ze sobą, dzwonimy, poza Iloną... Ale z Jolą, ostatnią żoną, kontaktuję się – dodawał.
''Widzę, ile straciłem''
Pluciński przyznawał, że żałuje rozwodu z Wołłejko.
- Z perspektywy czasu widzę, ile przez to straciłem. Gdy Jola pierwszy raz wspomniała o rozwodzie, nie potraktowałem tego poważnie – przyznawał ze smutkiem w Gazecie Wyborczej.
- Mój mąż nigdy nie ukrywał, iż podobają mu się inne kobiety. Czy to nie bolało? Jasne, że tak. Każda kobieta w takiej sytuacji cierpi, ale gdy ma dzieci, na czymś jej zależy... Nasze małżeństwo nie przez jego zdrady się rozpadło, na to się nałożyło wiele spraw. Tak naprawdę jednak nigdy się na nim nie zawiodłam. Dziś przyjaźnimy się, możemy na siebie liczyć – mówiła Wołłejko w Claudii.
Pluciński dodawał zaś, że wielu znajomych radziło im, by ponownie się pobrali, bo „żyją jak małżeństwo”.
- Dzwonimy do siebie codziennie – przyznawał. - Jola przyjeżdża i sprawdza, co mam w lodówce, przywozi mi zakupy. Kiedyś zażartowała: Wiesz co? Gdy kiedyś umrzesz, ja przyjdę na twój grób i na pewno zastanę karteczkę: „Jestem w kwaterze numer sześć, u pani Zosi, zaraz wracam”.
(sm/mn)