Kiedy Ewa Wawrzoń pokonała chorobę, myślała, że może odetchnąć z ulgą. Wtedy dopadła ją kolejna tragedia
Przez długie lata uchodzili za idealne małżeństwo. Ewa Wawrzoń, która obchodzi właśnie 80. urodziny, i Janusz Bukowski doskonale się uzupełniali i wspierali nawzajem. Byli nierozłączni zarówno w domu, jak i na scenie.
Teatr był ich największą pasją, ale nigdy nie zaniedbywali rodziny. Gdy na świat przyszedł ich ukochany syn Michał, Wawrzoń na jakiś czas zrezygnowała z pracy, aby jak najwięcej czasu poświęcić dziecku.
A kiedy ciężko zachorowała, mąż trwał u jej boku i nie pozwalał, by straciła siły do walki z nowotworem. I, faktycznie, dzięki jego wsparciu Wawrzoń zdołała pokonać chorobę. Ale radość nie trwała długo. Kilka miesięcy później doszło bowiem do tragedii.
Teatr jest najważniejszy
Wawrzoń urodziła się w Krakowie i tam też w 1958 roku ukończyła PWST. Zaraz potem otrzymała angaż w Starym Teatrze. Równocześnie próbowała swoich sił przed kamerami, choć zazwyczaj można ją oglądać w rolach drugoplanowych lub epizodycznych.
Na początku kariery pojawiła się w "Pigułkach dla Aurelii", "Ostatnim strzale", "Moim drugim ożenku" czy "Dwóch żebrach Adama". Ale nie zależało jej na wielkiej popularności. Aktorka nigdy nie kryła, że najbardziej ceni sobie teatr i możliwość występowania na scenie.
Tego samego zdania był Janusz Bukowski (na zdjęciu poniżej), który po ukończeniu warszawskiej szkoły teatralnej został zaangażowany przez Adama Hanuszkiewicza do Teatru Powszechnego. Tam odnosił kolejne sukcesy, zdobywając uznanie krytyki i publiczności.
Lubiany i poważany
Widzowie kojarzą Bukowskiego często głównie dzięki roli zbójnika Wróblika w „Janosiku”. Aktor wystąpił też m.in. w takich filmach jak "Wesele", "C.K. Dezerterzy", "Obywatel Piszczyk", "Korczak" czy "Sara". Zajmował się również dubbingiem.
Podobno nie dało się go nie lubić. Przyjaciele i współpracownicy opisywali go jako człowieka uczciwego, z zasadami, pełnego pasji.
- Cieszył się ogólnym uznaniem i sympatią. Wrażliwy, zrównoważony i uczciwy – mówił o nim znawca teatru Witold Sadowy na łamach „Gazety Wyborczej”. - Bezkonfliktowy. Wszystkie sprawy rozwiązywał na drodze porozumienia. Cały czas doskonalił swoją wiedzę i umiejętności.
Długie podchody
To wszystko sprawiało, że kobiety wręcz przepadały za Bukowskim. Ale on, skupiony na pracy, nawet nie myślał o romansach. Nawet kiedy poznał Ewę Wawrzoń, musiały minąć aż cztery lata nim zdecydował się na jakiś krok.
Tym bardziej, że oboje mieli za sobą nieudane związki. I choć szybko przypadli sobie do gustu, żadne z nich nie chciało tego okazać.
- Wobec kobiet byłem nieśmiały i, z góry określając swoje szanse jako nierealne, raczej wycofywałem się w przedbiegach - mówił w książce "Być dzieckiem legendy".
W dodatku Wawrzoń zupełnie nie zwracała na niego uwagi. Bukowski przychodził czasem do jej garderoby, by posłuchać, jak plotkuje z koleżankami, ale sam nie wtrącał się do rozmów.
Idealna para
Zbliżyć udało im się dopiero na wyjeździe teatralnym i wreszcie postanowili dać sobie szansę. Wkrótce zostali parą, a niedługo potem wzięli ślub. Łączyło ich wiele, acz przede wszystkim miłość do aktorstwa. Traktowali swoją pracę bardzo poważnie, dlatego po weselu pognali do teatru, aby wziąć udział w wieczornym przedstawieniu.
- Oboje to uroczy, czarujący koledzy. Ciepli i serdeczni. Teatr traktujący jak posłannictwo – wspominał Witold Sadowy.
Bukowski i Wawrzoń bez problemu łączyli życie prywatne i zawodowe. Chętnie też występowali razem na scenie.
Dopiero w 1971 roku, gdy na świat przyszedł ich syn, Wawrzoń zdecydowała się nieco usunąć w cień i zająć się domem. Bukowski tymczasem wciąż się rozwijał. Ukończył studia reżyserskie, został dyrektorem teatru i, naturalnie, nie zapomniał o aktorstwie.
W zdrowiu i chorobie
Praca schodziła jednak na dalszy plan, gdy w rodzinie pojawiały się problemy. Kiedy u Wawrzoń wykryto chorobę nowotworową, Bukowski spędzał z nią każdą wolną chwilę, mobilizując do walki z rakiem.
Udało się im wyjść z tej batalii zwycięsko. Wydawało się, że wszystko jest już na dobrej drodze i małżonkowie będą mogli odetchnąć z ulgą.
Niestety, kilka miesięcy później, gdy Bukowski, cieszący się do tej pory doskonałym zdrowiem, wyjechał do Pragi, doszło do tragedii. 22 września 2005 roku aktor dostał ataku serca i zmarł.
Rodzinna tradycja
- Był w pełni sił twórczych. Pojechał do Pragi zdrowy, w sprawach zawodowych, reprezentując Związek Zawodowy Aktorów Polskich, którego był współzałożycielem i prezesem, i już nie wrócił. Serce odmówiło posłuszeństwa – wspominał z żalem Sadowy.
- Zmarł w mieście, które lubił, po dobrym obiedzie z kolegami, szybko i bez cierpienia - dodawał jego syn.
Ewa Warzoń (na zdjęciu powyżej) od dawna nie pojawia się na ekranach. Ostatni raz wystąpiła gościnnie w kilku serialach w 2009 roku - "Plebanii", "Siostrach" i "Samym życiu".
Za to syn pary, Michał, kontynuuje rodzinną tradycję. Nawet występuje w warszawskim Teatrze Ochoty, tym samym, na deskach którego pojawiał się niegdyś jego ojciec.