"Klecha". To miał być film TVP o dobrym księdzu. Sprawa skończyła się w sądzie

Produkcja o radomskim opozycjoniście ks. Romanie Kotlarzu miała trafić do kin w 2019 r., a wciąż tak się nie stało. Prezes Kurski i inni pracownicy TVP naciskali na twórców "Klechy", aby przemontowali swój film. W końcu ich drogi się rozeszły, ale na tym nie koniec problemów - filmowcy pozwali producenta za nieopłacone honoraria.

Mirosław Baka jako ks. Roman Kotlarz w filmie "Klecha"
Mirosław Baka jako ks. Roman Kotlarz w filmie "Klecha"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

23.05.2022 | aktual.: 23.05.2022 20:59

To miała być odpowiedź TVP na "Kler". Sfilmowana historia ks. Kotlarza, który był prześladowany przez SB za swoje antykomunistyczne kazania, a ataki nasiliły się w 1976 r. po tzw. wydarzeniach radomskich, miała przywrócić dobry obraz przedstawicieli duchowieństwa. Jednak efekt końcowy "Klechy" w reżyserii Jacka Gwizdały miał nie zadowalać TVP, jednego z koproducentów filmu.

Jak podaje "Gazeta Wyborcza", pracownicy Agencji Kreacji Filmu i Serialu TVP zażądali usunięcia z produkcji sceny, w której inni księża krytykują głównego bohatera. Padają oskarżenia o posiadanie dziecka, nadużywanie alkoholu i nie pobierania opłat za usługi duszpasterskie. "Czy film ma oskarżać duchowieństwo, czy też ukazać heroiczną postawę księdza przy niedojrzałości jego braci w wierze?" - pytano reżysera w korespondencji mailowej z TVP.

Problematyczna miała być też postać księdza TW granego przez Janusza Chabiora. "W jednej ze scen negocjuje z funkcjonariuszem SB wysokość kwoty, jaką władza przeznaczy na remont kościoła, śpiewniki czy pocztówki z pozdrowieniami z pielgrzymki" - czytamy.

Przedstawicielom telewizji przeszkadzała też postać inteligentnego i cynicznego agenta SB, w którego wcielił się Piotr Fronczewski.

- Prezes TVP zapytał mnie: "Czy postać księdza TW jest potrzebna w filmie?". Kiedy odpowiedziałem, że to część historii, zapytał: "Wiem, że tak było, ale po co o tym przypominać?" - mówi "GW" reżyser Jacek Gwizdała.

Twórcy "Klechy" nie zamierzali ustąpić, więc po kilku miesiącach sporu w 2019 r. producent Andrzej Stachecki rozwiązał umowę z TVP, a nowym koproducentem został Monolith Films. Kiedy po pandemicznej przerwie zdawało się, że jesienią 2021 r. film zostanie pokazany na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni oraz na Warszawskim Festiwalu Filmowym, okazało się, że producent zalega z zapłatą honorariów, przez co wycofał się z rywalizacji w konkursach.

- Wystawiłem faktury po ukończeniu zdjęć. Producent ma dwa tygodnie na zapłacenie honorarium. Powinienem mieć pieniądze na koncie jeszcze w 2018 r. Do dzisiaj nie dostałem ani grosza. Ponad 30 lat jestem w tej branży i nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem - wyjaśnia odtwórca głównej roli Mirosław Baka.

Sytuacja ta dotyczy innych aktorów, reżysera oraz pozostałych filmowców. Zapłaty od producenta nie doczekali się zmarli niedawno Ryszard Kotys i Ignacy Gogolewski. Sprawa trafiła do sądu.

- Wyliczyliśmy, że nieopłaconych jest ponad 100 osób. Wysokość długu Andrzeja Stacheckiego oszacowałam na ok. 1,5 mln zł (bez odsetek i kosztów sądowych oraz egzekucyjnych) - mówi "Wyborczej" radczyni prawna Anna Jarosińska-Kołakowska.

Blisko 2 mln zł długu Stachecki ma też wobec miasta Radom, koproducenta "Klechy" za niedotrzymanie zapisów umowy. Sytuację miało uratować porozumienie z Monolith Films, który zamierza pozyskać za darmo prawa autorskie pod warunkiem spłacenia wierzycieli.

Kością niezgody pozostaje jednak postać reżysera, który rzekomo zdaniem Mariusza Łukomskiego z Monolith Films, jak i dyrektora PISF Radosława Śmigulskiego nie powinien pojawić się w napisach końcowych produkcji. Publiczna instytucja przyznała 3 mln zł dotacji dla "Klechy".

- Podejrzewam, że problemy finansowe są tylko pretekstem, aby tego filmu nie pokazywać. Nie widzę innego wytłumaczenia - twierdzi montażysta Marek Król.

Napięta sytuacja produkcji spotkała się z odezwą Mirosława Baki i Piotra Fronczewskiego, którzy w liście do dyrektora PISF napisali: "My w państwie Prawa i Sprawiedliwości czekamy na sprawiedliwość od ponad dwóch lat. Dlaczego tak wielka grupa ludzi ma płacić za niekompetencje Andrzeja Stacheckiego?".

Śmigulski podkreśla, że "PISF nie ma bezpośrednich narzędzi mogących sprawić, że producent spłaci ludzi, którzy nie dostali honorarium. Mamy pośredni wpływ. Możemy wypowiedzieć umowę producentowi i cofnąć dotację". Jak dotąd, po blisko czterech latach sporu nie skorzystano z tego rozwiązania.

Słuchasz podcastów? Jeśli tak, spróbuj nowej produkcji WP Kultura o filmach, netfliksach, książkach i telewizji. "Clickbait. Podcast o popkulturze" dostępny jest na Spotify oraz w aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach. A co jeśli nie słuchasz? Po prostu zacznij.

Źródło artykułu:WP Film
Klechatvpmirosław baka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (46)