"Śmierć na Nilu". Klęska w kinach. Melodramat zamiast dobrego kryminału [BOX OFFICE]
"Śmierć na Nilu" miał być jednym z największych kinowych przebojów pierwszego półrocza 2022 r. Niestety, wszystko sprzysięgło się przeciwko filmowi. Obyczajowy skandal związany z aktorem Armie Hammerem, polityczna draka, której bohaterką jest Gal Gadot, oraz "ciężka ręka" reżysera Kennetha Branagha.
Premierę filmu "Śmierć na Nilu" wytwórnia przesuwała od kilkunastu miesięcy. Powodem była nie tylko pandemia, ale także obyczajowy skandal, jaki wybuchł po oskarżeniu aktora Armiego Hammera o poważne dewiacje seksualne. Afera wybuchła na początku 2021 r. po tym, jak 24-letnia kobieta oskarżyła go o gwałt i brutalne pobicie. Hammer od razu wyleciał z obsady kilku filmów, ale zdjęcia do "Śmierci na Nilu" zostały już zrealizowane. Wytwórnia nie mogła pozwolić sobie na nakręcenie od nowa wszystkich scen, w których wystąpił Hammer.
Z kolei Gal Gadot od pewnego czasu jest wrogiem publicznym w niektórych krajach arabskich. W jednym z wywiadów pochodząca z Izraela aktorka zdradziła bowiem, że miała zaszczyt służyć w izraelskiej armii. Co w samo w sobie nie jest żadną sensacją, bowiem obowiązkową służbę wojskową odbywają w Izraelu także kobiety.
Z tego powodu władze Libanu oraz Kuwejtu nie zgodziły się na pokazywanie "Śmierci na Nilu". Nie jest to zresztą pierwszy raz, gdy film z Gadot został zakazany w niektórych krajach regionu. Zdarzyło się to już w przypadku filmu "Wonder Woman".
Straty finansowe związane z zakazem rozpowszechniania "Śmierci na Nilu" w Libanie oraz w Kuwejcie nie są jednak duże. Właściwie nie mają żadnego znaczenie w kontekście klęski, jaką film poniósł w USA. A winą za to obarczono Kennetha Branagha, reżysera, który przed kilkoma dniami został wyróżniony trzema nominacjami do Oscara.
ZOBACZ TEŻ: "Śmierć na Nilu" (2022) - zwiastun filmu
"Śmierć na Nilu" oraz "Morderstwo w Orient Expressie" to najgłośniejsze powieści Agathy Christie. Zapewne dlatego, że zostały zekranizowane. "Śmierć na Nilu" po raz pierwszy trafiła do kin w 1978 r. Film z Peterem Ustinovem w głównej roli okazał się dużym przebojem. Zdobył Oscara za najlepsze kostiumy, został nominowany do Złotego Globu w kategorii najlepszy film zagraniczny (był bowiem brytyjską produkcją), trzech aktorów wyróżniono nominacją do nagrody BAFTA.
W 2004 r. miała premierę również udana telewizyjna adaptacja "Śmierci na Nilu", której gwiazdą był David Suchet. Co ciekawe, film nakręcono w Egipcie, na tym samym statku (PS Sudan), na którym powstała wersja z 1978 r.
W najnowszej ekranizacji powieści Agathy Christie w Herculesa Poirot wcielił się w Kenneth Branagh. Urodzony w Belfaście reżyser, aktor, scenarzysta i producent filmowy po raz drugi zagrał słynnego belgijskiego detektywa. I po raz drugi, zdaniem dużej części recenzentów, zawiódł. Zarówno, jako aktor, jak i reżyser.
Owszem, "Śmierć na Nilu" to solidne kino retro (Agatha Christie napisała kryminał w 1937 r.), które mimo pewnych zmian względem literackiego pierwowzoru, zostało zrealizowane w duchu powieści angielskiej pisarki.
Jednak wszystkie interwencje w oryginał, same w sobie być może konieczne, aby przełożyć książkę na współczesny język filmowy, okazały się wyjątkowo nieudane. W wersji Branagha zdecydowanie za dużo jest melodramatu, który zagadkę kryminalną zepchnął na dalszy plan.
O pochodzącym z Irlandii Północnej filmowcu można powiedzieć, że jest twórcą wybitym. Jakby nie patrzeć, stał się pierwszą w historii osobą, która w całej swojej karierze zdobyła nominację do Oscara w aż siedmiu różnych kategoriach: najlepszy film, reżyseria, scenariusz oryginalny, scenariusz adaptowany, najlepszy krótkometrażowy film aktorski, aktor pierwszoplanowy oraz drugoplanowy.
Ponadto wiele wskazuje na to, że w tym roku otrzyma w końcu nagrodę Amerykańskiej Akademii Filmowej. Za film "Belfast" nominowany jest w trzech kategoriach: film, reżyseria oraz scenariusz oryginalny.
Nie zmienia jednak faktu, że jego hollywoodzkie produkcje ("Belfast" jest filmem brytyjskim) są na ogół zrobione "ciężką ręką i z nieprzystającą do obrabianego materiału egzaltacją", jak pisał jeden z zachodnich recenzentów.
Sukces "Belfastu" sprawi zapewne, że klęska "Śmierci na Nilu" zostanie raczej zapomniana. Niemniej, kolejnej kinowej ekranizacji przygód Herkulesa Poirota nie należy się już spodziewać. Produkcja Kennetha Branagha, której budżet sięgnął 90 mln dol., podczas premiowego weekendu zarobiła w USA zaledwie 8,7 mln dol. (wraz z przedpremierowymi pokazami w kinach wielkoformatowych – 12,8 mln dol.). To wielka finansowa porażka.