Magazyn WP FilmKonrad Aksinowicz: Gdy ojciec zmarł, zrozumiałem, że już nie będzie pić

Konrad Aksinowicz: Gdy ojciec zmarł, zrozumiałem, że już nie będzie pić

"Powrót do Legolandu" z Maciejem Stuhrem w roli ojca alkoholika to jedno z największych zaskoczeń tegorocznego festiwalu w Gdyni. Reżyser opowiada w nim bardzo osobistą, bolesną historię. W rozmowie z WP mówi o swoim ojcu, terapii i sentymencie do lat 90.

Kadr z filmu "Powrót do Legolandu"
Kadr z filmu "Powrót do Legolandu"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Karolina Stankiewicz

Karolina Stankiewicz: Dlaczego zdecydowałeś się opowiedzieć tak osobistą, mocną historię?

Konrad Aksinowicz: W 2009 r. byłem na terapii grupowej. Spotykasz się tam z osobami, o których co tydzień dowiadujesz się coraz więcej. Odzieraliśmy historie z warstw, aż w końcu dochodziliśmy do rdzenia, że nikt do końca nie jest szczęśliwy. Nieudane małżeństwa, zdrady, a wszystko to w cieniu alkoholu. Bo to była terapia dla DDA. Pomyślałem wtedy, że skoro jestem filmowcem i sam w dzieciństwie przeżyłem traumę, to dlaczego mam o tym nie opowiedzieć w filmie? I tak zrodził się ten pomysł.

Postanowiłeś nakręcić tę historię w miejscu, w którym się wychowałeś.

Koledzy z dzieciństwa namawiali mnie, żebym stworzył film o naszym podwórku. I pomyślałem, że połączę te dwa pomysły w jeden. Połowa filmu będzie o podwórku, a połowa o ojcu.

Jak wyglądała praca nad scenariuszem?

Scenariusz napisałem w 3 dni. Miał 180 stron. Pisałem go sercem, leciałem, aż mi się skończyło. Ten scenariusz był bardzo dobrze odbierany, ale nie wiedziałem, co miałbym z niego wyciąć, a coś trzeba było. Więc na jakiś czas go odłożyłem. Jakoś podświadomie też czułem, że poruszam taki wszechświat, że jak zacznę w tym grzebać, to mój ojciec umrze. Ale w 2015 r., po "W spirali", mój ojciec był już w nie najlepszym stanie. Mieszkał sam i robił, co chciał. Pomyślałem wtedy, że zrobię ten film. Scenariusz dostał nagrodę na konkursie Script Pro, byłem w Szkole Wajdy, przymierzałem się do niego, ale cały czas czegoś mi brakowało. Wtedy ojciec zmarł. Zmarł w czwartek, a ja w poniedziałek musiałem kręcić trudną scenę o nim. Gdy odszedł, zakończyła się moja historia z nim, bo zrozumiałem, że on już więcej nie będzie pił. Wtedy już wiedziałem, że muszę zrobić ten film w sposób klasyczny, z domkniętym zakończeniem. Potrzebowałem punktu kulminacyjnego. Śmierć ojca mi go dała i było mi łatwiej dotrzeć do celu.

"Powrót do Legolandu" zaczyna się jak klasyczny film z nurtu coming of age. Mamy nastoletniego chłopca, który przeżywa swoje małe przygody z kolegami i domyślamy się, że w pewnym momencie będzie musiała w nim zajść jakaś zmiana. Ale gdy powraca ojciec, narracja zbacza na inne tory i nagle twój film staje się thrillerem. W trakcie seansu przychodziło mi na myśl "Lśnienie".

Cieszę się, że ta gatunkowość jest wyczuwalna. Chciałem pokazać, że był jakiś świat, w którym panował pokój. Nie było ojca. Ale w końcu wrócił. Gdy zaczął pić, dom zmienił się w pole walki. To mieszkanie rozpada się na naszych oczach. A "Lśnienie" wręcz studiowałem. Kubrick w filmie nie uwypuklił tego wątku, ale w książce Kinga Jack Torrance jest alkoholikiem. Stąd ten strach przed nim. Mój ojciec mi kiedyś powiedział: "Słuchaj, może robiłem różne rzeczy, ale nigdy cię nie uderzyłem". A ja mu wtedy odpowiedziałem: "Zawsze mogłeś". I tutaj jest ten thriller. Nie wiadomo, co się wydarzy, a spodziewamy się najgorszego.

Czy ten film był dla ciebie jakąś formą terapii?

Tak. To była końcówka terapii. Ojciec po śmierci długo śnił mi się pijany. Myślałem, że tak już będzie do końca życia. Ale kiedy skończyłem film, zaczął śnić mi się trzeźwy. A do tego zacząłem odnajdywać się w teraźniejszości. Bo ja długo żyłem przeszłością. Słuchałem muzyki z lat 90., lubiłem tamte gadżety. A teraz nagle kupiłem hulajnogę, doceniam filmy, muzykę XXI wieku. Czuję, jakbym się obudził. A mogło mnie to trzymać do końca życia.

Kadr z filmu "Powrót do Legolandu"
Kadr z filmu "Powrót do Legolandu"© Materiały prasowe

A co z widzami? Czy dla nich ten film też może zadziałać jak terapia?

Mam nadzieję, że u niektórych otworzy jakieś wrota. Dla wielu osób terapia to jest porażka. I jeszcze nie mogą pojąć, że trzeba płacić za to, jak lepiej coś sobie kupić w sklepie. Więc może niektórzy widzowie po moim filmie dojdą do wniosku, że może jednak warto dać szansę terapii.

Myślę, że wiele osób w Polsce będzie mogło przejrzeć się w twoim filmie, znaleźć część swojej historii.

Dlatego chciałem się skupić na dzieciństwie, na samym początku. Dlaczego DDA mają zespół podobnych cech? To wszystko ma swoją przyczynę.

Źródło artykułu:WP Film
konrad aksinowiczwywiadfilm
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)