"Kraina lodu 2" oczami ojca i 7‑latka. Dla mnie: przepiękne rozczarowanie
Pierwsza "Kraina lodu" bardzo nam się podobała, więc seans drugiej części był obowiązkowy. Disney sam sobie zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko i choć "dwójka" jest większa, piękniejsza i porusza istotne tematy, to nie bawiłem się na niej lepiej niż na pierwszej części.
Moje dziecko było bardziej wyrozumiałe i okazało większy entuzjazm po seansie. Bez ogródek przyznał, że "Kraina lodulodu 2" podobała mu się nawet bardziej niż "jedynka". Nie dziwię się, bo nowy hit Disneya ma bardziej przygodowy charakter, który pasuje do jego gustu. W scenariusz wpleciono całą mitologię, bohaterki i bohaterowie odkrywają nowe krainy, pojawiają się baśniowe stwory i fenomenalne sceny akcji. Jakieś minusy? "Za dużo śpiewali".
Mnie bardziej od ilości śpiewanych sekwencji bardziej przeszkadzał brak hitu na miarę "Mam tę moc"/"Let it Go" z pierwszej części. Trudno sobie wyobrazić "Krainę lodu" bez tamtego przeboju, tymczasem "dwójka" ma na tym polu poważny problem. Z woli Disneya takim odpowiednikiem "Mam tę moc" jest piosenka "Chcę uwierzyć snom"/"Into the Unknown", która rozbrzmiewa w kluczowej scenie i przy napisach końcowych.
W polskiej wersji śpiewana przez Katarzynę Łaskę (Elsa) ma mocny, wpadający w ucho refren i jeden fajny wątek do nucenia. Ale sam refren nie jest tak łatwy do czystego zaśpiewania jak "Mam tę moc", bo wymaga mocnego, wysokiego głosu. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by śpiewać tak jak Olaf w jednej przezabawnej scenie, w której to on zarzuca Elsie fałsz.
Tekst piosenki "Into the Unknown" w oryginale jest zresztą ciekawym spojrzeniem na treść całego filmu. "Miałam już przygodę, nie chcę niczego nowego. Boję się ryzyka, które podejmę, jeśli pójdę za tobą w nieznane, w nieznane, w nieznane…" – śpiewa Elsa. W polskiej wersji wydźwięk jest nieco inny: "Wystarczy mi przygód, na błąd już nie stać mnie. Ryzykowałabym za wiele i choć boję się, chcę uwierzyć snom…".
Z tej podróży w nieznane próbowano uczynić główny wątek całej opowieści. Ale wielu recenzentów podziela zdanie, że na prawdziwe nieznane i nieodkryte trzeba będzie poczekać do trzeciej części. Choć twórcy nakreślili tu całą nową mitologię i zabrali widza do tajemniczej krainy, to podróż w nieznane jest bardzo pozorna. Fabuła szybko robi się przewidywalna, a kolejne wątki pretekstowe. "Zaskakujące zwroty akcji" są widoczne na kilometr. Podobnie jak działania marketingowe – nie trzeba być specem w tej dziedzinie, by przewidzieć, które sceny i nowe postacie (Elsa na koniu, ognisty słodziak itd.) zostały zaprojektowane przede wszystkim z myślą o zabawkach.
Oczywiście wybierając się na film Disneya nie można oczekiwać niczego innego niż komercji. "Kraina lodu 2" jest znakomicie wymyślona pod kątem biznesowym, dostarcza dużo wrażeń, autentycznie bawi i wzrusza. Musicalowe piosenki robią świetną robotę, nawet jeśli dla niektórych może być ich za dużo. Największe wrażenie robi jednak przepiękna warstwa graficzna. W wielu scenach trudno odgadnąć, czy mamy do czynienia z fotorealistyczną animacją komputerową, czy to może prawdziwe scenerie. Pod tym względem "Kraina lodu 2" nie ma sobie równych, jest bardzo efektowna i zapadająca w pamięć.
Jednak pod tą przepiękną warstwą czuć zmarnowany potencjał. Scenariusz odpowiada na wiele pytań, które zadawaliśmy sobie po pierwszej części (moc Elsy, rodzice sióstr). Podkreśla moc siostrzanej miłości i życia w zgodzie z naturą. Ale z kina wyszedłem rozczarowany. Nie poczułem mocy pierwszej części, choć na każdym kroku starano się zrobić więcej, lepiej i bardziej.
Na pewno jest ładniej, zabawniej (Olaf rządzi, ale relacja Anny i Kristoffa też jest źródłem świetnych żartów) i bardziej widowiskowo. Przewidywalność i ten strach pójścia w nieznane, zaskakujące rejony odebrał jednak szansę na powstanie znakomitego filmu. Disney nie spieszył się z nakręceniem "dwójki", więc liczyłem, że po 6 latach otrzymamy coś naprawdę wyjątkowego. "Kraina lodu 2" to dobra kontynuacja i świetne widowisko, ale także film uszyty na miarę oczekiwań speców od marketingu.