"Król Lew" plagiatem anime? Remake hitu Disneya przywołał sprawę sprzed lat
"Król Lew" niedawno zawitał do kin w odświeżonej wersji. Premiera remake’u hitowej animacji Disneya sprawiła jednak, że wróciła dyskusja, czy film jest plagiatem anime "Kimba Biały Lew".
"Król Lew" plagiatem anime?
Wielu ludzi z sentymentem wspomina animację Disneya "Król Lew" z 1994 roku. Wtedy pojawiła się dyskusja, czy film jest plagiatem anime "Kimba Biały Lew" z 1965 roku. Po premierze remake’u kultowego filmu animowanego w internecie znów pojawił się temat plagiatu.
Reżyserzy filmu animowanego Disneya, Roger Allers i Rob Minkoff, zaprzeczali, że ukradli pomysł z kreskówki Osamu Tezuki, choć wiedzieli o istnieniu anime. Aller swego czasu pracował w Tokio przy animacjach w okresie działalności Japończyka.
Istnieją podobieństwa pomiędzy animacjami, np. podobne imiona głównych bohaterów (Kimba, Simba). Jednak można to potraktować jako czysty przypadek. Simba w języku suahili oznacza po prostu lwa. Co ciekawe, główny bohater "Króla Lwa" pierwotnie też miał być biały.
Pojawiają się podobne postacie i ujęcia, np. złym bohaterem jest lew z blizną nad lewym okiem, którego sługami są dwie wierne hieny, albo motyw chmury, w której ukazuje się zamordowany ojciec głównego bohatera. Podobieństwo widać też w finałowej walce.
Mimo podobieństw studio Tezuka Productions nigdy nie skierowało sprawy do sądu. Spekuluje się, że Disney zapłacił japońskim producentom za milczenie.