„Królewicz Olch”: piękna pretensja [RECENZJA]
Niezwykle plastyczna wyobraźnia Kuby Czekaja i wrażliwość operatora Adama Palenty kolejny raz nie zawodzą. Pokazywany w ramach 41. Festiwalu Filmowego w Gdyni „Królewicz olch” to wizualny majstersztyk. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że gdyby nie formalna ekstrawagancja, to film przeszedłby zapewne bez echa.
Jeszcze nie opadł kurz po głośnym „Baby Bump”, którym Czekaj wywalczył sobie status jednego z najoryginalniejszych młodych twórców (czytaj naszą recenzję)
, a na ekrany wchodzi jego drugi, a dokładniej pierwszy film. Pomysł na „Królewicza Olch” zrodził się bowiem na długo przed „Baby Bump”, zrealizowanym w przerwie zdjęciowej jako poboczny projekt.
Porównania między filmami są nieuniknione, bo choć nie było to intencją twórców, oba obrazy stanowią nieformalny dyptyk poświęcony dorastaniu. W „Baby Bump” Czekaj opowiadał o trudach związanych z pokwitaniem, „Królewicz” skupia się na dojrzewaniu duchowym, poszukiwaniu tożsamości i potrzebie spełnienia. Na ekranie pojawiają się również ci sami aktorzy - Agnieszka Podsiadlik i Sebastian Łach, którym tym razem towarzyszy rewelacyjny Stanisław Cywka. Lecz tu podobieństwa się kończą, bo gdzie „Baby Bump” radośnie szokuje campem i dosadnością, tam „Królewicz Olch” uderza w śmiertelnie poważne i niestety nieznośnie pretensjonalne tony.
Film Czekaja jawi się bardziej jako dzieło z pogranicza perfekcyjnie zrealizowanego artystycznego eksperymentu, pod niezwykle efektowną formą skrywającego w gruncie rzeczy banalną historię. Ekranowe losy rodziców nieradzących sobie z trudami wychowania genialnego 14-latka osnuto wokół motywu z ballady Goethego. W opowieść o dysfunkcyjnej rodzinie wkrada się więc dualizm, który w połączeniu z frapującym symbolizmem, odrealnieniem oraz mało przejrzystą narracją sprawia, że całość staje się nieczytelna i trudna w odbiorze. Co przede wszystkim urzeka w filmie Czekaja, to strona wizualna. „Królewicz olch” to pod tym względem jeden z najlepiej zrealizowanych polskich filmów ostatnich lat. Na szczególne brawa zasługują nie tylko zdjęcia wspomnianego Palenty, ale także wspaniała robota scenografek, Anny Wunderlich i Kariny Baran.
Reżyserowi na pewno nie można odmówić odwagi i żelaznej konsekwencji. Czekaj nakręcił kino hermetyczne, wymagające i nieidące na żadne kompromisy wobec widza. Jego „Królewicz Olch” na pewno znajdzie oddaną publiczność, gotową podjąć intelektualne wyzwanie, bez wahania rzucając się w gąszcz znaczeń i interpretacji. Jednak wszystko wskazuje, że film „skazany” jest przede wszystkim na obieg festiwalowy, a nie sukces kasowy.
Ocena: 5/10