Takie filmy jak ten zdarzają się raz na kilka lat. Debiut Kuby Czekaja to strzał świeżej energii, jakiej dawno nie było w polskim kinie. „Baby Bump” jest brawurową opowieścią inicjacyjną i komiksową w formie wiwisekcją lęków związanych z szybko zmieniającym się ciałem. Czekaj obnażył wielkie piękno i wielką ohydę dojrzewania w filmie bezwstydnie odważnym i oryginalnym. Przekonuje - hasło promocyjne nie kłamie - że dojrzewanie nie jest dla dzieci, inna sprawa, że ten film powinien zobaczyć każdy dorosły.
W „Baby Bump” wszystko jest na maksa: podkręcona kolorystyka, punkowy montaż i przesadzone aktorstwo, ale wyraźnie czuć w tym filmie autorski pazur, obsesję, reżyserską maestrię i lekkość, rzadko spotykaną u dojrzałych reżyserów, a co dopiero u debiutantów.
Fabuła ociera się o groteskę, balansuje na granicy absurdu, daje ujście szalonej wyobraźni reżysera. Czego tu nie ma? Główny bohater Mickey (Kacper Olszewski), wrażliwy chłopiec z przerośniętymi uszami, handluje swoim moczem, aby jego koledzy mogli uniknąć kary podczas testów na obecność narkotyków. Zanim zbierze pieniądze na operację swoich wielkich uszu, przykleja je do głowy klejem. Musi walczyć o siebie nie tylko w szkole, gdzie jest gnębiony, ale także ze swoją matką, która go bez przerwy upupia.
Bohaterowie posługują się dziwnym zlepkiem języka polskiego i angielskiego. Ich rozmowy są zniekształcone, jak w prozie Doroty Masłowskiej, wulgaryzmy znikają pod naporem tej dziwnej nowomowy, która wpada w ucho i działa jak wirus, podobnie jak niezwykle bogaty język wizualny. Dużo tu dialogów, ale nie ma wątpliwości, że są odpryskiem obrazu, który jest królestwem Czekaja. Reżyser bawi się swobodnie teledyskową estetyką reklamy, porno i animacji, aby opowiedzieć, że dojrzewanie jest stanem granicznym i niebezpiecznym jak w “Lolicie” Nabokova.
Seksualność w "Baby Bump" to temat na solidną rozprawę magisterską. Widać w tym filmie wyraźnie wpływ pornografii - która nigdy nie była dostępna bardziej niż dziś - na wyobraźnię dziecka. Żywioł dojrzewającego ciała, intensywny jak u Gombrowicza, wyznaczany przez rytm nocnych polucji, pojawiających się każdego dnia nowych pryszczy, włosów rosnących jak trawa po deszczu, spotyka się z katalogiem wyobrażeń na temat seksu rodem z planu filmu dla dorosłych. Czas niewinnych chłopców i dziewczynek bezpowrotnie minął.
Cokolwiek napisze się o tym filmie, nic nie zastąpi seansu w kinie. "Baby Bump" będzie dzielił widownię, ale ten radykalny wizualnie eksperyment nie pozostawi nikogo obojętnym. Co do jednego nie ma wątpliwości, to jeden z najbardziej wyrazistych i oryginalnych głosów w polskim kinie od wielu lat. O którym ostatnim debiucie można tak powiedzieć?
Ocena: 8/10
Łukasz Knap