Mówi się, że to Wachowscy wprowadzili kino w XXI wiek. Można psioczyć na sequele, ale fakt pozostaje faktem, że ich „Matrix” zapowiadał nową erę. Czy istotnie pociągnął ją za sobą, to już kwestia osobna i dyskusyjna, lecz był to blockbuster godny przełomu tysiącleci, który sprowokował pisarzy do pisania, myślicieli do myślenia, a samo utalentowane rodzeństwo do kolejnych artystycznych podróży. Choć potem częściej błądzili, niż maszerowali szerokimi szlakami.
Mówi się, że to Wachowscy wprowadzili kino w XXI wiek. Można psioczyć na sequele, ale fakt pozostaje faktem, że ich „Matrix” zapowiadał nową erę. Czy istotnie pociągnął ją za sobą, to już kwestia osobna i dyskusyjna, lecz był to blockbuster godny przełomu tysiącleci, który sprowokował pisarzy do pisania, myślicieli do myślenia, a samo utalentowane rodzeństwo do kolejnych artystycznych podróży. Choć potem częściej błądzili, niż maszerowali szerokimi szlakami.
„Jupiter: Intronizacja” również zapowiada się na wysokobudżetową ekstrawagancję, która okazać się może albo kolejnym dziełem wizjonerskim, albo tandetą niesłychaną.
Wachowscy nigdy nie uznawali półśrodków i szli na całość. Rodzeństwo Lana i Andy (na zdjęciu - przyp. red) to hollywoodzcy ekscentrycy, którzy, jak mało kto, naprawdę robią tylko to, co chcą. Producent Joel Silver powiedział o nich, że są „jednym mózgiem w dwóch ciałach”.
Lochy i smoki
Ponoć szkolni koledzy często nakrywali ich, jak siedzieli nad kośćmi i grali pomiędzy lekcjami w fabularne „Dungeons and Dragon”. Po latach napiszą zresztą swoją własną, mieszczącą się na prawie czterystu stronach „High Adventure”.
Brali udział w przedstawieniach, redagowali gazetkę, a żeby poświęcić się temu, co lubili robić, jak jeden mąż rzucili studia. Choć zanim zaczęli zarabiać na pisaniu, malowali domy i pracowali na budowach.
Braci Andy'ego i Larry'ego dzieliły jedynie trzy lata, a łączyło mnóstwo zainteresowań, na czele z RPG, komiksami i „2001: Odyseją kosmiczną” Stanleya Kubricka.
Urodzili się jako dzieci „zagorzałego ateisty”, biznesmena polskiego pochodzenia – stąd nazwisko – i „byłej katoliczki nawróconej na szamanizm”, co sprowokowało ich do poszukiwań filozofii życiowej. Tę starają się zawrzeć w swoich filmach, jednocześnie nie deklarując przynależności do żadnej religii.
Komiksy z piekieł
Na początku lat 90., harując przy przerzucaniu gruzu, bracia – choć w stopkach widnieje jedynie Larry – pisywali scenariusze dla Razorline, efemerycznego imprintu wydawnictwa Marvel Comics, zajmując się tytułem „Ectokid”, firmowanym nazwiskiem słynnego brytyjskiego pisarza i reżysera Clive'a Barkera.
Jeszcze podczas trwania serii, starszy z braci, Larry, rozwinął współpracę z Barkerem przy publikowanych przez Epic komiksach bazujących na popularnych horrorach „Hellraiser” i „Nocne plemię”. Kiedy i ta fucha dobiegła końca, nadeszła pora, aby poszukać innych zleceń.
Bracia nad kolejnym swoim komiksem będą pracować dopiero po paru ładnych latach, gdy już sami założą wydawnictwo. Podpiszą się pod ukazującymi się na przestrzeni lat 1999-2007 seriami „The Matrix Comics”, „Shaolin Cowboy” i „Doc Frankenstein”.
Pierwszy krok
Po odpuszczeniu sobie na dłuższy czas komiksów, Andy i Larry podpisali kontrakt na trzy scenariusze z wytwórnią Warner Bros. Pierwszym filmem, jaki napisali dla amerykańskiego giganta byli „Zabójcy” z Sylvestrem Stallone’em i Antonio Banderasem, który wyreżyserować miał Richard Donner. I choć nazwisko braci umieszczono w napisach, sami się do filmu nie przyznają, gdyż zatrudniony przez studio Brian Helgeland naniósł poprawki tak daleko idące, że ostateczny rezultat mało przypominał pierwotną wersję. Rozczarowani, nie zniechęcili się, ale uznali, że po raz ostatni robią film pod czyjeś dyktando. Zabrali się za reżyserię.
Producent Dino de Laurentis obiecał im wolną rękę. Rodzeństwo skorzystało ze swojej szansy i nakręciło thriller „Brudne pieniądze”, który posłużył im za swoiste portfolio. Pozytywne opinie – ale i kontrowersje: bohaterkami była para lesbijek – na temat debiutu braci skłoniły studio do przemyślenia decyzji o ponownej współpracy z Wachowskimi. Był to strzał w dziesiątkę.
Życie w Matriksie
Chciałoby się powiedzieć, że paradoksalnie to „Matrix” otworzył im bramę do świata nierzeczywistego, pełnego hollywoodzkiego blichtru i huku nigdy niezwalniających kół zębatych gigantycznej filmowej machiny.
Bracia, no cóż, pogubili się. Pomimo że trylogia o obalającym reżim sztucznej inteligencji Neo odniosła niebywały sukces, obudowany rozmaitymi książkami, grami komputerowymi, spin-offami i komiksami, Wachowskim nie udało się sięgnąć szczytu po raz drugi . Przez wielu uważani są raczej za niegroźnych dziwaków niż poważnych filmowców.
Prawda jest jednak taka, że w nowym tysiącleciu nie dali wielu powodów do zachwytów. Owszem, podobała się produkowana przez nich „V jak vendetta”, ale już wyreżyserowane przez rodzeństwo filmy „Speed Racer” i „Atlas chmur” były jakości dyskusyjnej.
Oczekiwania zmiana miejsc
Bodaj większą uwagę niż ich filmowa kariera przykuwa życie osobiste Lany (na zdjęciu - przyp. red). O operacji zmiany płci, jakiej poddał się starszy z braci było głośno na długo, zanim do niej w ogóle doszło i nawet jeszcze w 2007 roku przyjaciel rodzeństwa, producent Joel Silver, dementował podobne informacje jako wyssane z palca plotki.
Ale jednak już rok później pod „Speed Racerem” podpisał się nie Larry, a Lana. Po kolejnych dwóch latach związała się z Karin Winslow, znaną postacią sceny BDSM.
Operacja Lany przyciągnęła niezdrowe zainteresowanie, ale też i rozpoczęła merytoryczną dyskusję na temat osób transseksualnych i praw człowieka.
Wachowscy: Intronizacja
Jak na razie „Jupiter: Intronizacja” spotkał się z chłodnym przyjęciem. Krytyka chwali doświadczenie wizualne i sam efektowny spektakl, ale zarzuca luki fabularne. Czyli historia lubi się powtarzać.
Lecz rodzeństwo Wachowskich przygotowuje na ten rok coś jeszcze. Będzie to zrealizowany do spółki ze scenarzystą i komiksiarzem J. Michaelem Straczyńskim (który napisał dla nich „Ninję zabójcę”) dla telewizji Netflix serial „Sense8”. Andy i Lana mają wyreżyserować go razem z Tomem Tykwerem i Jamesem McTeigue'em.
Czy uda im się dokonać wielkiej rewolucji na małym ekranie? Już raz im się podobna sztuka powiodła...
Bartosz Czartoryski