Polskie kino wciąż ma tendencje do emocjonalnego znęcania się nad widzami. Na przestrzeni ostatnich dwóch dekad, rodzima kinematografia wręcz pławiła się w hiobowych opowieściach, ukazujących beznadziejny żywot Polaka poczciwego. Jeszcze do niedawna bezkonkurencyjnym mistrzem tego rodzaju produkcji był *Krzysztof Krauze i jego "Plac Zbawiciela". Teraz jednak pałeczkę pierwszeństwa przejmuje Sławomir Fabicki wraz ze swoim najnowszym filmem "Miłość".*
Fabicki bezlitośnie wplątuje swoich pozornie zakochanych głównych bohaterów w psychologiczną matnię. "Miłość", pomimo znakomitego aktorstwa i bergmanowskiego psychologicznego zacięcia, wywołuje dyskusje, kontrowersje i mój osobisty sprzeciw. Film rozpoczyna się gwałtem na kobiecie w dziewiątym miesiącu ciąży, co boleśnie uderzy we wrażliwość odbiorców i wbije ich w fotel do końca seansu. Postacią z perspektywy, której obserwujemy dalszy bieg wydarzeń jest mężczyzna i to jego postać w głównej mierze odbiera wartość tytułowemu uczuciu. Ponieważ miłość u Fabickiego nie jest ani piękna ani sprawiedliwa. Uczucie, które reżyser zaprezentował na dużym ekranie zostało zredukowane do odpowiedzialności, bólu i lojalności. To, co może wywołać oburzenie wśród odbiorców, to bagatelizowanie problemów głównej bohaterki, czyli depresji poporodowej, a przede wszystkim wielkiej zbrodni, jaka ją
spotkała. Te fabularne kontrowersje dodatkowo podkreśla jej desperacka walka o ukochanego mężczyznę, nie zdając sobie sprawy, że jej krzywda jest dla niego pretekstem do ponownego zdefiniowania ich związku.
O "Miłości" należy dyskutować, krytykować ją, komentować i chwalić jednocześnie. Najnowszy obraz autora "Z odzysku" ma w sobie siłę i moc poruszania odbiorców, których, dzięki znakomitej kreacji Marcina Dorocińskiego i Juli Kijowskiej, z pewnością na sali kinowe nie zabraknie. Film niemniej podzieli polską publiczność. Wiele osób zarzuci mu seksistowski obraz ofiary gwałtu ze wszystkimi konsekwencjami tragedii, jaka ją spotkała. Inni natomiast zachwycą się przejmującym portretem młodej rodziny, którą brutalnie dopada rzeczywistość i zmusza ich do walki o dawne uczucia.
Na pozytywny odbiór "Miłości" Fabickiego wpływają dodatkowo znakomite kreacje drugoplanowe, w które wcielili się Adam Woronowicz - w nietypowej dla siebie roli gwałciciela - oraz Dorota Kolak, jako umierająca na raka matka. Fenomenalne sceny z ich udziałem potęgują dramatyzm będący na skraju tolerancji oraz wysoce emocjonalny charakter filmu.
Widzowie będą zmuszeni doświadczyć najpopularniejszych odmian miłości - partnerskiej, rodzicielskiej, a nawet i boskiej - w ich najcięższym filmowym wydaniu. Ile jest w stanie wytrzymać i znieść osoba, która kocha i jest kochana? Okazuje się, że niewiele. Tytułowe uczucie nie przyniesie widzom ukojenia, jednak niektórzy dostrzegą w przesłaniu Fabickiego nadzieję. Świetny polski reżyser w emocjonalnej wadze ciężkiej - to zawsze warto zobaczyć, chociaż później możemy tego żałować.