Maria Probosz: seksbomba, której życie było pasmem nieszczęść
Nie miała szczęścia do mężczyzn. Toksyczny partner pociągnął ją na samo dno, zrujnował karierę, pogrzebał wszystkie marzenia. Gdyby nie kiepsko ulokowane uczucia, dziś Maria Probosz mogłaby być jedną z popularniejszych aktorek.
W latach 80. uchodziła za jedną z najpiękniejszych polskich gwiazd, prawdziwą seksbombę, która miała na koncie rekordową liczbę scen rozbieranych, obiekt westchnień mężczyzn w każdym wieku. Była piękna, zdolna i cieszyła się ogromną sympatią widzów. Jej zniknięcie z branży artystycznej wywołało niemałe zdziwienie. Tak samo jak wiadomość o jej przedwczesnej śmierci.
Mało kto wiedział, że życie Marii Probosz było pasmem nieszczęść. Chociaż na ekranie emanowała pewnością siebie, prywatnie aktorka była nieśmiała i cierpiała z powodu licznych kompleksów. Pochodząca z rozbitej rodziny, przez lata wikłała się w nieodpowiednie związki, uzależniona od mężczyzn obecnych w jej życiu. Dopiero gdy znalazła się na samym dnie, zrozumiała swój błąd i postanowiła uciec z tego piekła. Ale było już za późno.
Próba samobójcza
Maria Zydorek - bo tak brzmiało jej prawdziwe nazwisko - dzieciństwa nie wspominała najlepiej. Od najmłodszych lat czuła się samotna, zaniedbana i niekochana.
- Byłam dzieckiem z rozbitego domu. Rodzice wcześnie się rozwiedli. Bardzo to przeżyłam, trułam się i wylądowałam w szpitalu - wyznawała kiedyś.
Starała się jednak ukrywać swoje problemy przed światem. Rówieśnicy zapamiętali ją jako dziewczynę piękną i interesującą. Jej pierwszy chłopak, Andrzej Hasik, wspominał:
- Mieszkaliśmy na łódzkiej Dąbrowie. Tam znajduje się park, w którym stoi dziś kościół. W tym parku spotykaliśmy się z kumplami, starsi koledzy uczyli mnie grać na gitarze. Któregoś dnia zobaczyłem dziewczynę, która szła z koleżanką. Coś we mnie uderzyło, zakochałem się. Zacząłem ją śledzić, obserwować. Tak jak to bywa podczas takiej młodzieńczej miłości. Poznałem ją i zaczęliśmy chodzić ze sobą. Ona stylizowała się wtedy na Kariokę z serialu o Tolku Bananie. Wyglądała tak jak ona. Zrobiłem jej koszulę z pajęczynami - opowiadał w "Dzienniku Łódzkim".
Starszy opiekun
Związek z czasem się rozpadł, ale Zydorek niedługo pozostawała samotna. Przyznawała, że brakowało jej ojca i być może dlatego rozpaczliwie poszukiwała kogoś, kto jej go zastąpi. Jeszcze jako nastolatka poznała znacznie od niej starszego Krzysztofa, który się nią "zaopiekował".
- Szczególne powodzenie miałam u panów średniego pokolenia. Krążyły plotki, że jeden z nich kupił mnie od rodziców za dwa miliony złotych, ale to nieprawda. On tylko wynajął mi samodzielne mieszkanie - mówiła.
Krzysztof był jednak strasznie zaborczy i nie chciał, by Maria została aktorką. Rozstali się wkrótce po tym, gdy dziewczynę przyjęto do łódzkiej filmówki.
Wygrany konkurs
Już wtedy Zydorek miała za sobą filmowy debiut, choć o wyborze jej przyszłej drogi zawodowej zadecydował w zasadzie przypadek. Jeszcze kiedy była uczennicą pierwszej klasy liceum, kolega wysłał jej zdjęcie na konkurs do magazynu "Szpilki".
Nastolatka spodobała się ekipie filmowej i zaproszono ją na zdjęcia próbne do filmu "Czy jest tu panna na wydaniu?" Janusza Kondratiuka. Na przesłuchaniu okazała się bezkonkurencyjna.
Później grywała wiele, choć mało który filmowiec potrafił wykorzystać w pełni jej potencjał.
- W filmie chciałabym kiedyś dostać zadanie, takie jak Mia Farrow w "Dziecku Rosemary" lub Catherine Deneuve we "Wstręcie" - mówiła w "Filmie". Niestety, niemal przez całą karierę miała być postrzegana przez pryzmat urody.
"Marysia była dziwna"
Na studiach młoda aktorka nie cieszyła się sympatią koleżanek. Ona sama uważała, że były po prostu zazdrosne i rozpuszczały o niej mało przyjemne plotki.
- Marysia była dziwna. Zawsze miała swoje sprawy. Dziewczyny opowiadały, że miała specyficzny stosunek do życia. Ponoć radziła jednej, że jak nie ma pieniędzy, niech spróbuje przejść się po hotelowym lobby... Czy to była tylko złośliwość? - wspominała jedna z nich.
Chłopcy jednak wyjątkowo gustowali w jej towarzystwie. Zydorek wkrótce serce oddała koledze, Markowi Proboszowi. Pobrali się i przez jakiś czas wydawało się, że są dla siebie stworzeni. Ale po latach aktorka wyznawała, że decyzja o ślubie została podjęta zbyt pochopnie.
- Wtedy oboje nie dorośliśmy do tego uczucia... - twierdziła.
- Nie dawał mi tyle szczęścia i emocji cielesnych, jakich oczekiwałam. Pociągała mnie w nim tylko interesująca osobowość – mówiła w "Angorze", co tylko rozbudziło plotki, jakoby jej mąż był homoseksualistą. Postanowili się rozstać. Po mężu zostało jej tylko nazwisko.
Burzliwe romanse
Potem Probosz związała się ze Zbyszkiem Kopanią, starszym od niej o 11 lat operatorem.
- Kochałam go za troskę, opiekuńczość i tolerancję. Traktował mnie jak kobietę, wybaczał fanaberie: wyjazd do Włoch po buty, na Słowację na narty, nawet romans ze znanym aktorem – opowiadała w "Super Expressie".
Ale wkrótce w ich związku pojawiły się zgrzyty. Kopania chciał, by jego partnerka siedziała w domu. Zaczęli się kłócić.
Probosz miała dosyć napiętej atmosfery i odeszła do innego mężczyzny, aktora Czesława Nogackiego.
- Pociągał mnie jego dowcip, inteligencja i to, że zagraliśmy razem w filmie "Powrót wabiszczura". Poznaliśmy się na planie tego filmu i nasz burzliwy związek trwał 6 lat – mówiła w "Angorze".
"Był potworem"
Nie wiedziała, że związek z Nogackim zniszczy jej życie. Aktor okazał się uzależnionym od alkoholu sadystą. Probosz dnie spędzała "zabarykadowana w mieszkaniu i tłamszona przez groźnego człowieka". Nikt nie chciał jej zatrudniać, bo Nogacki przyjeżdżał po swoją partnerkę na plan, najczęściej pijany, i robił awantury.
- Bił mnie po twarzy tak mocno, że aż w ogóle przestałam ją mieć – opowiadała w "Angorze". - Byłam umierająca, bo pozostawałam w związku z człowiekiem, który również był umierający.
Pocieszenia szukała w alkoholu i wkrótce wpadła w nałóg.
- Był potworem, który zrujnował mi życie – mówiła w "Super Expressie". - Piłam z rozpaczy i niemocy.
Ucieczka z piekła
Wreszcie zebrała w sobie siły, by uciec z tego piekła. Szczęście znalazła dopiero u boku sympatii sprzed lat, Andrzeja Hasika. Pobrali się w grudniu 1995 r..
- Nareszcie mam mężczyznę, który mnie kocha i robi wszystko, abym odzyskała to, co straciłam. Ja w rewanżu dbam o dom i pragnę urodzić mu dziecko – mówiła w "Angorze".
Ale do zawodu wrócić nie chciała.
- Nie odczuwam potrzeby grania w filmie, chociaż nadal go kocham. Nie otrzymuję propozycji filmowych i wcale o nie nie zabiegam – twierdziła.
Choć zapewniała, że była szczęśliwa, dawne życie odcisnęło na niej swoje piętno. Hasik wspominał, że jego żona wpadała nie czuła się najlepiej.
- Nie chciała jeść, potrafiła godzinami siedzieć na kanapie, wpatrując się w jeden punkt i paląc papierosa za papierosem - opowiadał.
Jeden z internautów twierdził zaś, że aktorce nie udało się zerwać z nałogiem.
- Marysia Probosz, kiedyś śliczna dziewczyna, teraz snuje się z menelami na jednym z łódzkich osiedli... Żal patrzeć, jak teraz wygląda, o zapachu nie wspominając... - cytuje internetowy wpis Krzysztof Tomasik, autor książki "Demony seksu".
Zmarła 14 września 2010 r., po walce z ciężką chorobą. Miała 49 lat.