Michalina Olszańska - aktorskie odkrycie 2017. Kim jest najzdolniejsza aktorka młodego pokolenia?
W tym roku w polskich kinach był grany tylko jeden film z jej udziałem "Ja, Olga Hepnarova", ale to wystarczy, żeby uznać Michalinę Olszańską za odtwórczynię najbardziej elektryzującej roli roku. Film miał ograniczoną dystrybucję, ale mało kto wie, że Olszańska jest jedną z najbardziej zapracowanych polskich aktorek - kilka miesięcy spędziła na planach zagranicznych produkcji.
"Ja, Olga Hepnarova" to film jak film. Mocna, wyrazista historia o czeskiej zabójczyni skazanej na karę śmierci. Ale kameralny dramat nie miałby szans dotrzeć do szerszej publiczności, gdyby nie Michalina Olszańska. Dzięki niej kameralny dramat wypłynął na szerokie wody. Sami reżyserzy powiedzieli mi o niej już na wstępie wywiadu, że jest "alfą i omegą". W prestiżowym "The New York Times" recenzent w pierwszym zdaniu swojej recenzji zwrócił uwagę właśnie na 22-letnią aktorkę ("drobną, o wąskich ramionach"). Później wiele komplementów za granicą usłyszała dzięki wyrazistej roli w "Córkach dancingu" Agnieszki Smoczyńskiej, nagrodzonym na Sundance horror-musicalu, który przebojem wdarł się na ekrany amerykańskich kin niezależnych.
Najbardziej pożądana polska aktorka za granicą
Dziś Olszańska ma 25 lat i jest za granicą prawdopodobnie najbardziej rozchwytywaną polską aktorką. W tym roku była na planach rosyjskiego "Sobiboru", serialu "Clash of Futures – 18", portugalskiego "Carga" i amerykańskiego "My Name Is Sara". W pierwszym gra holenderską Żydówkę, w drugim Polę Negri. O trzecim filmie wiadomo, że opowie o handlu ludzi. Bohaterką czwartego jest Żydówka ukrywająca się na ukraińskiej wsi.
Film z Olszańską "atakiem na Cerkiew"
Cztery zagraniczne produkcje w zaledwie jeden rok – żadna polska aktorka nie może pochwalić się takim wynikiem, a przecież w międzyczasie Olszańska była bohaterką skandalu - premiery rosyjskiej produkcji historycznej pt. "Matylda". Zagrała w nim Matyldę Krzesińską, tancerkę baletową polskiego pochodzenia. - Wybuchła w związku z tym afera, bo Mikołaj II jest świętym w Kościele prawosławnym i nie może mieć kochanki – wspominała w wywiadzie.
Organizacja "Państwo prawosławne - święta Ruś" rozsyłała do kin listy z apelem o niewyświetlanie "Matyldy" i ostrzeżeniem, że rozpowszechnianie tego filmu będzie odbierane jako atak na Cerkiew i prowokacja do "rosyjskiego Majdanu". Na szczęście apele te pozostały bez odpowiedzi, a sam film został dobrze przyjęty przez rosyjskich dziennikarzy.
Cudowne dziecko
Rozpoczęła grę na skrzypcach, gdy miała siedem lat. Występowała jako solistka z orkiestrami symfonicznymi w Katowicach, Rzeszowie i Berlinie. Ale szybko okazało się, że ma także talent pisarski. Pierwszą powieść pt. "Dziecko Gwiazd Atlantyda" wydała w wieku 17 lat. Dwa lata później wydała "Zaklętą". Jak sama przyznaje zainteresowanie sztuką wyssała z mlekiem matki – jest córką aktorskiej pary Agnieszki Fatygi i Wojciecha Olszańskiego.
- U mnie w domu sztuka była zawsze i to powodowało, że próbowałam różnych rzeczy. Nie dlatego, żeby się popisać czy coś komuś udowodnić. Jeżeli ojciec jest szewcem, to dziecko bawi się ścinkami z butów. U mnie były książki, piosenki, filmy – opowiadała w wywiadach.
Ale nigdy nie poprosiła rodziców o pomoc w załatwieniu roli. Jej mama była na nią zła, gdy dowiedziała się, że zdawała do szkoły teatralnej. Rodzice chcieli, żeby zajęła się czymś poważnym, najlepiej medycyną lub prawem.
Mordercza syrena
Zaczęła od występu w serialu "Barwy szczęścia", potem zaznaczyła się w drugoplanowych rolach w filmach: "To tylko komedia", "Kranz" i "Solange", "Warsaw by Night”, "Piąte: nie odchodź” i "Jack Strong". Szybko zauważono jej występ w "Anatomii zła" Jacka Bromskiego. Odważyła się tam na scenę rozbieraną. Reżyser nie mógł się nachwalić młodej aktorki, wróżył jej wielką karierę.
Przełomem był występ w filmie "Córki dancingu". Olszańska zrobiła wszystko, żeby zagrać krwiożerczą syrenę. Od rodziców słyszała legendę, że jej praprababcia ze strony taty była nimfą wodną. Poza tym sama miała obsesję na punkcie syren. Ale na początku pocałowała klamkę, usłyszała, że jest za stara na tę rolę. Miała wtedy 20 lat, a reżyserka szukała 12-letniej dziewczyny. Później Agnieszka Smoczyńska wspominała, że Olszańska przyjechała na casting bez zaproszenia. Uparła się, że musi dostać tę rolę. I dostała ją. Dziś trudno sobie wyobrazić, że ktoś mógł zagrać jej rolę lepiej niż ona.
Zjeść surowe świńskie serce
Olszańska jest znana z tego, że na planie angażuje się w stu procentach. Na planie "Córek dancingu" gryzła z poświęceniem surowe świńskie serca. Nie ma problemów ze scenami rozbieranymi, których nie brakowało w filmie Smoczyńskiej. W krótkometrażowym "Tigerze" zagrała au naturel… kota. - Ludzie często pytają mnie o rozbierane sceny, z którymi kompletnie nie mam problemu, ale jako Michalina Olszańska nigdy nie rozebrałabym się do magazynu – mówiła w wywiadzie.
Wciąż niewykorzystany talent
Była czeską zabójczynią, zabójczą syreną - w styczniu do kin wejdzie "Syn Królowej Śniegu", w którym zagrała dzieciobójczynię. Dlaczego reżyserzy tak często obsadzają ją w rolach czarnych charakterów? - Coś w tym musi być, bo reżyserzy obsadzili mnie w kilku filmach, w których bohaterowie emanowali ciemną energią i wycofaniem, nie znając moich poprzednich ról. Kino tym się różni od teatru, że kamera czyta gałkę oczną i myśl. Widocznie musi we mnie być mroczna energia. Ale bez obaw. Nikogo nie zabiję - śmieje się.
Nawet jeśli nikogo nie zabije, z pewnością ma apetyt na większe role. W Polsce wciąż jest słabo rozpoznawana, za granicą gra w produkcjach mniejszego formatu. Ale wielkie filmy i role jeszcze przed nią, o to możemy być spokojni.