Robert Ludlum to najpopularniejszy autor powieści szpiegowskich i politycznych kryminałów. Niemalże taką samą sławą cieszy się jedna ze stworzonych przez niego postaci, niejaki Jason Bourne, który po wielkim sukcesie pierwszej powieści z jego udziałem, stał się bohaterem całej trylogii. Jego niezwykłe przygody zostały już raz przeniesione na ekran w telewizyjnym filmie z Richardem Chamberlainem. 14 lat później, po raz kolejny tematu podjął się Doug Liman, który za pełnym przywoleniem żyjącego jeszcze wówczas autora książki, nieco zmienił fabułę, przystosowując ja do współczesnych realiów.
Tytułowego bohatera poznajemy w momencie gdy jego dryfujące na wodzie ciało odnajduje mała łódź z włoskimi rybakami na pokładzie. Mężczyzna żyje, choć został dwukrotnie postrzelony w plecy. Nic jednak nie pamięta, a jedyną rzeczą jaka być może okaże się pomocna w rozwikłaniu zagadki jego tożsamości jest wszczepiony w biodro numer rachunku bankowego. Brak wspomnień jest dla bohatera tym bardziej bolesny, gdy w trakcie rozwoju akcji okazuje się, że potrafi świetnie walczyć, stanowiąc śmiertelne zagrożenie dla swojego przeciwnika. Dysponuje także olbrzymim talentem językowym. Wykorzystując zapisany na ciele numer konta udaje się do banku w Zurychu, gdzie w sejfie znajduje broń i kilka paszportów. Jeden z nich opatrzony jest nazwiskiem Jason Bourne i zawiera paryski adres zamieszkania. Tam właśnie zdezorientowany bohater postanawia szukać odpowiedzi na pytanie kim jest i dowiedzieć się, w jaki sposób został ranny. Podróż do Francji odbywa przy pomocy przypadkowo spotkanej Marie. Wkrótce jednak okazuje się, że
życie ich obojga znajduje się w wielkim niebezpieczeństwie. Muszą uciekać przed rządowymi agentami, wspomaganych grupą płatnych zabójców, dla których obecność Bourne'a staje się niewygodna...
Osią całej akcji Tożsamości Bourne'a jest dwójka głównych bohaterów. Postać dziewczyny została zasadniczo zmieniona w stosunku do ludlumowskiego oryginału. W związku z faktem, iż reżyser skupił się właśnie na rozwoju postaci, Franka Potente w roli Marie miała bardzo trudne zadanie. Trudno bowiem okreslić konkretne motywy, dla których jej bohaterka chciałaby zrezygnować ze stosunkowo spokojnego życia na rzecz strzelanek i samochodowych pościgów, w których stawką staje się także i jej życie. Nie wygląda na kogoś, kto miałby trudności ze znalezieniem chłopaka, więc trudno rzucić to początkowo na karby jakiejś szczególnej sympatii, jaką mogłaby darzyć mrukliwego mężczyznę, który nie zna nawet własnego imienia. Nie robi tego także dla pieniędzy, bo otrzymując obiecaną za podwiezienie do Paryża kwotę nie porzuca Bourne'a. Najwyraźniej więc pod pod maską zbuntowanej i wyzwolonej dziewczyny skrywa się romantyczna kobieta, która
zostaje urzeczona tragicznie prawdziwymi słowami jesteś jedyną osobą, jaką znam....
Napis na plakacie filmu brzmi Matt Damon to Jason Bourne. I nie ma w tym ani krzty kłamstwa. Nie przepadam ani za aktorstwem Damona, nie jest to też dla mnie typ wymarzonego mężczyzny, ale muszę przyznać, iż w żadnej innej roli nie wypadł tak przekonująco jak tutaj. I nie chodzi tu bynajmniej o jego predyspozycje fizyczne, choć lekko umięśniony i przysadzisty aktor znakomicie się tu sprawdził. Przede wszystkim udało mu się jednak oddać rozterki swojego bohatera związane z niezrozumieniem własnych przerażających go zdolności, których musi używać do rozwiązania życiowej zagadki. Dzięki bogatym doświadczeniom aktorskim Damona, ciągłemu poszukiwaniu nowych ról, a szczególnie zrozumieniu konfliktu jego bohatera, stworzony przez niego Bourne został trochę rozmyty, a motywy jego działania zyskały na dwuznaczności. To lawirowanie pomiędzy dobrem i złem, pomiędzy przeszłością i przyszłością, stawia go nawet wyżej niż jego kolegę po
fachu- slawnego Bonda, który z filmu na film gubił aurę tajemniczości i wyklarowal się na niemalżenieskazitelnego, a przez to mało ludzkiego bohatera.
Nie jest to film wybitny czy wnoszący jakiś świezy powiew do kinematografii, ale z pewnością można go zaliczyć do dobrego kina akcji. Reżyserowi, znanemu z obyczajowej komedii Swingers i młodzieżowego hitu Go, eksplorując nowy gatunek - szpiegowski thriller, także i tym razem udało sie wyjść z zadania obronną reką. Obraz nie jest jednak wiernym odzwierciedleniem popularnej książki. Doug Liman chciał bowiem, czerpiąc z klasyki, zrobić film specjalnie dla swojego pokolenia. Odmłodził więc głównego bohatera o 10 lat i przeniósł akcję w czasy jak najbardziej współczesne. Nie oznacza to na szczeście, że przesadził ze scenami akcji, których nadmiar zbytnio odrealnia fabułę. Nie znajdziemy tu więc ani efektownych wybuchów, ani dialogów rodem z filmów o największych twardzielach. Reżyser postawił na prostą, ale sprawnie rozwijającą się fabułę, szybki montaż a przede wszystkim na budowanie napięcia pomiędzy poszczególnymi postaciami. Sprawia to, że film oglada się z
prawdziwą przyjemnością. I o to właśnie chodzi.