Na planie filmu o Amber Gold. Mocne oskarżenia pod adresem polityków
Jacek Bromski, reżyser filmu „Solid Gold”, mówi nam, że w swoim scenariuszu obnażył mechanizmy przenikania się świata polityków i przestępców finansowych. – Są z tego korzyści dla obu stron – twierdzi reżyser. - Wszyscy potrafią się umoczyć.
Wkrótce po przyjeździe na plan zdjęciowy w Gdyni okazuje się, że film o Amber Gold nie jest filmem o Amber Gold. Jak to możliwe?
Na przykład padnie w nim kilkanaście trupów – jak mówi mi jego scenarzysta i reżyser Jacek Bromski. A w życiu? Marcin P. oszukał tysiące Polaków na 850 milionów złotych, ale nikt przy tym nie został zastrzelony.
- Ale mógł - jak usłyszałem od jednego ze statystów.
A więc będziemy mieli film ”Solid Gold” jedynie inspirowany aferą Amber Gold – wielką piramidą finansową, która pochłonęła oszczędności 19 tysięcy oszukanych ciułaczy.
Za piramidę pod piramidy
Przypomnijmy: Amber Gold to firma założona w 2009 roku przez Marcina P., która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Upadłość ogłosiła w sierpniu 2012 roku. Sprawą zajęła się prokuratura oraz komisja sejmowa.
Pytam Bromskiego, dlaczego zajął się tematem.
- Wykorzystałem aferę Amber Gold, żeby nikt nie zarzucił mi, że to wymyśliłem, że to jest nieprawdopodobne. Chciałem pokazać, jak działa nasz świat - mówi reżyser i scenarzysta filmu.
- A jak działa? - pytam.
- No chyba nie wierzy pan w rządy ludu? – pyta Bromski. – Wiadomo, kto rządzi światem…
- Kto?
- Pieniądz – mówi Bromski.
Jego film ma pokazać, jak politycy pozwolili, żeby Mariusz P. mógł tak długo działać, oszukiwać i kraść. – Taki przekręt pod nosem władz samorządowych i państwowych – mówi Bromski. – Wiadomo, że Amber Gold był pod ochroną polityków.
- Czyli to jest oskarżenie III RP? – pytam. – Tuska, Kopacz, Adamowicza, bo to wtedy ten parabank działał…
- Nie! – zaprzecza Bromski. – Bezpośrednich aluzji unikam. Mi się już te numerki RP mieszają: trzecia, czwarta. To jest pokazanie, jak działał, działa i pewnie będzie działał nasz świat. Przecież teraz też mamy aferę z bankiem GetBack. Wszyscy potrafią się umoczyć. To układ polityczno-korporacyjny. Te światy się przenikają. Dlatego nie określamy daty, kiedy to się dzieje. Zresztą tak samo funkcjonuje cały świat: piramidy finansowe są od Albanii po USA.
Reżyser swoje wie
Bromski podaje mi przykłady znanych polityków i sędziów, którzy jego zdaniem przyjęli łapówki od lobbystów. Znane nazwiska. Rzeczy nie do potwierdzenia, więc ich nie drukuję.
I jak mówi Bromski, działo się tak od czasów PRL. Dlatego pierwsza scena filmu ma cofnąć widza do 1982 roku. Bromski: - W stanie wojennym władza zablokowała konta walutowe milionów Polaków. Zamiast dolarów i marek wydawali ludziom bony. A co się z tymi pieniędzmi stało? Kontrwywiad wojskowy wywiózł je do Szwajcarii i tam ulokował na koncie. W ten sposób zarobili krocie. Oni mieli głowy na karku.
Mówię, że nie słyszałem o tym przypadku z lat 80. Bromski sądzi, że tak właśnie było i tak to opisał w scenariuszu.
Coś, co trwało od PRL, trwa jego zdaniem nadal. Czy reżyser wierzy, że obecna władza przetnie ”pępowinę” łączącą nas z PRL?
Bromski: - Pępowina skończy się sama, naturalnie, jak ci ludzie umrą. Póki co żyją. Emerytury esbekom trzeba było odebrać już 20 lat temu.
Wojna pana Jacka
Bromski jest na co dzień prezesem Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Mówi, że od lat walczy o prawa autorskie i pieniądze za emisje filmów polskich reżyserów w TV i internecie.
– Jeszcze za AWS najsilniejszą partią w sejmie był Polsat– mówi reżyser. – Walczyliśmy wtedy o nową ustawę o kinematografii, trwało to kilka lat, zanim to zostało ustabilizowane, a Polsat zaczął nam płacić. Potem procesowaliśmy się o pieniądze za emisje z telewizją UPC. A teraz? Teraz jest Google i inni potentaci w internecie. Próbujemy chronić prawa autorskie polskich twórców w sieci. Przecież mój film „U Pana Boga w ogródku” w kinie ogląda dajmy na to 200 tysięcy, a 300 tysięcy ściąga nielegalnie, za darmo. Ktoś musi się za nami wstawić. Ani PO, ani PiS dotąd tego nie uregulowały, bo boją się złości internautów.
W filmie ”Solid Gold” pokazana zostanie walka dwóch kluczowych postaci: długoletniego oszusta finansowego, granego przez Andrzeja Seweryna oraz walczącego z nim od lat, prawie emerytowanego policjanta, w którego wciela się Janusz Gajos. Kulminacyjna scena w filmie ma być ich spotkaniem.
- Postać Seweryna wykorzystuje swoje kontakty polityczne jeszcze z czasów PRL, do tego, żeby dalej bezkarnie uprawiać swój proceder i to właśnie on zakłada parabank – wyjaśnia reżyser.
"Mocny, krwawy thriller"
Główną rolę żeńską gra Marta Nieradkiewicz. – Gram policjantkę, która po latach przerwy wraca do policji – mówi nam. – To dla niej przełomowy moment. Ona wraca na stare śmieci i próbuje się w tym odnaleźć. Ale demony z przeszłości wciąż mają na nią duży wpływ.
Film ma być gotowy na przyszłoroczny festiwal filmowy w Gdyni. Ma też powstać serial. Kto go pokaże?
- Mam nadzieję, że TVP – mówi Bromski. – Ja nie wiem, czy wtedy będzie siódma czy ósma RP, kto wygra wybory i kto będzie prezesem telewizji. Ale czy ktoś dziś pamięta Piotra Farfała? Był taki prezes i pokazywał mój serial (Farfał był prezesem TVP w latach 2008-09 - przp. red.). Więc mam nadzieję, że ten też pokażą.
- Czy ten film ma być pańskim oskarżeniem całej klasy politycznej? – pytam.
Bromski: - Do tego celu służą mi komedie, żeby ich wyśmiać. Jak chciałem się na nich odbić, nakręciłem „Karierę Nikosia Dyzmy”. A teraz robię mocny, krwawy thriller psychologiczny.