Nie samym "Kevinem" żyje człowiek. Na tych filmach warto w święta zawiesić oko

Nie samym "Kevinem" żyje człowiek. Na tych filmach warto w święta zawiesić oko
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe, Netflix
Magdalena Sawicka

Gdy już najedzeni po korek wtulicie się w kocyk z kubkiem kakao i wpadnie na pomysł, aby włączyć Netflixa oraz obejrzeć coś przyjemnego i zabawnego, możecie poczuć się przytłoczeni. Platforma przygotowała się w tym roku jak mało kto. Nie każda jednak produkcja zasługuje na waszą uwagę. Oto krótki przewodnik po najciekawszych świątecznych komediach romantycznych. Podzielę się z wami też wiedzą o tych filmach i serialach, które lepiej pozostawić dla koneserów gatunku.

Prawdopodobnie i w tym roku zwyczajowe rozmowy nad karpiem o polityce, wierze i przekonaniach nadszarpną wasze i tak już skołatane 2020 rokiem nerwy. Być może wysłuchacie tyrady o kawalerach, dzieciach, tykającym zegarze biologicznym i szklance, którą ktoś poda na starość. Na filmy takie jak "Cicha noc" nie zawsze jest odpowiednia pora. Dialogi z "Holiday" czy "To właśnie miłość" prawdopodobnie recytujecie obudzeni nagle w środku nocy.

"Kevina samego w domu" oraz "Kevina samego w Nowym Jorku" przerobicie, czy wam się to podoba, czy nie. Oglądanie tej ponadczasowej komedii przy świątecznym stole nazywane jest już tradycją. W 2018 r. obejrzało go 4,5 mln widzów. W moim rodzinnym domu poza wyżej wymienionymi ogląda się również "Miss Agent", chociaż ten film z Bożym Narodzeniem nie ma nic wspólnego.

Od dobrych kilku tygodni przyglądam się świątecznej ofercie Netflixa. Skupiłam się na komediach romantycznych, które niekiedy traktowane są macoszemu, jak "uboga krewna z prowincji" gatunków filmowych. Bo przesłodzone, banale, przewidywalne i oderwane od rzeczywistości. Owszem, większość taka jest i przed tymi właśnie produkcjami pragnę was przestrzec, jeśli szukacie innych wrażeń. Okazuje się bowiem, że wśród tak wielu dostępnych filmów i seriali świątecznych z wątkiem miłosnym można znaleźć kilka na prawdę niezłych, a nawet takich, którym bliżej do europejskiego kina środka niż hollywoodzkiego blichtru.

1 / 7

Kto z nas nie był Johanne z "Faceta na święta", niech pierwszy rzuci kamieniem

Obraz
© Materiały prasowe, Netflix

W grudniu 2020 r. miała miejsce premiera 2. sezonu tej przezabawnej norweskiej produkcji. I dobrze, bo tak sympatyczny i trzymający za serduszko serial zasługiwał na kontynuację. W Johanne zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Myślę, że spodoba się osobom, które słuchają podcastów "Moje przyjaciółki idiotki" Joanny Okuniewskiej, ale też każdej 20 i 30-latce, która chociaż raz usłyszała "a masz już może jakiego kawalera?".

Johanne ma 31 lat i wszystko poza związkami wychodzi jej w życiu dobrze. Jest atrakcyjną, zabawną i inteligentną pielęgniarką, która kocha swoją pracę i jest w niej świetna. I choć ma na koncie tak wiele sukcesów wśród rodziny, a nawet przyjaciół, definiowana jest gównie przez "bezdzietne singielstwo". Gdy podczas przedświątecznej, rodzinnej kolacji mama sadza ją w części stołu przeznaczonej dla dzieci, Johanne nie wytrzymuje. Kłamie, że ma chłopaka. To niewinne, mijające się z prawdą wyznanie ma swoje konsekwencje. Rodzina chce poznać jej wyimaginowanego ukochanego na świątecznej kolacji. 31-latka ma kilkanaście dni na to, aby znaleźć odpowiedniego kandydata.

Być może nakreślona fabuła zabrzmi bardzo znajomo. W Johanne jest jednak niewiele z klasycznej bohaterki komedii romantycznej. Wygląda jak my, normalne dziewczyny. Popełnia podobne gafy i błędy. Jest człowiekiem z krwi i kości, dlatego ma szansę wzbudzić więcej emocji, niż budząca się o 6. rano w pełnym makijażu blond lala.

2 / 7

"Czas tajemnic" - czyli świąteczne trupy wypadające z szafy

Obraz
© Materiały prasowe, Netflix

"Czas tajemnic" ciężko nazwać komedią romantyczną. To raczej dramat z elementami czarnej komedii, w którym wątki miłosne odgrywają kluczową rolę i właśnie dlatego znalazł się w tym zestawieniu. Ten niemiecki miniserial ma zaledwie trzy odcinki. To jednak w zupełności wystarcza, aby opowiedzieć historie trzech pokoleń spokrewnionych ze sobą kobiet, które właściwie trudno nazwać rodziną i one same chyba tak o sobie nie myślą. Choć łączą je więzy krwi, nie utrzymują bliskich kontaktów, wiedzą o sobie nawzajem niewiele, a o sobie samych jeszcze mniej. Jest to najmniej "świąteczna" produkcja w całym zestawieniu, choć dzieje się w Boże Narodzenie. O czym właściwie jest?

O próbie odbudowania więzi pomiędzy siostrami oraz zmagającą się z nałogiem matką i dorosłymi córkami. O tajemnicach z przeszłości, które wychodzą na jaw w święta, gdy do rodzinnego domu przyjeżdżają Sonja, Vivi i Lara wraz z narzeczonym. Niespodziewanie umiera nestorka rodu, Eva, a przez położoną malowniczo chatkę przechodzą znajomi i przyjaciele z dawnych lat.

3 / 7

I jak tu nie kochać Emmy Roberts?

Obraz
© Materiały prasowe, Netflix

"Randkami na święta" płynnie przejdziemy do znacznie lżejszych i bardziej "hollywoodzkich" filmów. Nie znaczy to jednak, że zemdli was od nadmiaru banału. W tym wypadku mamy do czynienia z rasową i solidnie dofinansowaną komedią romantyczną. Można się pośmiać i zroszyć oko przy wątku miłosnym. W głównej roli obsadzono Emmę Roberts, która szczęśliwie posiada urok osobisty, charyzmę i uśmiech swojej super sławnej ciotki - Julii Roberts.

Grana przez nią bohaterka jest 30-letnią singielką, która od pracuje z domu, siedząc w dresie i już dawno wypadła z "randkowego obiegu", co na świątecznej kolacji wytykają jej mama i siostra. Sloane, w odróżnieniu do przedstawionej wcześniej Johanne, nie zamierza jednak szukać miłości. Zainspirowana swoją ciotką, która na spotkania rodzinne przychodzi z losowo wybranymi mężczyznami, aby nie być odbierana jako "stara panna", zawiera układ z przypadkowym, (oczywiście) zabójczo przystojnym Australijczykiem, którego poznaje w sklepowej kolejce.

4 / 7

Świąteczny film dla nastolatków obsadzony w klimacie "Fargo"

Obraz
© Materiały prasowe, Netflix

Gdyby "Fargo" działo się w czasie Bożego Narodzenia, a zamiast o morderstwie opowiadałoby o perypetiach nastolatków, to byłoby właśnie stworzonym przez Netflixa filmem p.t. "W śnieżną noc". Bohaterami produkcji są licealiści i maturzyści, których relacje i życie uczuciowe zmienia kapryśna burza śnieżna. Prosta, nieskomplikowana historia została opowiedziana w niebanalny sposób, który może zaskoczyć. Jest przyjemna i całkiem zabawna, a jedną z głównych postaci zagrała znana z roli Sabriny Spellman Kiernan Shipka.

"W śnieżną noc" to w mojej ocenie film przede wszystkim dla nastolatków. Spodoba się też innym grupom wiekowym, ale jest pewien warunek. Trzeba lubić tego typu produkcje i umieć wybaczać środki przekazu, którymi się posługują. Na uwagę zasługuje również to, że bohaterowie nie wyglądają jak wyfotoszopowane androidy z Instagrama.

5 / 7

"Kalifornijskie święta", czyli Romeo i Julia na podupadającym ranczu

Obraz
© Materiały prasowe, Netflix

Wyobraźcie sobie Boże Narodzenie na ranczu wśród kalifornijskich winnic. Jest słonecznie, cieplutko, gdzieś za rogiem cieli się krowa. "Kalifornijskie święta" to klasyka gatunku. Szalenie atrakcyjni ludzie, on - bogaty, przystojny mieszczuch, który chce wykupić podupadłą farmę, ona piękna farmerka z bagażem doświadczeń, która nie chce dopuścić do przejęcia ojcowizny.

Brzmi banalnie? Owszem. Ale bawiłam się przy tym doskonale, głównie za sprawą pociesznych postaci drugoplanowych. "Kalifornijskie święta" nie są wysokobudżetową produkcją z imponującą listą znanych nazwisk, co właściwie działa na korzyść filmu. Nowe, nieopatrzone twarze zdecydowanie działają "na plus". Pomiędzy parą głównych bohaterów jest wyraźna chemia, a to dlatego, że Lauren Swickard i John Swickard od 2019 r. są małżeństwem.

6 / 7

Klasyk w najsłodszym (najgorszym?) wydaniu

Obraz
© Materiały prasowe, Netflix

Poza świetnymi serialami i filmami świątecznymi, na Netflixie mamy również kilkadziesiąt komedii romantycznych, które są rozrywką dla koneserów gatunku. Podzielę się z wami tytułami, które były w porządku, ale jestem pewna, że nigdy do nich nie wrócę i byłabym wdzięczna, gdyby twórcy nie zdecydowali się ich kontynuować.

Jeśli lubicie produkcje nafaszerowane bożonarodzeniowymi światełkami, dzwoneczkami i reniferami, "O północy w Magnolii" to coś dla was. Występujące w nim postaci wyskoczyły wprost z okładek kolorowych magazynów. Są idealni, piękni i "odszykowani" jak na Telekamery o każdej porze dnia i nocy. Maggie pomimo siarczystego mrozu przechadza się po Chicago bez czapki w rozpiętym płaszczu, a Jack nonszalancko zarzuca jedynie jeansową kurtkę na flanelową koszulę. Logiki w tej komedii szukać na próżno, ale można się dobrze bawić.

7 / 7

Jeszcze więcej świątecznego blichtru

Obraz
© Materiały prasowe, Netflix

W świątecznym menu Netflixa być może waszą uwagę przykują "Prezenty z nieba". Jedną z głównych ról gra tam bowiem Kat Graham znana z popularnego wśród nastolatków serialu "Pamiętniki wampirów". To historia pracującej w biurze kongresmenki Erica'i, która dla awansu postanawia spędzić Boże Narodzenie w jednej z amerykańskich baz gdzieś na Pacyfiku. Tak spotyka przystojnego pilota, który odmienia jej życie. Przyznam, że do tego filmu podchodziłam 7 razy. Sami odpowiedzcie sobie na pytanie, czy chcecie poświęcić mu swój cenny czas.

W propozycjach algorytm Netflixa z pewnością podsunie wam takie produkcje jak "Zamiana z księżniczką", wszystkie części "Świątecznego księcia", "Świąteczny spadek" czy "Wigilijne wesele". Te komedie romantyczne, podobnie jak "Prezenty z nieba" i "O północy w Magnolii", oglądacie na własną odpowiedzialność i tylko nie mówcie, że nie ostrzegałam.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (33)