Nie wiesz, czy jesteś za KOD‑em czy Klubami Gazety Polskiej? Ten film pomoże

– To nie jest agitka polityczna - zapewnia Konrad Szołajski, reżyser "Dobrej zmiany". Jego film pokazuje dwie strony konfliktu polsko-polskiego, chcąc pomóc dokonać wyboru niezdecydowanym widzom, która strona ma rację. - PISF nas wyrzucił z hukiem – dodaje zaś jego producentka, skarżąc się na trudności z jego finansowaniem.

Nie wiesz, czy jesteś za KOD-em czy Klubami Gazety Polskiej? Ten film pomoże
Źródło zdjęć: © East News

Film mógłby teoretycznie nosić tytuł Dwie Polski. Opowiada bowiem o dwóch Polkach: jedna – Tita - jest w KOD; druga – Marta - w paramilitarnych Strzelcach Rzeczpospolitej i jest sympatyczką Klubów Gazety Polskiej.

Tita chodzi na demonstracje KOD, wymyśla hasła, pisze przemówienia i długo rozmawia ze swoją nastoletnią córką, co to znaczy być nowoczesną, otwartą, tolerancyjną kobietą, Polką i Europejką.

Marta biega z grupą młodych ludzi po lasach, gdzie uczą się strzelania, musztry i survivalu, oraz śpiewają kościelne pieśni. Wierzy, że tak właśnie powinno wyglądać wychowanie polskiej młodzieży. Wielkim przeżyciem jest dla niej spotkanie z Antonim Macierewiczem i prezydentem Andrzejem Dudą, który chwali Kluby Gazety Polskiej jako świetny przykład oddolnego społeczeństwa obywatelskiego.

Wbrew tytułowi „Dobra zmiana” nie jest jednak filmem o kulisach władzy Kaczyńskiego ani Dudy.

– To nie jest agitka polityczna, tylko film o zwykłych ludziach i ich życiu w czasie dobrej zmiany – mówi reżyser Konrad Szołajski. – To film o zwykłej Kowalskiej i zwykłej Malinowskiej i o tym, jak im się żyło przez ostatnie dwa lata.

Mimo, że jest to dokument bardziej obyczajowy niż polityczny, trudno było mu zdobyć dofinansowanie, zwłaszcza ze strony państwa. Szołajski mówi, że wszyscy, na czele z PISF, bali się podjąć decyzję o finansowaniu, żeby na wszelki wypadek nie robić sobie kłopotów.

Finansowanie pochodzi ze środków europejskich, głównie francuskich. Jedyną polską instytucją filmową, która dała pieniądze jest Silesia Film, wspomagająca kino z budżetu marszałka województwa śląskiego. Patryk Tomiczek z Silesii: - Film Szołajskiego ma ogromną wartość dokumentalną, uwiecznia życie Polski w latach 2016-18. Ktoś to przecież musi zapisać. Dlatego zdecydowaliśmy się go dofinansować.

Niżej nasza rozmowa z reżyserem Konradem Szołajskim:

Sebastian Łupak: Duże instytucje odmówiły panu finansowania filmu. Dlaczego?

Konrad Szołajski: Urzędnicy na wszelki wypadek wolą unikać angażowania się w sprawy, które mogą im zaszkodzić. Dlatego i poprzednia dyrektor PISF pani Magdalena Sroka, i obecny dyrektor pan Radosław Śmigulski, schowali głowę w piasek. Ostatnio w PISF była projekcja "Dobrej zmiany" dla pana Śmigulskiego. On na nią nie przyszedł, przysłał asystentkę. Ona całego filmu nie obejrzała, zapatrzona była w telefon, sms-owała, aż w połowie powiedziała: to jest chyba publicystyka, a my takich filmów nie finansujemy.

Uważa pan, że w Polsce panuje cenzura?

To nie jest tak, że przyjdzie do mnie policja i zabierze mi kamerę, jak w Rosji Putina. Chodzi o cenzurę finansową. Tematy, które mogą wywołać dyskusję, niemile widziane przez władzę, są omijane. Tak było za SLD, PO, a PiS to teraz rozwinął na niespotykaną wcześniej skalę. To jest cenzura prewencyjna: pewnych filmów się nie finansuje, żeby w ogóle nie powstały. Niższy aparat urzędniczy PiS się boi i wyprzedza wolę wodzów. Boją się o pracę, że wylecą, więc wolą na zimne dmuchać. To jest kasta urzędników PiS, którzy chcą szybko i dużo zarobić. Chowają więc papiery pod biurko, żeby nie było żadnych kontrowersji. Ale wcześniej, za Agnieszki Odorowicz, też mnie w PISF pytali, jakiego jestem wyznania! Było źle, a teraz jest jeszcze gorzej. Widzę, kto teraz dostaje pieniądze na filmy z PISF, TVP i Ministerstwa Kultury, i to są jakieś żarty!

Pan pokazuje w swoim filmie dwie strony konfliktu: jedna bohaterka to działaczka KOD, druga - to sympatyczka Klubów Gazety Polskiej. Jednocześnie prosi pan ludzi o datki na dokończenie filmu. Kto ma wpłacać? Zwolennicy czy przeciwnicy dobrej zmiany?

Powinni wpłacać ludzie, którzy uważają, że mają prawo do własnego osądu rzeczywistości. Jest obojętne, czy oni są z lewej czy prawej strony. Cenzura upośledza wszystkich równo. Ktoś bowiem decyduje za ludzi, co mają oglądać. To jest film zrobiony dla ludzi pośrodku, którzy nie mają jeszcze wyrobionego zdania. Ten film nie mówi, która strona jest dobra, a która głupia. Ja się ustawiam z boku. Ja rzetelnie pokazuję postawę przedstawicielek tych dwóch stron. Film będzie miał premierę tuż przed jesiennymi wyborami samorządowymi i być może pomoże komuś dokonać wyboru.

Obraz
© East News

Jak to? Pomoże przy urnie?

Może ten film pozwoli ludziom lepiej zrozumieć, między czym wybierają. Z jednej strony jest droga PiS: przywiązanie do Kościoła, przywiązanie do patriotyzmu, do rodziny, do paramilitarnej konstrukcji społecznej. Jestem Polakiem, chodzę do Kościoła. Druga strona chce, żeby ich dzieci uczyły się języków, żeby mogły pracować w Brukseli, żeby nie było matury z religii. Akceptują różnorodność i związki homoseksualne. My teraz jesteśmy jako kraj na pływającej krze między Wschodem a Zachodem. Na Zachodzie człowiek musi sam sobie dawać radę, z lekką opieką państwa. Na Wschodzie jest autokratyzm – ci co rządzą, decydują za nas. Ten film pokazuje wybór, przed jakim stoimy.

Dlaczego wybrał pan akurat te dwie bohaterki?

Nie są to funkcyjne żadnej partii, nie są to urzędniczki. One są ideowe, czyste, uczciwe. To są kobiety, bo mamy teraz czas kobiet. Może coś dobrego się stanie z polską polityką dzięki kobietom?

Kiedy zobaczymy film w kinach?

12 października. Zbieramy jeszcze środki na tzw. postprodukcję, w tym na obróbkę dźwięku i obrazu. Na pewno będziemy jeszcze prosić zwykłych ludzi o wsparcie finansowe. Duża część naszego budżetu podchodziła z akcji crowd-fundingowej, ale wciąż brakuje nam około 35 tysięcy zł.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (15)