Odmówiła zagrania sceny seksu. Postraszyli ją pozwem
Christina Ricci pracuje w przemyśle filmowym od ponad 30 lat. Gdy była nastolatką, nie mogła bez konsekwencji wyznaczać swoich granic tak, jak robią to dziś aktorki. Opowiedziała o jednej przykrej sytuacji.
Christina Ricci debiutowała w świecie filmu, gdy miała zaledwie 10 lat. Niektórzy może pamiętają, że jej pierwszym filmem były "Syreny", gdzie grała u boku Cher, Winony Ryder i Boba Hoskinsa. Ogromną popularność przyniosła jej rola Wednesday w "Rodzinie Addamsów". Jej kariera nabrała zawrotnego tempa, ale kilka lat temu odsunęła się od show-biznesu i pojawiło się znacznie mniej produkcji z jej udziałem. Dlatego, gdy pojawiły się przykre doniesienia o jej życiu prywatnym, wzbudziły one duże zainteresowanie. Ricci miała już niemalże status zapomnianej gwiazdy, ale Hollywood sobie o niej przypomniało.
Zagrała w "Wednesday" Tima Burtona dla Netfliksa, gra także w serialu "Yellowjackets", który zbiera nagrody i doczekał się już drugiego sezonu. W związku z promocją drugiej odsłony serialu (w Polsce można go oglądać na Canal+), Ricci udziela wywiadów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zaczynały karierę, kiedy były dziećmi. Teraz same mają już dzieci
Christina Ricci pojawiła się w programie "The View", którego współprowadzącą jest m.in. Whoopie Goldberg. Aktorka przyznała, że na planie "Yellowjackets" pracuje z wybitnymi kobietami, czują się swobodnie i świetnie się dogadują. Zaznaczyła, że nie czuła takiego siostrzeństwa nigdy wcześniej, choć jest w tym biznesie od ponad 30 lat.
Jedna z dziennikarek zapytała, jak na przestrzeni lat zmieniła się sytuacja w świecie filmu, jak porównać sytuację młodziutkich aktorek z "Yellowjackets" do jej własnej, gdy była w podobnym wieku.
- Niesamowite jest móc widzieć, że nie muszą przechodzić przez to, co my przechodziłyśmy, będąc w ich wieku. Mogą powiedzieć: "Nie chcę zrobić tej sceny seksu", "Nie będę naga". Mogą postawić granice, które nam zawsze odbierano - wyznała Ricci.
Aktorka przyznała wprost, że gdy lata temu nie chciała zgodzić się na kręcenie sceny seksu w określony sposób, straszono ją pozwem. Dziennikarki zwróciły uwagę, że w obecnych czasach scen seksu jest jeszcze więcej niż kiedyś. Ricci zaznaczyła, że aktorzy mają przestrzeń do zdecydowania, czy chcą to robić, nikt ich nie zmusza, pracują z nimi koordynatorzy intymności, więc można swobodnie pracować nad sztuką takiej sceny.
Ricci nie zdradziła, o jaką produkcję chodziło. Rok temu w wywiadzie dla "Variety" również poruszyła ten wątek, dodając wtedy, że sceny seksu ostatecznie nie zagrała i nikt jej nie pozwał.
- Tym, co sprawiło, że czułam się niekomfortowo, byli inni ludzie na planie, którzy nie czuli się komfortowo z tym, że stoję przed nimi naga. Zrobiłam coś, czego dziś bym nie mogła, czyli po prostu stałam tam dalej nago. Stwierdziłam: "Sprawiacie, że czuję się źle, a to ja powinnam być zawstydzona" - wspomniała.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" omawiamy 95. galę wręczenia Oscarów. Czy werdykt jest słuszny? Kto był największym przegranym? Jakie kreacje gwiazd nas zachwyciły? Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.