Organizatorzy festiwali filmowych w potrzasku. Nikt ich nie uprzedził o zamknięciu kin
Decyzja o zamknięciu kin w Polsce zapadła z dnia na dzień. W podbramkowej sytuacji znaleźli się nie tylko właściciele kin, ale również organizatorzy festiwali filmowych. Trudno im nawet oszacować straty, a rząd nadal nie przedstawił dla ich branży programów pomocowych.
Miłośnicy festiwali filmowych w tym roku musieli pogodzić się z utratą niepowtarzalnego spotkania twarzą w twarz z setkami widzów w salach kinowych. Większość imprez została przeniesiona na inne terminy i przeprowadzono je w formie zdalnej. Na listopad zaplanowano połączenie festiwali Nowe Horyzonty i American Film Festival we Wrocławiu, Energa Camerimage w Toruniu, a na grudzień Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Dzień przed startem wrocławskich festiwali rząd ogłosił zamknięcie kin od 7 listopada. Oznacza to, że widzowie, którzy przybyli do kina Nowe Horyzonty, będą mogli cieszyć się seansami stacjonarnymi tylko przez dwa dni. Organizatorzy znaleźli jednak inne rozwiązanie.
- Nie wiedzieliśmy, że rząd planuje zamknięcie kin, ale jesteśmy tylko jedną z wielu branż, która dostała w kość przez nowe restrykcje. Rozumiemy, że tego typu decyzje mogą zapaść nieoczekiwanie, dlatego wcześniej przygotowaliśmy się na taką ewentualność i od miesięcy budowaliśmy platformę online. Przetestowaliśmy ją we wrześniu podczas festiwalu Kino Dzieciom, na który sprzedaliśmy ponad 30 tys. biletów i liczymy na to, że podczas Nowych Horyzontów i American Film Festival potroimy tą liczbę - wyjaśnia w rozmowie z WP Stanisław Abramik, kierownik ds. PR Stowarzyszenia Nowe Horyzonty.
Czarny rok dla światowego kina. Przez pandemię nie ma co oglądać
W nieco gorszej sytuacji znaleźli się organizatorzy festiwalu Energa Camerimage, który odbędzie się w dniach 14 - 21 listopada w Toruniu, ponieważ planowano większą ilość spotkań i seansów stacjonarnie. Festiwal słynie z przyjmowania cenionych, zagranicznych gości, którzy w tym roku niestety nie przyjadą do Polski.
- Mieliśmy nadzieję i przygotowaliśmy wszystko, co niezbędne, by Festiwal Energa CAMERIMAGE mógł się odbyć stacjonarnie. Mimo pandemii wielu wybitnych artystów już w ubiegłym miesiącu potwierdziło gotowość przyjazdu do Torunia na Energa CAMERIMAGE. Oczekiwaliśmy na przybycie Philippe’a Rousselota, Viggo Mortensena, Johnny’ego Deppa, Juliana Sandsa i Vittoria Storaro. Zaprosiliśmy też Ridley'a Scotta, Davida Lyncha, Volkera Schlöndorffa, Romana Polańskiego, Jerzego Skolimowskiego, Carlosa Saurę, Toma Cruise'a, Kate Winslet, Keanu Reevesa, Woody'ego Allena, Agnieszkę Holland, Małgorzatę Szumowską, Lecha Majewskiego, RZA i wielu innych. Spodziewaliśmy się przyjazdu około tysiąca autorów zdjęć filmowych i studentów szkół filmowych z całego świata, wielu przedstawicieli firm produkujących sprzęt i technologie filmowe oraz miłośników X muzy - napisał dyrektor festiwalu Marek Żydowicz w liście do widzów.
Organizatorzy rozumieją jednak konieczność ograniczenia działalności kulturalnej w przestrzeni publicznej ze względu na rosnącą ilość zakażeń koronawirusem. Choć nie ukrywają, że kina szczególnie dbały o bezpieczeństwo swoich gości.
- Kina są obecnie jednym z najbezpieczniejszych miejsc, gdzie można wyjść w czasie wolnym w ramach rozrywki. Na terenie całego kina cały czas trzeba zasłaniać usta i nosy, widzowie automatycznie są usadzani z dystansem ok. 2 metrów między sobą i nasi pracownicy na miejscu tego pilnowali. Praktycznie w 100 proc. przeszliśmy na sprzedaż biletów online. Ponadto po każdym seansie wietrzymy i dezynfekujemy sale kinowe. W ostatnich miesiącach nie słyszałem o przypadku, aby w jakimkolwiek polskim kinie doszło do zarażenia koronawirusem - zapewnia Stanisław Abramik.
Zarówno wrocławscy, jak i toruńscy organizatorzy festiwali poniosą finansowe straty w wyniku zamknięcia kin i uniemożliwienia im zorganizowania pokazów stacjonarnych. Zakupione już bilety trzeba będzie zwrócić, a nie wszystkie filmy będzie można zobaczyć online. Choć środowa decyzja rządu spowodowała wznowienie negocjacji festiwali z dystrybutorami.
- Będziemy próbować renegocjować umowy z dystrybutorami, aby udało nam się część z filmów zaplanowanych wyłącznie na pokazy stacjonarne jednak zaprezentować naszym widzom online - mówi Aleksandra Paprocka z Energa Camerimage.
Z kolei ekipa organizatorów wrocławskich festiwali nadal walczy o zwiększenie limitów na pokazach online, które są dostępne już od 5 listopada. - Nasz zespół wykonał tytaniczną pracę przy negocjacjach umów dla ponad 170 filmów. Walczymy jednak wciąż o zwiększenie limitów widowni na seansach online. np. dla filmu "Na rauszu" Thomasa Vitenberga, który w ostatniej chwili dołączył do programu online - mówi kierownik PR.
Dla Stowarzyszenia Nowe Horyzonty, które jest także właścicielem kina we Wrocławiu, ponowny lockdown oznacza spełnienie czarnego scenariusza. - Obliczyliśmy, że jeśli przy 25 proc. widowni będziemy funkcjonować do końca roku, to wyjdziemy na zero. Teraz uratować nas mogą tylko pokazy online. Mamy kilkudziesięcioosobowy zespół pasjonatów kultury i jak dotąd udało nam się nikogo nie zwolnić. Prezes naszego stowarzyszenia Roman Gutek jest od wiosny jednym z członków zespołu ds. rozwiązywania kryzysu w branży filmowej, więc aktywnie działamy w kwestii pomocy dla wszystkich kin i sami będziemy walczyć o przetrwanie - twierdzi Abramik.
Do przeprowadzenia festiwalu online przymierzają się również organizatorzy Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, który odbędzie się w dniach 8-12 grudnia.
- Od dłuższego czasu przygotowywaliśmy się dwutorowo do różnego rozwoju wydarzeń. Przewidywaliśmy wczorajszy zwrot akcji. Wciąż pracujemy nad festiwalową platformą online, na której będzie się sporo działo; pokażemy w ten sposób część konkursowych filmów - mówi rzeczniczka FPFF Magdalena Jacoń.
Organizatorzy gdyńskiego festiwalu nie wykluczają możliwości pokazów stacjonarnych, o ile po 29 listopada kina zostaną ponownie otwarte. Na razie jednak pozostają przy wersji online, przy czym nie wszystkie filmy w Konkursu Głównego będą dostępne w takiej formie.
Pomimo trudnej sytuacji twórcy festiwali filmowych cieszą się, że uda im się zapewnić wielu widzom nietypowe doznania filmowe. Martwi ich jednak to, jak pandemia odbije się na całej branży filmowej i czy w przyszłym roku będzie co pokazywać w kinach i na festiwalach.
- Włożyliśmy w zorganizowanie festiwali mnóstwo pracy i od dłuższego czasu czekaliśmy na start. To nadal dla nas święto kina, bo możemy zaoferować naszym widzom filmy, które nigdzie indziej nie będą dostępne i które pokazują możliwości rozwoju kina poza działaniami komercyjnymi. Patrzymy jednak z niepokojem na całą branżę filmową, bo przestój w kinach oznacza też przestój w produkcji filmów, co dotknie całą rzeszę ludzi: aktorów, reżyserów, całą ekipę techniczną, dystrybutorów i właścicieli kin. Zwłaszcza, że w ostatnich latach polskie kino biło rekordy popularności i sukcesów międzynarodowych, szkoda byłoby to stracić. Bardzo liczymy na to, że powstaną programy pomocowe, które pozwolą branżę filmową ocalić - podsumowuje Stanisław Abramik ze Stowarzyszenia Nowe Horyzonty.