Oscary 2022: poruszające mowy laureatów. Ale jednego zabrakło

Ten wieczór należał do filmu "CODA", który zwyciężył we wszystkich trzech kategoriach, w których był nominowany. Długo jednak będzie mówić się o przemowach pozostałych laureatów, jak i nieobecności tego, który wywołał największy skandal na gali.

Troy Kotsur zdobył statuetkę dla najlepszego aktora drugoplanowego
Troy Kotsur zdobył statuetkę dla najlepszego aktora drugoplanowego
Źródło zdjęć: © East News | VALERIE MACON
Artur Zaborski

28.03.2022 | aktual.: 28.03.2022 11:27

"CODA" zdobył nagrodę dla najlepszego filmu, adaptowanego scenariusza, a Troy Kotsur odebrał statuetkę dla najlepszego aktora drugoplanowanego. Głuchoniemy aktor spotkanie z dziennikarzami zaczął od prośby, by ktoś potrzymał mu Oscara, żeby móc swobodnie posługiwać się językiem migowym.

- Każdy ma tyle historii do opowiedzenia. My, ludzie w społecznościach osób z niepełnosprawnościami, też mamy ich pełno. Ta z "CODA" jest tylko jedną z wielu - mówił. Zapytany, co go najbardziej usatysfakcjonowało w powstaniu tego projektu, odparł bez wątpienia, że przeklinanie przed kamerą. - Widziałem w napisach filmów zagranicznych, jak ludzie klną, widziałem w filmach amerykańskich, które mają napisy dla niesłyszących, jak bohaterowie rzucają mięsem. A ja nareszcie mogłem to zrobić w imieniu mojej społeczności - mówił wzruszony.

Cieszył się także producent tego filmu Patrick Wachsberger, który siedem lat temu fetował zwycięstwo uznanego za najlepszy film "La La Land" przez 15 sekund. Po tym czasie okazało się, że doszło do pomyłki, bo zwycięzca jest "Moonlight". Nic dziwnego, że Wachsberger tym razem uwierzył w zwycięstwo "CODA" znacznie później.

Skupiona na bohaterach z niepełnosprawnością "CODA" pokazuje, że Akademia naprawdę wzięła sobie do serca walkę o inkluzywność - równość traktowania kinematografii. Statuetki dla tego filmu to kolejny krok do jej uzyskania. Temat walki o osoby do tej pory przez filmowców rzadko dostrzeganych zdominował tegoroczną uroczystość. Mówili o niej laureaci na scenie, jak i poza nią.

Reżyser "Summer of Soul", który wygrał w kategorii najlepszy dokument, walczył o ten film piętnaście lat, bo uważa, że muzyka czarnych jest muzyką porzuconą i zapomnianą.

- Nie wystarczy przypomnieć muzyki, trzeba jeszcze umieścić ją w odpowiednim kontekście. Amerykanie muszą w końcu się dowiedzieć, że amerykańska historia to też historia czarnych, a amerykańska kultura to też czarna muzyka. Dlatego tak ważne było dla nas zrobienie tego filmu, byśmy mogli o tym przypomnieć. Nie może być, jak jeszcze do niedawna, że mniejszości były zmuszane do zaprzeczania swojej tożsamości - mówił wzruszony Ahmir Thompson. - Jak byłem mały, to nie uczono mnie, żebym spełniał swoje marzenia, tylko żebym nauczył się przetrwać. A kiedy zobaczyłem Michalea Jacksona, to pomyślałem, że mnie jednak wolno marzyć. I teraz uczę każdego dzieciaka: wolno ci marzyć! - dodawał, schodząc ze sceny.

Ariana Debose, laureatka Oscara dla najlepszej aktorki drugoplanowej, przekonywała nas, że gdy chciała się rozwijać jako latynoska aktorka, niektórzy stukali się w głowę.

- Dziwili się, że chcę się rozwijać, skoro doszła tak daleko. Nie wierzyli, że mogę osiągnąć więcej, a oto jestem, tutaj, ze statuetką w ręku - mówiła. Przypomnijmy, że Rita Moreno, która zagrała w oryginalnym "West Side Story", była pierwszą w historii latynoską aktorką, którą Akademia nagrodziła Oscarem.

O obecność mniejszości postanowił zawalczyć również Riz Ahmed, który rok temu nominowany był za rolę głuchoniemego muzyka w "Sound of Metal", tym razem zakończył uroczystość ze statuetką za najlepszy film krótkometrażowy "The Long Goodbye", opowiadający o imigrantach. To właśnie z nimi konkurowała "Sukienka" Tadeusza Łysiaka. Zapytałem ekipę "The Long Goodbye", czy widzieli film Polaka.

Oczywiście. To fantastyczny film, naturalistyczny, piękny, intymny, a aktorka w głównej roli jest po prostu niesamowita! - zapewniał mnie Aneil Karia, a Ahmed potakiwał kiwaniem głowy na każdy jego komplement. - Bardzo ważne jest, by pokazywać, z czym się mierzą ludzie, którzy są w jakiś sposób dehumanizowani. Uważam, że trzeba uczyć empatii przez kino - dodał Riz Ahmed.

- Jestem bardzo dumna z tego, że przecieram szlaki. I wiem, że za mną pójdzie czwarta, piąta, szósta, siódma i nasta reżyserka, która odbierze to trofeum - mówiła Jane Campion, laureatka Oscara dla najlepszej reżyserki za film "Psie pazury" z Benedictem Cumberbatchem i Kirsten Dunst.

Nowozelandka, która trzy dekady temu dostała nagrodę za scenariusz do "Fortepianu", opowiadała, że wtedy była matką małej dziewczynki i była zupełnie innym człowiekiem niż dziś. Dziś jest bardziej świadoma i nadal walczy o obecność kobiet w branży, ale nie chciałaby sytuacji, w której w kategorii najlepszy reżyser mielibyśmy tylko dokonania kobiet.

- Kocham kino jakościowe i naprawdę niewiele mnie obchodzi, jakiej płci są jego twórcy. Liczy się tylko to, jak wygląda film, który zrobili. A z kim się spotykają, w co wierzą, kim są - to ich sprawa i niczyja więcej - przekonywała nas. Na koniec dziękowała swojej operatorce, która wprowadziła niesamowity klimat w "Psich pazurach".

Kenneth Branagh, laureat Oscara za scenariusz "Belfastu", w którym rozlicza się z własnym dzieciństwem, które spędził z rodziną w Irlandii Północnej, gdzie nasilały się walki pomiędzy protestantami i katolikami. W efekcie jego rodzina przeniosła się pod Londyn.

- "Ten film to twój coming out jako chłopaka z klasy robotniczej, wywodzącego się z biedy", tak powiedziała mi moja siostra, która jest tutaj ze mną w Dolby Theatre. Ten film naprawdę wiele dla mnie znaczy. Jako dzieciak oglądałem oscarowe filmy na czarno-białym telewizorze, a teraz stoję tutaj przed wami ze statuetką Oscara. Kino to idealne miejsce dla marzycieli - zapewniał nas. I dodawał, że po zrobieniu "Belfastu" jeszcze bardziej wierzy w to, że należy ze sobą rozmawiać, a nie walczyć.

Sześć statuetek powędrowało w ręce "Diuny", w tym za najlepszy dźwięk. - Naszym celem było przedefiniowanie gatunku sci-fi w kinie. Denis Villeneuve chciał zrobić uniwersum, które wygląda znajomo, a nie chciał jak inni twórcy tworzyć nieznanego świata, z nowymi dźwiękami. W naszym filmie tylko pięć dźwięków jest wykreowanych komputerowo. Reszta pochodzi z natury - zapewniali nas dźwiękowcy z "Diuny".

Jeden ze scenografów podzielił się informacją, że tydzień przed ceremonią zdiagnozowano u niego COVID-19. - Zachorowałem ja i moja żona. Jednak kilka dni później test wyszedł mi negatywny, więc poleciałem do Los Angeles. I muszę przyznać, że bardziej niż tym, czy dostanę Oscara, stresowałem się tym, czy przypadkiem przed wejściem na galę test nie wyjdzie mi pozytywny - żartował.

Z kolei Joe Walker, oscarowy montażysta "Diuny" żartował, że to był pierwszy raz, kiedy ktoś jego zmontował. Chodziło o to, że jego mowa nie poszła w całości, gdy wygłaszał ją w Dolby Theatre, tylko skróconą puszczono później. I śmiał się, że odkąd dostał nominację, jego córka, gdy się sprzeczają, mówi mu, że nie ma racji, choć jest nominowany do Oscara.

Billie Eilish z Oscarem za "No Time To Die"
Billie Eilish z Oscarem za "No Time To Die"© East News | VALERIE MACON

Zgodnie z przewidywaniami statuetkę za najlepszą piosenkę do "Nie czas umierać" dostała Billie Eilish.

- Byłam bardzo zestresowana, kiedy pisałem ten utwór. Przesłuchałam wszystkie piosenki, które powstały do serii o agencie Jej Królewskiej Mości. Chciałam zrobić coś, co pozwoli słuchaczom od razu wczuć się w klimat Bonda, a jednocześnie być oryginalna. To miała być jednocześnie piosenka z Jamesa Bonda i piosenka Billie Eilish. Nie chciałam wykorzystywać tego, że dano mi szanse napisać kawałek do serii i zrobić coś wywrotowego, tylko wykazać się szacunkiem wobec fanów 007 - mówiła nam. A potem apelowała: mówcie młodym ludziom, że robią fajne rzeczy! - Jak ja byłam mała, nie miałam pojęcia, jak ważne jest to, co robię. Gdy teraz spotykam młodych ludzi, którzy robią super rzeczy, to od razu im o tym mówię - zapewniała.

- Gdzie ja dam mojego Oscara w domu? W ogóle tego nie przemyślałam! A jak byłam w domu Eddiego Redmayne’a, to widziałam, że jest w centralnym miejscu, ale nie wzięłam nagrody do ręki, bo jestem przesądna - zwierzała się z kolei Jessica Chastain, laureatka Oscara za główną rolę kobiecą w "Oczach Tammy Faye".

Ariana DeBose, Troy Kotsur, Jessica Chastain - najwięksi wygrani Oscarów
Ariana DeBose, Troy Kotsur, Jessica Chastain - najwięksi wygrani OscarówSipa USA

Will Smith, który na gali wygłosił płomienne przemówienie i zalewał się łzami, jako jedyny laureat nie dotarł do pokoju z dziennikarzami. Wcześniej "zabłysnął" na scenie policzkiem wymierzonym Chrisowi Rockowi, za to, że ten zażartował z fryzury jego chorej żony. Za dużo wrażeń jak na jedną noc?

Jeśli tak reaguje aktor z dorobkiem, znający reguły hollywoodzkiej gry, to co powiedzieć mają laureaci w takich kategoriach jak na najlepszy dokument krótkometrażowy?

Reżysera Bena Proudfouta nagrodzonego za "Queen of Basketball" nie mogliśmy nawet oglądać w telewizji, bo jego kategorię wycięto z transmisji. Mówił w niej o swojej bohaterce, Lusii Harris, pionierce koszykówki, która jako pierwsza kobieta dostała się do NBA, a nie o tym, jak Akademia go potraktowała. - To nie był moment należący do mnie, tylko do Lusii. To była kwestia priorytetów. Chciałem, żeby cała mowa była poświęcona jej, a nie temu, co ja myślę - tłumaczył nam.

A jeśli już o przemowy chodzi, to jedną z najbardziej interesujących była ta wygłoszona przez ekipę najlepszej animacji. Twórcy "El Canto" dziękowali synchronicznie. - Animacja to praca zespołowa i to chcieliśmy w ten sposób zademonstrować - mówi nam.

I to świetne podsumowanie nastrojów tegorocznych Oscarów, które stawiały na jedność w zróżnicowaniu i wielogłosowości.

Źródło artykułu:WP Film
oscary 2022oscarygala oskarowa
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)