Pasikowski kontra Vega. Wojna o polskiego widza
W ostatnich latach architekt polskiego kina akcji Władysław Pasikowski mógł jedynie zazdrościć popularności filmom Patryka Vegi. Gdy jednak ponownie sięgnął po Franza Maurera, udowodnił, że wciąż jest w stanie porwać widzów.
Nie wszyscy byli przekonani, czy powrót po 26 latach odniesie w kinach sukces. Sam reżyser dość ostrożnie wypowiadał się na ten temat. W mediach społecznościowych fani Pasikowskiego wręcz domagali się nakręcenia kolejnej części "Psów". Powstawały w tej sprawie petycje. Ale żeby film stał się przebojem, musiał zainteresować nie tylko osoby, które z sentymentem wspominają przebojowe produkcje z lat 90.
Pierwszy weekend wyświetlania filmu "Psy 3. W imię zasad" rozwiał wszelkie wątpliwości. Sensacyjna produkcja osiągnęła bardzo dobry wynik. Obejrzało ją 386 945 widzów. Jest to rekordowe otwarcie w karierze Władysława Pasikowskiego.
Jest to też lepszy rezultat od wyniku, jaki na starcie uzyskał ostatni sensacyjny obraz Patryka Vegi, "Kobiety mafii 2". Film ten zgromadził 374 tys. osób. Różnica może niewielka, ale jednak… W sumie ubiegłoroczną produkcję obejrzało w kinach 1,14 mln widzów. Zobaczymy, czy w końcowym rozrachunku 3. część "Psów" także zanotuje lepszy rezultat. Wydaje się to wielce prawdopodobne, gdyż spora część widowni filmu Pasikowskiego z definicji odrzuca produkcje Patryka Vegi.
Zobacz: Prolog - Paweł Kapusta
Z drugiej strony, już raz Władysław Pasikowski podczas premierowego weekendu okazał się lepszy od młodszego kolegi, a finalnie jednak przegrał. Miało to miejsce przy okazji filmów z serii "Pitbull". Przypomnijmy, że Vega z powodu obsadowych decyzji producentów zrezygnował z kręcenia kolejnej części zatytułowanej "Ostatni pies".
Projekt przejął wówczas właśnie Pasikowski. Na starcie film zgromadził 314 tys. widzów, a więc o ponad 100 tys. więcej niż 2 lata wcześniej "Pitbull. Nowe porządki". W końcu jednak "Ostatni pies" nieznacznie tylko przekroczył milionowy pułap, zaś film Patryka Vegi zatrzymał się dopiero na wysokości 1,43 mln widzów.
Oczywiście należy też pamiętać, że wspomniane "Kobiety mafii 2" czy "Pitbull. Nowe porządki" nie należą do najbardziej przebojowych filmów Vegi. Znacznie większą popularnością cieszyły się przecież: "Pitbull. Niebezpieczne kobiety" (na starcie – 767,5 tys. osób), "Botoks" (711,7 tys. osób), "Polityka" (659 tys. osób) oraz "Kobiety mafii" (628,6 tys. osób).
Wszystkie te tytuły znajdują się w pierwszej dziesiątce filmów z najwyższą frekwencją podczas premierowego weekendu w polskich kinach po 1989 roku. Rekord końcowej frekwencji Patryka Vegi należy do filmu "Pitbull. Niebezpieczne kobiety" – 2,87 mln (!) sprzedanych biletów.
Natomiast rekord Władysława Pasikowskiego to "jedynie" 1,18 mln widzów. Taką frekwencją w 2014 r. mógł się pochwalić "Jack Strong". Wiele osób uważa, że film "Psy 3. W imię zasad" poprawi ten wynik. Kluczowy będzie oczywiście drugi weekend wyświetlania, podczas którego polskie produkcje notują na ogół niewielkie spadki popularności. A czy recenzje będą miały wpływ na dalsze losy 3. części "Psów"? Mało prawdopodobne.
Opinie o filmie są bardzo różne. Jedni twierdzą, że jest to powrót do dobrego kina sensacyjnego sprzed 20 lat, z solidnym scenariuszem, dobrą akcją i ciekawymi, trochę pastiszowymi kreacjami Bogusława Lindy i Cezarego Pazury. Drudzy widzą w filmie zgorzkniałego reżysera, zagubionych aktorów poszukujących dawnego blasku chwały i mierną realizację.
Ale jakie to ma znacznie? Filmy Patryka Vegi gromadzą tylko złe recenzje i w osiągnięciu ogromnej popularności im to nie przeszkadza. Przynajmniej na razie.
Przy okazji premiery filmu "Psy 3. W imię zasad" nie można nie wspomnieć o dwóch poprzednich częściach cyklu. Aż trudno uwierzyć, że te dwa polskie kultowe przeboje w latach 90. w sumie zgromadziły w kinach jedynie 400 tys. i 684 tys. widzów. Były to jednak całkiem inne czasy.
W 1992 r. (premiera pierwszej części "Psów") zanotowano najniższą frekwencję w kinach na przestrzeni ponad 30 lat (1989 – 2019). Widownia sięgnęła wówczas zaledwie 13 mln widzów (dla porównania: w ubiegłym roku frekwencja przekroczyła pułap 60 mln).
Poza tym chodziło się wówczas do kina głównie na hollywoodzkie produkcje. Przez pewien czas filmy Władysława Pasikowskiego były jedynymi rodzimymi tytułami, które były w stanie znaleźć się w pierwszej dziesiątce najpopularniejszych filmów roku. Inne czasy. Dobrze, że dane nam było dowiedzieć się, jak Franz Maurer radzi sobie we współczesnych realiach.