Patrick Swayze: walka z rakiem i skandal z żoną. Jego ostatnie słowa wzruszają
18.08.2019 | aktual.: 19.08.2019 14:04
Patrick Swayze był niewątpliwie gwiazdą. Mężczyźni chcieli wyglądać i poruszać się jak on, a kobiety mdlały na sam dźwięk jego nazwiska. Uwielbiany, hołubiony, zawsze otoczony wianuszkiem fotoreporterów. Jego popularność osiągnęła apogeum, gdy na ekrany wszedł kultowy dziś "Dirty Dancing". Choć film niszczony był przez krytyków, widzowie szczelnie wypełniali sale kinowe. Każdy marzył o takiej miłości, jaką przeżywali bohaterowie produkcji. Niewiele osób jednak wiedziało, że Swayze musiał wspinać się na wyżyny aktorstwa, by widzowie uwierzyli w jego "uczucie" do ekranowej Baby. Prywatnie aktorzy się nie znosili.
W tym roku minie 10. rocznica śmierci gwiazdora. Patrick Swayze odszedł 14 września 2009 r. po półtorarocznej walce z nowotworem trzustki. Miał zaledwie 57 lat. Twórcy Paramount Network postanowili oddać hołd aktorowi. W 67. rocznicę jego urodzin, dokładnie 18 sierpnia, na platformie Paramount Network premierowo wyemitowany zostanie film "I am Patrick Swayze". Produkcja rzuca nowe światło na życie ekranowego Johnny'ego z "Dirty Dancing"...
Patrick Swayze miał zostać sportowcem
Patrick Swayze przyszedł na świat 18 sierpnia 1952 r. w Houston w Teksasie. Nawet w najśmielszych snach nie przypuszczał, że kiedyś jego nazwisko będzie znane na całym świecie. Nie marzył ani o aktorstwie, ani o karierze tancerza. Uczęszczał do katolickiej szkoły, ale jego ojciec chciał, by został sportowcem. Młody Patrick postanowił spełnić marzenie taty.
Niestety, wraz z pierwszymi sukcesami nabawił się poważnej kontuzji kolana. Groziła mu nawet amputacja. Po kilku skomplikowanych operacjach musiał na nowo nauczyć się chodzić. Lekarstwem, niespodziwanie, okazał się... taniec.
Patrick Swayze był uzdolnionym tancerzem
Gdy wreszcie stanął na nogi, postanowił kontynuować naukę w Houston Jazz Ballet Company, Harkness Ballet Theater School, Joffrey Ballet School w Nowym Jorku oraz Eliot Feld Ballet Company. Jego pierwszym tanecznym występem była rola księcia zakochanego w królewnie Śnieżce w spektaklu "Disneyland na paradzie". Udział w przedstawieniu otworzył mu drzwi do międzynarodowej kariery.
Z czasem przystojnym i uzdolnionym tancerzem zainteresowali się producenci filmowi. Jego imponująca muskulatura i sportowe zacięcie zachęcały reżyserów do obsadzania go w rolach wymagających fizycznej siły. Patrick grywał więc głównie strażników prawa, tancerzy i wykwalifikowanych sportowców.
"Dirty Dancing" okazał się przełomem
I choć na jego biurku piętrzyły się kolejne propozycje i scenariusze, a jego nazwisko zaczęło pojawiać się na plakatach filmowych, nic nie przyniosło mu tak ogromnej popularności jak udział w kultowym "Dirty Dancing".
Rola w produkcji była prawdziwym przełomem w karierze Patricka. W filmie stworzył niezapomnianą rolę instruktora tańca, Johnny'ego Castle, zakochanego w bogatej dziewczynie z dobrego domu. Za tę rolę otrzymał nominację do Złotego Globu. Partnerowała mu Jennifer Grey, z którą spotkał się także na planie "Red Dawn".
Patrick Swayze i Jennifer Grey się nie znosili
Swayze i Grey tak przekonująco wcielili się w swoje role, że widzowie byli przekonani, że między aktorami grającymi zakochanych Johny'ego i Baby wybuchł romans. Nic bardziej mylnego. Aktorzy poznali się kilka lat wcześniej dzięki Johnowi Miliusowi podczas realizacji "Czerwonego świtu". I nie zapałali do siebie sympatią. Kiedy Grey usłyszała, że zagra ze Swayze, nie chciała przyjąć roli.
Po wielu namowach wreszcie uległa, ale współpraca nie przebiegała w przyjaznej atmosferze. Aktor narzekał, że Grey była zbyt emocjonalna. Płakała, gdy ktoś ją krytykował i miała zmienne nastroje. Nierzadko też z jej winy trzeba było powtarzać ujęcia. To ponoć wykańczało Swayze nie tylko emocjonalnie, ale i fizycznie.
"Dirty Dancing" do dziś ma miano kultowego filmu
Żadne z nich nie dało jednak po sobie poznać, że prywatnie się nie znoszą. I być może dzięki temu widzowie uwierzyli w wielką miłość na ekranie i zapewnili twórcom filmu spore dochody.
"Dirty dancing" początkowo zamierzano pokazywać w kinach tylko przez jeden weekend, a później dystrybuować jako film wideo. Nieoczekiwanie "Dirty dancing" zdobył międzynarodowy rozgłos i stał się sukcesem kasowym. Był pierwszą w historii produkcją, która w formacie wideo rozeszła się w milionie kopii, zarabiając ponad 300 mln dolarów. Po czasie powstało wiele odpowiedników "Dirty dancing" - zaczynając od serialu telewizyjnego, na grach komputerowych kończąc.
Patrick Swayze wiódł sielskie życie w blasku fleszy
Uwielbiany przez fanów Patrick Swayze po sukcesie "Dirty Dancing" na ekranach pojawiał się regularnie. Zarówno we łzawych romansach ("Uwierz w ducha"), komediach ("Ślicznotki"), jak i filmach sensacyjnych ("Na fali").
Co ciekawe, po latach twórcy "Dirty Dancing" proponowali mu 6 mln dolarów za udział w drugiej części musicalu, jednak Swayze zdecydowanie odmówił. Po niezbyt płodnym okresie wrócił do tego pomysłu i w 2004 r. po raz kolejny wcielił się w postać Johnny'ego Castle. Na jego koncie znów pojawiły się miliony. Bajka? Nie do końca. Wszystko skończyło się w 2008 r.
Patrick Swayze usłyszał fatalną diagnozę
To właśnie wtedy lekarze zdiagnozowali u Patricka raka trzustki. Doskonale wiedział, co to oznacza. Był świadomy, że zostało mu ok. 2 lat życia. Nie zamierzał się poddawać. Postanowił grać i występować na scenie, póki starczy mu sił. Robił wszystko, by nie myśleć o chorobie.
Swayze zdecydował się też poddać operacji, w trakcie której usunięto część zaatakowanego przez raka żołądka (przerzuty raka trzustki często rozwijają się w wątrobie i żołądku). Niestety, choroba była w wysokim stopniu zaawansowania i aktor niknął w oczach z dnia na dzień, o czym donosiły zaniepokojone media, publikując kolejne zdjęcia wychudzonego gwiazdora.
W nocy z 14 na 15 września 2009 r. gruchnęła wiadomość o śmierci aktora. Miał zaledwie 57 lat. Jego ciało zostało skremowane, a prochy rozsypane na ranczu w Nowym Meksyku.
Ostatnie słowa Patricka Swayzego
- To jest najgorsza na świecie rzecz do przejścia. Spędza się każdy dzień na walce o życie drugiej osoby. Wiem, że on walczył każdego dnia o swoje życie. Przeżył 22 miesiące, co było i tak cudem w kontekście diagnozy, jaką otrzymał - powiedziała żona aktora Lisa Niemi w rozmowie z Entertainment Tonight.
- Wyglądał mizernie. Na jego twarzy widniało strapienie wywołane chorobą, brzuch nabrzmiał od nagromadzonego płynu. Narzekał, że ma kostki spuchnięte jak stara kobieta. Lecz gdy na niego patrzyłam, myślałam, że jest piękny. Moje ostatnie słowa brzmiały: "Kocham cię", a on odpowiedział tym samym - opowiadała w innym wywiadzie.
Śmierć gwiazdora zszokowała wszystkich. Ale była też początkiem batalii sądowej między jego małżonką a rodziną aktora. Bliscy Swayzego zarzucili ukochanej aktora (której zadedykował kultowy kawałek "She's Like A Wind"), matactwa i fałszerstwo testamentu.
Walka o testament
Kilka tygodni przez śmiercią w kancelarii pojawił się nowy testament Patricka Swayzego - w dodatku całkowicie zmieniony. Cały, warty 40 mln dolarów, majątek przepisano na żonę aktora. Tym samym wydziedziczając jego czworo rodzeństwa i rodziców.
Rodzina zarzuciła Lisie Niemi fałszerstwo. Grafolog potwierdził, że pismo nie należy do zmarłego. Według specjalisty, podpis wygląda nienaturalnie, jakby ktoś "naśladował chorą osobę". W czasie, kiedy powstał testament, Swayze był faszerowany silnymi lekami. Niemi wszystkiemu zaprzeczyła. W 2014 r. powtórnie wyszła za mąż i sprzedała ranczo aktora, gdzie rodzina chciała zrobić muzeum. Na tym jednak nie skończyły się problemy i skandale.
Skandal za skandalem
Najgorsze fakty wyszły na światło dzienne w 2016 r. Według anonimowego źródła serwisu Radar Online, blisko związanego z Patrickiem Swayzem, aktor miał być ofiarą przemocy domowej. Lisa Niemi miała znęcać się nad mężem w trakcie jego walki z rakiem trzustki. Swayze był wówczas mocno osłabiony i stracił połowę masy ciała.
W tym czasie Niemi zarządzała majątkiem aktora i rzekomo decydowała, z kim ma utrzymywać kontakty. Wszystko po to, aby na jaw nie wyszło częste znęcanie się fizyczne nad chorym mężem. Internetowy serwis przytaczał również słowa Charlotte Stevens, przyjaciółki zmarłego, która przyznała, że wielokrotnie nakłaniała Patricka do rozwodu. Powodem miały być ciągłe zdrady Niemi.
Żona wciąż go kocha
Mimo tych wszystkich skandali, które wyszły na światło dzienne dopiero po śmierci gwiazdora, Lisa Niemi utrzymuje, że aktor był jej największą miłością. W najnowszym filmie "I am Patrick Swayze" kobieta wyznała, że wciąż kocha go bezwarunkowym i szczerym uczuciem.
- Kiedy kogoś stracisz, nigdy nie przestajesz go kochać. Czuję, że mam z nim teraz zupełnie inną relację. Z tym, że nie jest już obecny fizycznie - zapewniła.
"I am Patrick Swayze" pojawił się na platformie Paramount Network 18 sierpnia 2019 r. w rocznicę jego urodzin. Gdyby żył, miałby teraz 67 lat.