Patryk Vega w równoległej rzeczywistości. Kręci film, nie reaguje na krytykę i uparcie milczy

Patryk Vega kręcił swój nowy film ”Seryjny samobójca” w poniedziałek w Michałowicach pod Warszawą. Reżyserka Joanna Kos-Krauze zapowiada, że przejrzy uważnie listę płac tego filmu. – Będziemy bojkotować tych ludzi – zapowiada.

Patryk Vega w równoległej rzeczywistości. Kręci film, nie reaguje na krytykę i uparcie milczy
Źródło zdjęć: © East News

Znów dostałem z agencji Popcorn Film potwierdzenie, że plan filmu Patryka Vegi ”Seryjny samobójca” o aferze podkarpackiej jest kontynuowany mimo pandemii.

Z niewiadomego powodu, z uporem maniaka, produkcja filmu Vegi traktuje mnie jako statystę. W niedzielę 5 kwietnia dostałem sms-a o takiej treści:

"Zapraszamy jutro, 6 kwietnia, na plan filmu ”Seryjny zabójca”. Zbiórka o godz. 6, ul. Kasztanowa 44, Michałowice, Venecia Palace. Brief kostiumowy prześlemy oddzielnym smsm-em. Opiekun na planie: Sylwester [tu nr telefonu]".

Gdy ludzie z Popcorn Film zorientowali się, że jednak pomylili numery, chwilę później wysłali mi drugiego sms-a:

"Z przykrością informujemy, iż plan jutrzejszy zostaje odwołany. Pozdrawiam, Popcornfilm".

To kłamstwo. Wystarczył jeden telefon w poniedziałek rano do hotelu Venecia Palace w Michałowicach, żeby potwierdzić u pracownika, że produkcja jest na miejscu i film powstaje.

Nie udało mi się dodzwonić do nikogo z agencji Popcorn Film, a Patryk Vega tradycyjnie zignorował moje pytania sms-owe. Chciałem wiedzieć, dlaczego, jego zdaniem, plan filmowy jest miejscem pracy i jak zabezpieczył na nim swoich pracowników. WP wielokrotnie starała się o wypowiedź Vegi, chcąc dać mu szansę na wyjaśnienie sprawy. Bez rezultatu.

Obraz
© Instagram Paryk Vega

Vega zarabia na lamborghini

Koledzy i koleżanki Vegi po fachu nie zostawiają na nim suchej nitki i stawiają bardzo mocne zarzuty.

- On myśli portfelem – mówi mi anonimowo polski reżyser. – Przecież nie robi tego z troski o kinematografię. Wszyscy wiemy, jakie ma aspiracje życiowe, widzieliśmy jego lamborghini.

Czy można uznać, że plan filmowy jest zakładem pracy, jak twierdzi Vega oraz policja, która w jego planie filmowym z 24 marca nie dopatrzyła się niczego złego?

- Nie, nie można – mówi mój rozmówca. – Po pierwsze zakład pracy ma stałych pracowników, których możesz kontrolować. Natomiast na planie filmu możesz mieć dziennie 49 osób, ale to są codziennie inne osoby, inni statyści, inni aktorzy. Oni się zmieniają. Policzmy: to jest 49 osób razy np. 20-30 dni zdjęciowych, to około tysiąca osób! Co to za zakład pracy, który się po półtora miesiąca rozchodzi i nie ma nad nim żadnej kontroli? Jak jeden człowiek ich zarazi na planie, to oni to rozniosą.

Jednak policja i straż miejska są innego zdania.

Przypomnijmy, że policjanci z Mokotowa uznali, że plan filmowy Vegi jest miejscem pracy i nie łamie nowego rozporządzenia ministra zdrowia. Skończyło się na pouczeniu, żeby dbać o zasady higieny w czasie pandemii. Podobnie warszawska straż miejska, która też była na planie u Vegi 24 marca na Polach Mokotowskich. Reżyser dostał wtedy tylko mandat za... blokowanie pasa drogi.

Zdaniem Joanny-Kos Krauze Patryk Vega wykorzystuje luki w nieprecyzyjnym prawie dotyczącym miejsc pracy:

- Rozporządzenia rządowe nie są klarowne. Panuje chaos, jest miejsce do interpretacji. Ludzie nie rozumieją nawet, czy mogą wyjść na rower. Kłócimy się o poszczególne zapisy. Vega na tym korzysta.

Wózkarze muszą za coś żyć

Reżyserka Joanna Kos-Krazue mówi, że Patryk Vega żeruje na ludzkim nieszczęściu:

- Zatrudnia w czasie pandemii Ukrainki czy młode 17-letnie dziewczyny. Wykorzystuje ich ciężką sytuację. On oraz inwestorzy, którzy ten film sponsorują, przyczyniają się do rozszerzania pandemii. Na nich ciąży ogromna odpowiedzialność. Ja bym na taki plan filmowy nałożyła gigantyczne kary.

Z kolei znana w środowisku filmowym osoba, która jednak nie chce podawać nazwiska, mówi, że Vegę i jego ekipę trzeba zrozumieć:

- Wózkarze, dźwiękowcy, operatorzy to często ludzie pracujący na umowę o dzieło, bez ubezpieczenia i oni muszą z czegoś żyć. Jeśli się zgodzili pracować mimo ryzyka, to ich sprawa. Wszyscy oni mają przecież dzieci, rodziny. Albo czują się bezpiecznie, albo podjęli to ryzyko, bo nie mają za co żyć. Ja bym więc Vegi nie krytykowała, bo jego ludzie dobrowolnie zgodzili się pracować. Mam nadzieję, że zachowują zasady bezpieczeństwa.

Warnke: to jest nagonka

Joanna Kos-Krazue: - Dziwię się też, że niektóre gwiazdy występują u Vegi. Bez nich ten film by nie powstał.

W filmie gra m.in. Katarzyna Warnke i Antek Królikowski oraz Piotr Stramowski.

WP zadzwoniła do Warnke: - Dziękuję, nie rozmawiam – powiedziała.

Wysłaliśmy do niej sms-a z pytaniem, czy na planie u Vegi są zachowane środki ostrożności? Pozostał bez odpowiedzi.

Obraz
© East News/ Katarzyna Warnke

Wcześniej rozmawiała z Warnke dziennikarka radia Tok FM Agata Całkowska. Opisywała:

”To nie była ani miła, ani łatwa rozmowa, ale też nie dziwię się pani Katarzynie, że była zdenerwowana. Padły argumenty o tym, że przecież 50 osób może się zebrać, były słowa o nagonce, o hejcie w mediach. Sytuacja wygląda więc tak, że Katarzyna Warnke bierze udział w produkcji Patryka Vegi i nie ma z tym problemu”.

Vega dzieli środowisko

Nieformalna grupa Kobiety Filmu, jednocząca scenarzystki, reżyserki, charakteryzatorki, operatorki, itp, chce bojkotu Vegi.

Joanna Kos-Krazue: - Byłabym zdumiona, gdyby któryś z dystrybutorów wprowadził ten film do kin.

Producentka filmowa Olga Bieniek (m.in. ”Kamerdyner”, ”Układ zamknięty”) tłumaczy WP:

- Nie chodzi o zazdrość, bo on pracuje, a my nie. Chodzi o łamanie obywatelskich zasad, które my zachowujemy, a Vega ma gdzieś. Jeśli ktoś łamie zasady i ma gdzieś obywatelski obowiązek, to ja nie mogę mu zaufać. To nie są ludzie odpowiedzialni. Więc jak będę dobierała pion produkcyjny do następnej produkcji, to przyjrzę się temu, czy jest tam ktoś od filmów pana Vegi. I tych osób nie zaproszę do pracy ze mną. Dla Vegi to pewnie nic nie znaczy, bo ja nie jestem jedyną producentką, są ode mnie znacznie więksi, ale ja się tego będę trzymała. Ja z córką mojego partnera szyjemy teraz w domu charytatywnie maski dla służby zdrowia, a Vega walczy tylko o swoje. Szacunek bardzo łatwo jest stracić.

Obraz
© East News

Ludzie i tak zapomną, a dystrybutor zarobi

Rozmawiałem też z Anną Kazejak, reżyserką i scenarzystką (m.in. ”Bez tajemnic”; ”Skrzydlate świnie” słuchowisko ”Fucking Bornholm”).

Kazejak: - To reżyser bierze na siebie odpowiedzialność za ludzi, z którymi pracuje. Jeśli ktoś u niego na planie, nie daj Boże, zachoruje, to moralnie odpowiedzialność będzie spoczywała na nim. A Vega dalej gra nam na nosie i pokazuje, że nikt mu nic nie zrobi. On jest lojalny wobec inwestorów, którzy na jego film wyłożyli. Jeśli sumienie go nie tknie, to nie poniesie żadnych innych konsekwencji.

Czy jakiś rodzaj bojkotu jego filmu może się udać?

Anna Kazejak: - Nie sądzę. On ma już swoich ludzi, swoje ekipy, które pracują u niego ciągle, z filmu na film. Ci ludzie są od niego uzależnieni. Kiedy cała branża stoi, a nam wszystkim zagląda strach w oczy z powodu bezrobocia, to oni pracują, bo są wobec niego lojalni. Dystrybutorzy od lat zarabiają na jego filmach bardzo dobrze. A widzowie? Za kilka miesięcy wszyscy zapomną, co się działo w czasie pandemii. Ludzie zaczną żyć normalnie i pójdą do kina rozerwać się na nowym filmie Vegi. On wyjdzie na swoje.

Korwin-Piotrowska: są granice chciwości

Do bojkotu Vegi i ludzi z nim pracujących wzywa też dziennikarka Karolina Korwin-Piotrowska. Na swoim profilu na Instragramie zaatakowała ona grającego u Vegi aktora Piotra Stramowskiego.

Stramowski zaniósł bowiem ochronne maseczki jednemu ze szpitali, co opisały tabloidy.

Korwin-Piotrowska nazwała to ustawką dla ocieplenia wizerunku produkcji Vegi. Dziennikarka pyta w swoim poście: "Ciekawe, czy ten dobroczyńca maseczki zostawił w drodze na plan Vegi czy wracając z niego. Bo tam gra cały czas."

Dziennikarka opisuje: "Coraz więcej osób choruje. Moja znajoma właśnie mi napisała, ze bliska jej osoba walczy od 48 godzin pod respiratorem, ma małe szanse i nawet nie mogą się pożegnać. A film kręcą. Jest ekipa, są aktorzy, prawo, policja, kompletnie w tym tekturowym państwie bezradni- łatwiej dać mandat za spacer w lesie, za zgromadzenie na ulicy, za mycie samochodu, niż za plan filmowy".

W tej sytuacji zdaniem Korwin-Piotrowskiej zostaje tylko bojkot Vegi i ludzi z nim pracujących:

"Trzeba zrobić bojkot tej ekipy, tych ludzi, tych aktorów. Są jakieś granice głupoty, chciwości i hipokryzji. Możecie robić kolejne ustawki z tabloidami, kolejne próby ocieplania wizerunku dla naiwnych. Może wam starczy jeszcze na Gucci. Albo Pradę. Bojkot. Całkowity. Nie było tego słowa od stanu wojennego. Czas to słowo odkurzyć."

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (244)