Po pierwszych sukcesach zaczęły się kłopoty. Maria Kowalik dopiero po latach wyszła na prostą
14.09.2017 | aktual.: 15.09.2017 13:56
Kiedy jako 18-latka zagrała Martę w "Jeziorze osobliwości", ekranizacji powieści młodzieżowej Krystyny Siesickiej, okrzyknięto ją nową nadzieją polskiego kina. Maria Kowalik, niezwykle zdolna, naturalna, niezmanierowana dziewczyna została nagrodzona przez krytykę i z miejsca zaskarbiła sobie sympatię widzów.** We wrześniu obchodzi 63. urodziny.
Mogła być gwiazdą – ale los chciał inaczej. Po pierwszych sukcesach nagle wszyscy się od niej odwrócili. Nieustannie rzucano jej kłody pod nogi. Dyrektorzy teatrów nawet nie chcieli z nią rozmawiać. Imała się najróżniejszych prac. Dorabiała nawet jako sprzątaczka, by spłacić siedzącego jej na głowie komornika. W dodatku rozpadły się jej oba związki i sama musiała zatroszczyć się o utrzymanie synów. Dopiero po wielu latach udało się jej wyjść na prostą.
Walka o marzenia
Maria Kowalik urodziła się 14 września 1954 r. w Skarżysku-Kamiennej.
- Od dziecka interesowałam się teatrem i filmem. Pierwszy telewizor w okolicy był w moim domu. Oglądałam wszystko, filmy, teatr, "Kobrę". Już wtedy wiedziałam, że chcę wejść w ten magiczny świat i robić coś niezwykłego – opowiadała w "Angorze".
Ale na marzeniach się nie skończyło. Ambitna i obrotna dziewczyna wiedziała, że musi sama wziąć sprawy w swoje ręce.
Przez dwa lata pisywała listy do rozmaitych reżyserów, pytając, czy mogłaby uczestniczyć w zdjęciach próbnych. Na większość nie otrzymała żadnej odpowiedzi.
''Sen się spełnił''
Ale wreszcie, kiedy była w klasie maturalnej, ktoś postanowił dać jej szansę.
- Jan Batory zaprosił mnie na, jak to się dziś mówi, casting. Wygrałam. Znałam książkę Siesickiej. Dlatego na zdjęcia jechałam bez stresu, z wielkim spokojem. Czułam tę postać i miałam w sobie prawdę. Po dwóch tygodniach dostałam informację, że zagram tę rolę. Główną. Sen się spełnił – opowiadała w "Angorze".
W "Jeziorze osobliwości" zagrała Martę. Film okazał się ogromnym sukcesem, a Kowalik z miejsca stała się gwiazdą. Nagrodzono ją nawet na I Międzynarodowych Spotkaniach Filmowych "Młodzież na ekranie" w Koszalinie. Już wtedy wiedziała, że nie ma innej możliwości – musi się dostać do szkoły aktorskiej.
Zmierzch kariery
Jak wspominała, gdyby nie "Jezioro osobliwości", być może komisja egzaminacyjna w szkole teatralnej nie byłaby dla niej tak łaskawa.
- Ta rola mi pomogła* – opowiadała w "Angorze". *- Na egzaminie trzeba było śpiewać, a ja nie mam pamięci muzycznej. I źle mi poszło. Ale nie zwrócono jakoś na to uwagi i zostałam przyjęta.
Wkrótce zadebiutowała na scenie – i dostała wymarzony angaż w teatrze – a potem pojawiła się w kolejnych filmach i serialach. Szczęście się do niej uśmiechnęło.
- Wydawało mi się, że to dopiero początek drogi, że będę grała dużo i często – mówiła.
Ale nagle wszystko się skończyło. Gdy serial z jej udziałem, "Życie na gorąco" z 1978 r., zebrał miażdżące recenzje, Kowalik praktycznie przestała otrzymywać kolejne propozycje. Został jej tylko teatr.
Bezrobotna matka
Ale niedługo cieszyła się ciepłą posadą w teatrze. Nowy dyrektor za nią nie przepadał. Kiedy jej synek miał operację stomatologiczną, poprosiła o wolne, tym bardziej że w przedstawieniu była tylko jedną ze statystek.
- Dyrektor źle się odniósł do mojej propozycji absencji* – mówiła w "Angorze". *- Zagrałam, a po spektaklu wywiązała się między nami ostra wymiana zdań. I tak zostałam bez pracy.
Kowalik, rozwódka z malutkim synem, nie wiedziała, co począć. Jeździła po kraju, prowadziła lekcje teatralne dla młodzieży, występowała na mniejszych scenach. Do Warszawy wróciła w 1990 r.
* - Obeszłam kilku dyrektorów. Żaden mnie nie chciał. Myślę, że byłam już zapomniana na tym rynku, pewnie za stara i za mało przebojowa.*
Kolejne problemy
Z braku aktorskich propozycji, zajęła się handlem kosmetykami. Wszystko szło dobrze – ale do czasu. Splajtowała i została z ogromnym długiem. Zaczęła pracę w korporacji.
- Ciężko harowałam – opowiadała w "Angorze". - Musiałam spłacać długi i utrzymywać rodzinę. Miałam już wtedy drugiego syna, obaj mieli ADHD, a ja byłam jedynym żywicielem rodziny. Nie dostawałam alimentów. Zresztą mój młodszy syn został formalnie uznany przez ojca dopiero, jak skończył 10 lat. Dlaczego? Nie wiem - i dodawała, że nie chce mówić o swoich partnerach, a jej życie prywatne "nie było udane".
Kolejny cios – zwolniono ją z pracy i zastąpiono młodszą kobietą. Wreszcie Kowalik się załamała.
Wiele jeszcze przed nią
Przyjęła pierwszą lepszą pracę, którą jej zaproponowano – sprzątała domy, by spłacić komornika. A przy tym walczyła z postępującą depresją. Traciła kolejne prace, nie miała za co nakarmić synów.
Dopiero po latach, kiedy jej sytuacja zaczęła się poprawiać, odzyskała nadzieję na lepsze jutro. W 2010 r. dostała etat w Staromiejskim Domu Kultury.
- Moja sytuacja w miarę się ustabilizowała – zapewniała w "Angorze". Tęskni jednak za aktorstwem, a przede wszystkim za występowaniem na scenie.
- Jestem dziś dużo lepszą aktorką niż kiedykolwiek, ale seriale nie upominają się o mnie. Agentka "upchnęła" mnie do "Domu nad rozlewiskiem", ale to nie była rozwojowa postać, już umarła. Choć przyznaję, że przyjemnie było ją zagrać – mówiła kilka lat temu, nie wiedząc, że twórcy produkcji telewizyjnych jednak się o nię "upomną".
W ostatnich latach Kowalik wystąpiła w dwóch etiudach szkolnych i w takich serialach jak "Na sygnale", "Przyjaciółki", "Na dobre i na złe", "Barwy szczęścia".
- Miałam ciekawe, pełne nagłych zwrotów akcji życie. Jeszcze się nie skończyło. A ja, na szczęście, umiem się cieszyć drobiazgami - zapewnia optymistycznie Kowalik.