Polski filmowiec z Hollywood: "Gdyby Harvey Weinstein dalej był kurą znoszącą złote jaja, nikt by go nie ruszył"
- Tu nie chodzi nawet o to, że ktoś się bał, że Weinstein zniszczy jego karierę – choć takie głosy też się pojawiają. Wszyscy milczeli przede wszystkim z powodów ekonomicznych – producenci, aktorzy, ale też media – mówi reżyser, scenarzysta i wykładowca dr Andrzej Krakowski, który w rozmowie z WP obnaża hipokryzję Hollywood.
Wygląda na to, że afera wokół Harveya Weinsteina dopiero się rozkręca, a jej reperkusje dla całego hollywoodzkiego przemysłu będą gigantyczne. Coraz więcej kobiet związanych z branżą przerywa milczenie i opowiada o molestowaniu oraz gwałtach, jakich miał się dopuścić prominentny producent. Wśród nich są gwiazdy z pierwszej ligi, jak m.in. Angelina Jolie, ale także asystentki, producentki czy scenarzystki.
Mówi się, że od wielu lat proceder Weinsteina był w filmowym światku tajemnicą poliszynela. Dlaczego więc dopiero teraz zaczęto o nim głośno mówić? Kto najbardziej straci na seksaferze i co czeka Hollywood w najbliższych miesiącach? O komentarz poprosiliśmy dra Andrzeja Krakowskiego, wykładowcę na University of California, filmowca i autora książki "Pollywood. Jak stworzyliśmy Hollywood", który od kilkudziesięciu lat mieszka i pracuje w Nowym Jorku.
Grzegorz Kłos: Co teraz czeka Hollywood?
Andrzej Krakowski: Trudno określić skalę reperkusji, jakie pociągnie za sobą ta afera. Na pewno nadchodzą wielkie zmiany dla całego przemysłu. Obecnie toczą się rozmowy, czy The Weinstein Company ma zawiesić działalność, czy działać dalej pod inną nazwą. Na razie odbyło się zebranie rady nadzorczej, na której kilku dyrektorów podało się do dymisji, ilość jej członków zmniejszyła się o jakieś 40 proc. A to dopiero początek.
Samego Weinsteina odwołano na początku tygodnia.
To prawda, ale za zamkniętymi drzwiami mówiło się, że gdyby Harvey Weinstein dalej był kurą znoszącą złote jaja, czyli rok rocznie dostarczał naręcza Oscarów, to nikt by go nie ruszył, a cała sprawa nie ujrzałaby światła dziennego. Ostatnio nie szło mu tak dobrze, jak w latach 80. i 90., więc usłyszał, że jego czas minął. To jest właśnie ta hipokryzja, o której teraz wszyscy mówią.
Zawsze tak było?
Od zarania Hollywood. W ogóle temat wykorzystywania seksualnego podwładnych jest osadzony głęboko w amerykańskiej kulturze, choć oczywiście nie tylko w przemyśle rozrywkowym.
Czy Weinstein jest pierwszą hollywoodzką szychą, której zarzucono molestowanie na taką skalę?
W książce "Pollywood. Jak stworzyliśmy Hollywood" opisywałem to zjawisko na przykładzie Borysa Tomaszewskiego, który na początku XX wieku był nieformalnym "carem" ówczesnego amerykańskiego teatru. Aktorki grające u niego służyły mu jako harem, a usługi, które mu codziennie świadczyły, decydowały o rolach, jakie dostaną. Zresztą nie na darmo w języku angielskim zakorzeniło się wyrażenie "casting couch". Chcesz dostać rolę? Wskakuj na kanapę.
Kiedy będzie widać pierwsze efekty skandalu ujawnionego przez "The New York Times"?
Już widać i będą to przede wszystkim efekty ekonomiczne. Nazwisko Weinsteina już jest usuwane ze wszystkich serii telewizyjnych, które wyprodukował. Kolejnym krokiem najpewniej będzie ich zamknięcie, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie chciał usłyszeć zarzutów: "Puszczacie seriale faceta, który jest dewiantem seksualnym". Pojawiła się też informacja, że przyznająca Oscary Amerykańska Akademia Sztuki i Techniki Filmowej spotka się, aby podjąć decyzję o dalszym losie Weinsteina w ich szeregach. Jest niemal pewne, że go wyrzucą, bo to organizacja, która ma utrzymywać wysoki poziom moralny. Sprawa na tym najprawdopodobniej się nie skończy.
W mediach społecznościowych pojawiają się też głosy, aby bojkotować filmy Weinsteina.
Jeśli w ogóle doszłoby do takiego bojkotu, to najbardziej poszkodowani będą ci, którzy byli w powstanie tych filmów zaangażowani. W tym aktorki, jak m.in. Gwyneth Paltrow, która w "The New York Timesie" opowiedziała, przez co przeszła. Przecież aktorzy ciągle dostają tantiemy za te filmy. A musimy mieć świadomość, że Weinstein maczał palce w ogromnej ilości bardzo dobrych, znanych i lubianych produkcji. To jest tragizm całej tej sytuacji.
Nie milkną głosy oburzenia, że całe środowisko doskonale wiedziało o "upodobaniach" Weinsteina. A jednak wszyscy milczeli.
Tu nie chodzi nawet o to, że ktoś się bał, że Weinstein zniszczy jego karierę – choć takie głosy też się pojawiają. Wszyscy milczeli przede wszystkim z powodów ekonomicznych – producenci, aktorzy, ale też media. Artykuł Ronana Farrowa, który pojawił się w "The New Yorkerze", mógł zostać opublikowany już na początku tego roku. Farrow zwrócił się najpierw do NBC, ale odprawiono go z kwitkiem. Teraz prezes stacji Noah Oppenheim broni się, że materiał nie spełniał ich dziennikarskich standardów. Guzik prawda, oni po prostu bali się odpływu przychodów z reklam.
Andrzej Krakowski to reżyser, scenarzysta i producent filmowy. W latach 1964-68 studiował na Wydziale Reżyserii PWSTiF w Łodzi. W 1968 r. wyemigrował z kraju. W latach 1970-71 studiował Produkcję filmową w American Film Institute. Wykładowca w wielu uczelniach w USA (m. in. State University of New York, University of California, The School of Visual Arts w Nowym Jorku, profesor The City College of New York) i Izraelu, opiekun produkcyjny i artystyczny kilkunastu etiud - laureatów nagród Emmy i studenckich Oscarów. Autor książek "Pollywood. Jak stworzyliśmy Hollywood" i "Pollywood. Uciekinierzy w raju".
Na zdjęciu Andrzej Krakowski