Pomysł zrodzony w mroźny wieczór przy kebabie. Tak powstał nowy serial z gwiazdorską obsadą
Diego Luna i Gael Garcia Bernal znają się od lat. Gdy opłakiwali porażkę swojego filmu na festiwalu w Berlinie, przy kebabie wpadli na pomysł historii o bokserze u schyłku kariery. Ustalili też jedno: w produkcji muszą pojawić się sztuczne pośladki.
"La Maquina: Bokser" to opowieść o bokserze Estebanie (w tej roli Bernal), który najlepszy czas w karierze ma już za sobą. Jego agent Andy (tutaj Luna) robi wszystko, co może (i czego nie powinien), by jednak zawodnik wrócił na ring i obronił tytuł mistrzowski. Esteban ma dość walk i treningów, chce przejść na emeryturę. Jednak Andy, nadużywający botoksu i kochający luksus agent sportowca, zaszedł za daleko w swoich matactwach, by na to pozwolić. Chemia na ekranie między Diego Luną i Gaelem Bernalem jest niezaprzeczalna. W końcu znają się od ponad dekady. Gdy rozmawiamy z aktorami na Zoomie przed premierą serialu, bez skrępowania mówią o tym, jak powstał pomysł na wspólny projekt. I skąd mieli sztuczne pośladki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
La Máquina: Bokser - Zwiastun - Napisy PL - Disney +
Nie chcę zaczynać od oczywistych pytań, więc zapytam, jak zdecydowaliście, kto zagra kogo? Bo to przecież wasza współpraca i wspólny pomysł.
Diego Luna: Więc weszliśmy na ring. Nie, nie. Poczekaj chwilę. Powiem ci prawdę.
Gael Garcia Bernal: Oczywiste jest, kto miał zagrać boksera. No, daj spokój.
DL: Moja twarz nie wygląda jak twarz poobijana, prawda? Byłbym bokserem, który nigdy nie został uderzony. Weszliśmy na ring, założyliśmy rękawice... Tak naprawdę, fajne jest to, że nie było walki, bo ja chciałem zagrać menedżera, a on chciał zagrać boksera.
Więc teraz może paść już to oczywiste pytanie: jak zaczął się ten projekt?
DL: To było 10 lat temu, kiedy Gael trenował boks do projektu, który ostatecznie nie doszedł do skutku. Byliśmy w Berlinie, bo mieliśmy swój film na Berlinale. Bardzo się upiliśmy tego wieczoru, postanowiliśmy pójść na kebaba. Chodziliśmy po ulicach w śniegu, zimnie, po filmie, który poradził sobie na festiwalu tak sobie, bo wiesz, dostaliśmy takie średnie oklaski (prawdopodobnie chodzi o film "Rewolucja" - przyp.red.). Nie chcieliśmy o tym rozmawiać, więc zastanawialiśmy się: "Co dalej? Co powinniśmy zrobić?". I wtedy Gael powiedział: "Dlaczego nie zrobimy czegoś o boksie? Naprawdę nie chcę wracać do domu i udawać, że to się nie wydarzyło".
Tymczasem ja wcześniej zrobiłem dokument o boksie, o wielkim mistrzu z Meksyku, Julio Cesarze Chavezie. Miałem więc dużo wiedzy o życiu tego człowieka, który był dla nas wzorem. I wtedy zdecydowaliśmy się na kilka rzeczy: że zrobimy projekt o menedżerze i bokserze, że będzie on dotyczył końca ich karier, że zagramy razem i że będzie tam karaoke.
GGB: Ale kluczowa rzecz, co do której też się zgodziliśmy – i nie wiem, dlaczego o tym nie wspomina – to fakt, że Diego dostanie nowy zestaw pośladków.
DL: Moje pośladki miały się powiększyć, zasadniczo.
GGB: Zgodziliśmy się na to przy kebabie. To uzgodniliśmy tam. To były te elementy, którym powiedzieliśmy: "tak!".
DL: Tak to wszystko się zaczęło. Potem poszliśmy spać.
Jak myślisz, jak twój przyjaciel i kolega obok ciebie zmienił się od czasów, gdy zaczynaliście u Cuárona w "I twoją matkę też"?
GGB: Och, na wiele sposobów. Wszystkie na lepsze. Ostatnio trafiłem na dokument o tym filmie. I słychać tam, że mieliśmy wtedy inne głosy. Mieliśmy znacznie bardziej dziecinne głosy i mówiliśmy rzeczy o tym, jak kręcenie filmów wygląda, co nam się w tym podoba, co nam się podoba w pracy ze sobą. I to naprawdę zabawne, bo widać, że to my, którzy naprawdę myślą, że wiemy, o czym mówimy.
DL: Mówisz to, jakbyś za tym tęsknił.
GGB: Z pewnością jest w tym nostalgia, oczywiście. Teraz jesteśmy znacznie bardziej dojrzali. W szczególności w serialu "La Máquina: Bokser". Ryzykujemy więcej, podejmujemy więcej przygód, jesteśmy zdolni do stawiania większych granic, ale jednocześnie przekraczamy niektóre z nich. Wspólnie tworzymy naprawdę odważny duet, który odważa się opowiadać anty-historie.
DL: Teraz widzę partnera i kolegę, który łatwiej odpuszcza i czerpie więcej radości niż kiedykolwiek wcześniej. I to jest piękne, bo myślę, że to właśnie dlatego nadal razem pracujemy. Ryzykujemy, ale jednocześnie obciążamy się odpowiedzialnością, a potem odpuszczamy i idziemy dalej. Wtedy, przy "I twoją matkę też", myśleliśmy, że każde wywiady są kluczowe dla powodzenia filmu. Jeśli powiedziałeś coś nie tak, mogłem przez całą noc nie spać, zastanawiając się: "Dlaczego tak odpowiedziałem? Jestem idiotą, zrujnowałem historię, we Włoszech to się nie przyjmie". A teraz rozumiemy, że to tylko wywiad, tylko serial, tylko film. Będą kolejne.
Diego, twoja postać w "Bokserze" jest naprawdę unikatowa. Jak wyglądał proces jej tworzenia?
DL: Chcesz wiedzieć, gdzie to zrobiłem? Podam ci numer. Dam ci nazwisko lekarza. To bardzo proste i łatwe. Zastrzyki nie bolą. (śmiech)
A mówiąc poważnie: było dużo inspiracji. Myślę, że cała ta transformacja mediów społecznościowych, sposób, w jaki się komunikujemy, idea bycia cały czas na ekranie i transmitowania naszego życia przez całą dobę, sprawiła, że jesteśmy znacznie bardziej świadomi naszego wyglądu. I to, jak bardzo ta pogoń za popularnością dziś nas niszczy.
Więc chodziło o zgłębianie tego, a niestety jest wiele odniesień, które można łatwo znaleźć na Instagramie i Facebooku w kilka sekund. I wtedy zdajesz sobie sprawę, że bez względu na to, jak daleko się posuniesz, zawsze będziesz o krok za tym, co istnieje w rzeczywistości. Ważne było stworzenie czegoś, co nadal pozwalało nam zobaczyć prawdziwego człowieka za tą maską. Była to piękna współpraca z ludźmi od protetyki i makijażu. Kostiumy były bardzo ważne. A sztuczne pośladki, które nosiłem – znalezienie ich zajęło nam trochę czasu. Ale znaleźliśmy je w sklepie. Są tam. Nie powiem, gdzie, ale je znaleźliśmy. Są prawdziwe, nie musieliśmy ich tworzyć.
Czego fani mogą oczekiwać od "La Máquina: Bokser"? Jakieś niespodzianki?
GGB: Jest jeden szczegół, na którym postanowiliśmy oprzeć tę historię o boksie. Moment kiedy mistrz musi się pożegnać. I to jest coś, czego naprawdę nie widziałem.
DL: Myślałem, że ogłaszasz swoje przejście na emeryturę.
GGB: Staraliśmy się przedstawić, jak przegrana może być wygraną – w życiu tak jak w boksie. Mogą być chwile, kiedy przegrywasz, ale tak naprawdę wygrywasz swoją wolność. Będzie też potwierdzenie, że bardzo źle śpiewamy.
DL: Mów za siebie, proszę.
GGB: Okej, będę mówił tylko za siebie!
DL: Musiałem dużo pracować nad tym, aby dorównać jego brzmieniu, aby naprawdę brzmieć źle, ale tak, myślę, że mi się udało.
Basia Żelazko, dziennikarka Wirtualnej Polski
Nowy odcinek serialu "La Maquina: Bokser" co tydzień na Dinsey+.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" opowiadamy o hitowej polskiej komedii "Rozwodnicy" na Netfliksie, zastanawiamy się, czy Demi Moore dostanie Oscara, czy Złotą Malinę za "Substancję" i zdradzamy, co dzieje się na planach filmów i seriali. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: