Reżyser kultowych filmów bije się w pierś. "Byłem głupi"
"Cztery wesela i pogrzeb", "Notting Hill", "Dziennik Bridget Jones" i "Czas na miłość" – aż trudno uwierzyć, że za wszystkimi tymi klasykami kina stoi jeden człowiek. Choć może właśnie to świadczy o ich sukcesie? Richard Curtis, reżyser świątecznego filmu "To właśnie miłość", dzisiaj przyznaje się jednak do winy.
Dla wielu osób seans "Love Actually" w okresie świątecznym to tradycja. Film nowelowy, śledzący perypetie bohaterów ośmiu opowieści, w których głównym motywem jest szeroko rozumiana miłość, powstał dwie dekady temu. Z okazji 20. rocznicy premiery wkrótce do kin na całym świecie trafi jego odrestaurowana wersja. Okrągły jubileusz to także dobra okazja do refleksji i podsumowań. Na takowe zdobył się autor uwielbianego przez widzów tytułu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Czuję się niekomfortowo"
Nowozelandzki twórca postanowił odpowiedzieć na powtarzające się zarzuty o żarty z otyłości czy przede wszystkim brak różnorodności odzwierciedlanej przez obsadę. Jak podaje portal LADbible, Curtisa zapytała o to jego córka Scarlett podczas rozmowy na festiwalu literatury w angielskim Cheltenham w hrabstwie Gloucestershire.
W uwielbianym przez widownię "To właśnie miłość" zwraca uwagę fakt, że niemal wszystkie osiem par bohaterów należy do rasy białej. Reżyser przyznał, że "czuje się nieswojo i trochę głupio" z tego powodu. Zawsze trzymał się bowiem "przeczucia, że nie będzie wiedział, jak napisać te role" dla osób o innym kolorze skóry.
Dzisiaj podchodzi do tego zupełnie inaczej i zdobywa się na autorefleksję. – Myślę, że po prostu byłem głupi i się myliłem – powiedział w trakcie wywiadu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
LOVE ACTUALLY | Official 20th Anniversary Trailer | STUDIOCANAL
Świat się zmienił
Sam Curtis zauważa różnicę w swoim podejściu do kwestii różnorodności. Dzisiaj uważa ją za coś naturalnego, a nie aspekt, który sprawia mu kłopot lub powoduje niepewność na polu artystycznym. – Myślę, że o to właśnie chodzi, aby nie patrzeć wstecz na swoją pracę i nie mówić: "to było dziwne" – cytuje jego wypowiedź LADbible.
Reżyser promuje obecnie film "Genie" Sama Boyda, powstały na podstawie jego scenariusza, który skupia się na losach czarnoskórej rodziny. Jej głowa, pracoholik Bernard (Paapa Essiedu), prosi o pomoc magicznego dżina (Melissa McCarthy), aby jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia odzyskać żonę i córkę.
Odrestaurowana wersja "To właśnie miłość" Richarda Curtisa jest dostępna do obejrzenia w kinach.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Zabójcy" Davida Finchera, "Informacji zwrotnej" z Arkadiuszem Jakubikiem oraz ostatnim sezonie "The Crown", gdzie, spoiler, ginie księżna Diana. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.