Ridley Scott kontra milenialsi. "Dom Gucci" poradził sobie bez nich
W końcu doczekaliśmy filmu, który sprawił, że starsi widzowie przełamali się i postanowili spędzić trochę wolnego czasu na sali kinowej. W Stanach Zjednoczonych "Dom Gucci" stał się pierwszym kinowym przebojem w okresie pandemii, którego widownia składa się głównie z osób powyżej 35. roku życia.
Od wielu tygodni analitycy rynku filmowego zwracali uwagę, że w okresie pandemii do kin chodzą prawie wyłącznie młodzi ludzie, czyli osoby poniżej 25. roku życia. Dlatego w gronie największych przebojów bieżącego roku znajdują się głównie ekranizacje komiksów ("Venom 2: Carnage", "Czarna Wdowa", "Eternals", "Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni"), filmy i animacje dla dzieci i młodzieży, najnowsza część przygód Jamesa Bonda, kolejna odsłona samochodowej sagi "Szybcy i wściekli" oraz… chińskie filmy propagandowe. Można więc śmiało powiedzieć, że pierwszym filmem adresowanym do dorosłej widowni, który w okresie pandemii osiągnął międzynarodowy sukces, jest "Dom Gucci".
W Stanach Zjednoczonych film Ridleya Scotta miał premierę 24 listopada, w przeddzień Święta Dziękczynienia. W czasie pięciodniowego weekendu "Dom Gucci" zarobił 21,8 mln dol. To pierwszy w okresie pandemii dramat adresowany do starszej widowni, który zaistniał w amerykańskich kinach. Trzeba jednak dodać, że w tym samym czasie animacja Disneya "Nasze magiczne Encanto" zarobiła 40,3 mln dol., zaś "Pogromcy duchów. Dziedzictwo" – 35,2 mln dol.
Szef dystrybucji United Artists, Erik Lomis, z wyniku "Domu Gucci" jest jednak bardzo zadowolony. "To zdecydowany postęp. Oryginalne historie nadal mają znaczenie dla widzów. Uważam, że to świetna wiadomość dla twórców, którzy chcą robić filmy dla dorosłej widowni".
Erik Lomis zwraca również uwagę na znakomity start innego filmu dystrybuowanego przez United Artists "Licorice Pizza". Nowy film Paula Thomasa Andersona ("Mistrz", "Aż poleje się krew", "Nić widmo") podczas minionego weekendu wyświetlany był tylko w 4 kinach w Los Angeles oraz w Nowym Jorku i każdy jego seans był wyprzedany do ostatniego biletu. "Licorice Pizza" ma mieć premierę w polskich kinach 31 grudnia. Film Ridleya Scotta zadebiutował w naszym kraju w miniony piątek. Z nieoficjalnych informacji wiemy, że podczas premierowego weekendu cieszył się w Polsce bardzo dużą popularnością.
Warto podkreślić, że "Dom Gucci" stał się pierwszym kinowym przebojem w okresie pandemii, którego widownia składa się głównie z osób powyżej 35. roku życia (55 proc.). Na ekranizacjach komiksu wymieniona grupa wiekowa stanowi na ogół jedynie 20-25 proc. widowni. Natomiast aż 34 proc. osób, które obejrzało dramat Ridleya Scotta podczas świątecznego weekendu, skończyło 45. rok życia.
Po raz kolejny Ridley Scott zawiódł się natomiast na milenialsach (pokoleniu Y), czyli osobach urodzonych pomiędzy 1985 a 2000 r. Kilka dni temu słynny reżyser został zapytany o przyczyny porażki poprzedniego filmu ("Ostatni pojedynek"), który miał premierę w kinach w połowie października. Scott tak odpowiedział: "Myślę, że opinia o współczesnej widowni jest prawdziwa. To publiczność wychowana na pieprzonych telefonach komórkowych. Milenialsi nie chcą się niczego nauczyć, chyba że coś wyczytają lub usłyszą w swoich telefonach komórkowych. Są bardzo pewni siebie, ale wydaje mi się, że nie jest to właściwy rodzaj pewności i wiary w siebie. W gruncie rzeczy intelektualnie zamykają się w bardzo małej przestrzeni".
Wypowiedź twórcy "Domu Gucci" odbiła się szerokim echem po mediach społecznościowych. Wiele osób zgodziła się z opinią reżysera, inni uważali, że Scott przestał nadążać za zmieniającym się światem i uchyla się przed wzięciem odpowiedzialności za finansową klęskę filmu. A milenialsi? Cóż, raczej nie zwrócili uwagi na jego wypowiedź, wpatrzeni w swoje telefony komórkowe. "Domu Gucci" raczej też nie dostrzegli.