Role w gniotach, czyli wstydliwa przeszłość polskich i zagranicznych gwiazd
02.01.2013 | aktual.: 22.03.2017 18:29
Obciach na całego...
**Każdy z nas w swoim życiu popełnił błędy na wspomnienie, których czerwieni się z zażenowania. Powodem do wstydu są najczęściej błędy młodości - nieprzemyślane decyzje i bezmyślne zachowania. W przypadku niektórych artystów może nimi być wczesna twórczość.
Do tego grona nalezą m.in. filmowcy, którzy woleliby zapaść się pod ziemię, niż opowiedzieć głośno o niechlubnych epizodach w swojej karierze. W związku z tym musimy zrobić to za nich. Oto 10 tytułów, na które zarówno aktorzy, jak i twórcy reagują wręcz alergicznie!
Brad Pitt
Film: "Cutting class", 1989.
Najprawdopodobniej nikt nie pamiętałby o filmie Rospo Pallenberga, gdyby nie fakt, że w jednej z głównych ról został obsadzony Brad Pitt.
Zupełnie nie dziwimy się aktorowi, że niechętnie wspomina o tym epizodzie w swojej karierze. Jeśli chcecie obejrzeć jakiś slasher sięgnijcie po "Piątek 13-ego" albo "Burning". "Wagary" to naprawdę strata czasu.
Janusz Morgenstern/Christopher Lloyd
Film: "Biały smok" AKA "Legend of the white horse", 1987.
Jeden z niewielu polskich akcentów w naszym rankingu, ale za to jaki! Wyobrażacie sobie polsko-amerykańską produkcję w reżyserii twórcy "Do widzenia, do jutra", w której główną rolę zagrał profesor z "Powrotu do przyszłości" i wielka "nieruchawa" kukła?
"Biały smok" to biała plama w karierze obu panów, o której wszyscy zainteresowani chcieliby zapomnieć. Nic z tego! Możemy nawet dodać , że muzykę skomponował Janusz Stokłosa. Jak pogrążać, to wszystkich.
Arnold Schwarzenegger
Film: "Herkules w Nowym Jorku", 1970.
Jeżeli, tak jak my, jesteście zdania, że talent aktorski Arnolda Schwarzeneggera jest odwrotnie proporcjonalny do jego masy mięśniowej, musicie zobaczyć ten film.
W "Herkulesie w Nowym Jorku" Arnold nie tyle gra, co po prostu jest. Razem ze swoim akcentem, przywodzącym raczej na myśl przemówienia Otto von Bismarcka niż kwestie hollywoodzkiego aktora.
George Clooney
Film: "Batman i Robin", 1997.
O tym, że film Schumachera jest nieporozumieniem, wie chyba każdy fan Batmana i widz o średnio wyrobionym filmowym guście.
Okazuje się, że świetnie zdaje sobie z tego sprawę także sam George Clooney. W jednym z udzielonych wywiadów aktor obiecał, że odda pieniądze za bilet, każdemu kto się do niego zgłosi i powie, że był na tym knocie w kinie.
Sylvester Stallone
Film: "Party at Kitty and Stud's" AKA "Italian Stallion", 1970.
Jak myślicie - skąd aktor zyskał przydomek "włoskiego ogiera"? Zanim Stallone stał się postrachem sił Wietkongu popełnił jeden film, którego zła sława będzie ciągnęła się za nim najprawdopodobniej do końca życia.
Mowa tu oczywiście o pornosie, w którym przyszły Rambo miał przyjemność "zagrać". Krążą pogłoski, że w momencie kiedy aktor stał się sławny, miał sowicie zapłacić za wycięcie scen ze swoim udziałem. Co z tego - my i tak pamiętamy.
Kevin Costner
Film: "Malibu Hot Summer", 1986.
Pomińmy fakt, że jest to denna miłosna komedyjka okraszona rzewnym country. Powodem, dla którego Costner nie przyznaje się do tego filmu, jest fakt, iż został on wyprodukowany przez wytwórnię TROMA.
Kultowe studio specjalizuje się w tanich, pozbawionych dobrego smaku (a także budżetu) produkcjach. Toxic Avenger", "Class of Nuke'Em High" czy "Poultrygeist - Night of the chicken dead"- tytuły mówią same za siebie.
Aktorzy, reżyser, scenarzysta...
Film: "Kaligula", 1979.
O filmie Tinto Brassa pisaliśmy wielokrotnie przy najróżniejszych okazjach. Pornografia, przemoc, eksploatacja, cenzura, prowokacja - wszystkie te określenia znakomicie charakteryzują tę produkcję.
Okazuje się, że zarówno twórcy, jak i aktorzy biorący udział w tym przedsięwzięciu, znają jeszcze jedno - horror, który najchętniej wymazaliby z pamięci.
Upust swojej niechęci dali szczególnie odtwórcy głównych ról, którzy po prostu nie pojawili się na uroczystej premierze filmu.
Stanley Kubrick
Film : "Fear and desire", 1953.
Pierwszy film Kubricka pokazuje, że debiut wcale nie musi świadczyć o talencie i późniejszym geniuszu. Wręcz przeciwnie - reżyser do końca życia bardzo wstydził się swej pokracznej produkcji, która powstała dzięki spieniężeniu polisy ubezpieczeniowej jego wuja.
Wstydził się do tego stopnia, że zakazał jakichkolwiek projekcji kinowych i telewizyjnych. Mało tego - podobno nakazał również zniszczenie wszystkich kopii filmu. Jedyna ocalała pozostaje w prywatnych zbiorach i nigdy nie została powielona ani rozpowszechniona.
Paul Newman
Film: "The Silver Chalice", 1954.
Paul Newman to kolejny wielki artysta (piszemy to bez cienia uszczypliwości), który swojego fabularnego debiutu wstydził się jeszcze przez długie lata.
Film okazał się totalną komercyjną klapą, na której krytycy nie zostawili suchej nitki.
Kiedy po wielu latach obraz miał zostać wyemitowany w telewizji, Newman zamieścił w prasie ogłoszenie, w którym przepraszał widzów za swój mizerny występ i otwarcie odradzał im seans.
Krzysztof Kolberger
Film: "The Ninja Mission", 1984.
Tak, nie macie złudzeń. Jeden z najwybitniejszych polskich aktorów współczesnego kina i teatru wcielił się w wojownika ninja w szwedzkim filmie sensacyjnym!
Czego widzowie mogą się spodziewać? Czarne kimona, gwiazdki ninja, turlanie się pod pędzącym samochodem, wybuchy i walka z czasem...no i Krzysztof Kolberger.
Większym obciachem była chyba tylko rola w "Klątwie Doliny Węży"
(gk/mn)