Piotr Fronczewski. Po latach wyjawił druzgocącą historię
8 czerwca 1946 roku w Łodzi na świecie pojawił się Piotr Fronczewski. Nikt nie spodziewał się, że za kilkadziesiąt lat będzie jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich aktorów, a o jego wybitnym talencie rozpisywać będą się krytycy za każdym razem, gdy ten pojawi się w filmie bądź serialu. Większość kojarzy go jako kultowego Pana Kleksa, ale aktor ma na swoim koncie ponad 100 ról. Utalentowany, z dystansem do siebie i świata i skupiony na życiu prywatnym. Jednak niewiele osób wiedziało o tym, że artysta nie jest krystalicznie czysty, a w przeszłości zboczył z dobrej drogi.
Piotr Fronczewski na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat stał się gwiazdą wielkiego formatu. Dał się poznać jako artysta, który umiejętnie żongluje emocjami, wie, jak rozśmieszyć, ale wcieli się także w postać dramatyczną, która wywoła łzy wzruszenia.
W branży mówi się o nim, że jest profesjonalistą, który zawsze staje na wysokości zadania. Niestety nie zawsze przekładało się to na życie prywatne. Choć od ponad 40 lat jest w związku małżeńskim z Ewą, która urodziła mu dwie córki, w pewnym momencie chciał zaprzepaścić szansę na szczęście rodzinne.
Wydawać by się mogło, obserwując Piotra i jego żonę z zewnątrz, że ta dwójka świetnie się dogaduje i nigdy nie przeżyła żadnej tragedii. Kto zapoznał się z książką "Ja, Fronczewski" autorstwa Marcina Mastelarza, ten jednak wie, że tak nie jest, a związek z Ewą przeszedł po wyboistej drodze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Piotr Fronczewski w rozmowie z Marcinem Mastelarzem wyznał prawdę o swoim małżeństwie. Przyznał się do zdrady. Obiektem westchnień miała być Joanna Pacuła, razem z którą występował w "07 zgłoś się". Romans był płomienny i zastępował Piotrowi Fronczewskiemu emocje, których brakowało mu w codzienności przeplatanej pracą na planie i zajmowaniem się malutkimi córkami. Jednak z czasem wyrzuty sumienia nie pozwalały mu normalnie funkcjonować i musiał się przyznać. Wyznał prawdę żonie, nie licząc że ta wybaczy mu i będzie chciała jeszcze walczyć o tę miłość.
"W pewnym momencie postanowiłem wszystko żonie powiedzieć. Szczątki uczciwości nie pozwalały mi dłużej tkwić w tym gigantycznym oszustwie. Trwanie w kłamstwie było ponad moje siły. Musiałem to powiedzieć, również po to, by całkowicie egoistycznie sobie ulżyć. Zrzucić ten ciężar z barków. Była zdruzgotana. Kompletnie sparaliżowana tą wiadomością. Zdemolowana psychicznie. Nie odezwała się chyba nawet słowem. Płakała. To był dla niej wstrząs".
Ewa Fronczewska nie tylko wybaczyła mu zdradę, ale uznała, że ich drogi nie mogą rozejść się tak szybko. Zawalczyła o tę relacje tak samo jak Piotr i dziś mogą pochwalić się kilkudziesięcioletnim stażem, a niedawno wzięli ślub kościelny, który dziś dla nich ma wielkie znaczenie.
"Myślę, że młodzi ludzie, wygłaszający małżeńską formułę «I że cię nie opuszczę aż do śmierci», nie bardzo wiedzą, co mówią. Ta przysięga jest sformułowana, moim zdaniem, ekstremalnie ryzykownie i mocno na wyrost. Dopiero z czasem się do niej dorasta".
Matka Piotra Fronczewskiego
Kolejną kobietą życia była dla Piotra Fronczewskiego matka. Bogna Fronczewska odeszła w wieku 104 lat i końcówkę swojego życia spędziła w domu syna. Piotr Fronczewski razem z żoną opiekowali się nestorką rodu i nie wyobrażali sobie, że mogliby ją oddać do domu opieki. W tej samej rozmowie, w której wspominał o zdradzie, pojawił się także obszerny wątek dotyczący matki.
Bogna Fronczewska odeszła w wieku 104 lat i choć dożyła sędziwego wieku, dla aktora jej śmierć i tak była wielkim ciosem. Jego relacja z mamą wypełniona była miłością i szacunkiem, o czym świadczyć może fragment wywiadu, w którym aktor mówi o tym, jak ważna była dla niego:
"Nie wiedziałem, jak sobie poradzę, ale ani przez chwilę nie pomyśleliśmy z Ewą, że moglibyśmy oddać mamę do jakiegoś domu opieki. To było naturalne i oczywiste, że powinna zamieszkać z nami. Nawet przez myśl nam nie przemknęło inne rozwiązanie. Chociaż rozumiem, że nie każdy ma warunki, żeby się takiej opieki nad starszą osobą podjąć. My akurat mieliśmy".