Samotność, wyobcowanie i poczucie odrzucenia
To historia miłości bez przyszłości. Uczucia, które już w momencie narodzin, skazane jest na porażkę. Koreański reżyser Kim Ki-duk opowiada historię miłosną, która połączy dwójkę outsiderów.
Ona to gospodyni domowa, która trwa przy niewiernym mężu tylko ze względu na ich córeczkę. On to skazaniec z celi śmierci, który czeka na wykonanie wyroku. Nie znali się wcześniej, ale kobieta pod wpływem impulsu składa mu wizytę w więzieniu. Mężczyzna z początku nieufny, stopniowo poddaje się nastrojowi ich kolejnych spotkań. A każde z nich ma inną oprawę. Każde symbolizuje inną porę roku. Kobieta przystraja pokój wizyt, przynosi stosowne rekwizyty i przygotowuje oprawę muzyczną, które kojarzą się z konkretną porą roku.
„Oddech” to kino bardzo plastyczne. Kim Ki-duk ma niesamowity zmysł plastyczny. Jak mało kto, nawet w kinie azjatyckim (które przecież słynie z operowania barwami), potrafi łączyć kolory i sami tylko kolorami budować nastrój opowieści.
Kim Ki-duk powraca do swoich ulubionych tematów – samotności, wyobcowania, poczucia odrzucenia. Nietypowi kochankowie pochodzą z różnych światów i różnych środowisk. Wydawałoby się, że wszystko ich dzieli. Jednak w gruncie rzeczy są bardzo do siebie podobni – tak samo samotni i tak samo wyalienowani. Oboje są więźniami – on zamknięty w celi, ona uwięziona w nieudanym związku, w którym coraz bardziej się dusi.
Pojawia się w „Oddechu” także tak lubiany przez Kim Ki-duka temat voyeryzmu, podglądactwa. „Oddech” chwilami przypomina najsłynniejszy film Koreańczyka, „Bad Guy”. Jest bowiem w tej miłosnej historii „ten trzeci” – dyrektor więzienia, który obserwując parę kochanków na monitorze, de facto decyduje o tym, jak i w jakim tempie ma się rozwijać ich miłosna historia. To nie przypadek, że rolę dyrektora więzienia zagrał sam reżyser...