Stanisław Tym: gdy się urodziłem, Polska miała Kościół katolicki. Dziś Kościół katolicki ma Polskę

Stanisław Tym to postać na wskroś wyjątkowa. Dekady jego życia wypełnione były niezwykłymi zrządzeniami losu, zbiegami okoliczności i niespodziankami. Trochę jak w "Misiu" – to co złe wychodziło Tymowi na dobre i vice versa. Przez kłótnię z reżyserem dziś mało kto wie, że jest autorem jednego z największych filmowych hitów PRL, zaś kiedy dowiedział się, że ma 3 proc. szans na pokonanie raka, nie poddał się i w efekcie jest z nami do dziś. Kultowy aktor, scenarzysta, satyryk i komentator życia w lipcu skończył 80 lat.

Obraz
Źródło zdjęć: © East News
Michał Nowak
oprac.  Michał Nowak

- Tym się nie starzeje, on tylko dojrzewa jak wino – mówił o nim Marek Kondrat. Stanisław Tym dzięki "Misiowi" wciąż zajmuje zaszczytne miejsce w panteonie polskich scenarzystów. Doskonały obserwator rzeczywistości, obdarzony ciętym dowcipem i przenikliwością, pisze o tym, co mu się podoba – i o tym, co go irytuje (jak wtedy gdy zabrał głos w sprawie in vitro). Nie obawia się mówić o kwestiach religijnych i politycznych. Od lat głośno, celnie i zabawnie punktując otaczające nas absurdy.

Pracował w fabryce czekolady i stał na bramce, aż wreszcie postanowił zostać aktorem. Nauki pobierał u samego Romana Wilhelmiego, jednak ze szkoły wyleciał z druzgocącą opinią, że w branży nie ma szans. Ciężko to odchorował, ale potem postanowił udowodnić swoim profesorom, że byli w błędzie.

Niespełniony student

Dzieciństwo miał wyjątkowo niespokojne – gdy wybuchło powstanie, mieszkał w Warszawie; potem wraz z rodziną został wywieziony pod Częstochowę i dopiero po roku udało mu się wrócić do stolicy. Zmuszony do szybkiego dorośnięcia – w wieku 7 lat wylądował w czwartej klasie – maturę zdał już jako 15-latek.

Później planował kształcić się na Politechnice, na Wydziale Chemii, ale wyleciał już po dwóch latach. - Zresztą z każdej uczelni wyrzucali mnie za brak postępów w nauce – przyznawał w "Playboyu".

Obraz
© East News

"Masz piękne włosy"

Po porażce na uczelni Tym poszedł do pracy – padło na fabrykę czekolady. Ale nie miał w zwyczaju się poddawać.

- Szybko wróciłem na Politechnikę, zdałem egzamin wstępny, znów na chemię, z której mnie znów wylali po pierwszym roku – śmiał się w "Playboyu". Potem dostał się jeszcze na Wydział Przetwórstwa Rolnego SGGW, ale na zajęcia chodzić nie chciał.

- Kombinowałem, żeby uciec przed wojskiem. Odebrałem tylko indeks i legitymację, żeby móc jeździć na zniżkowe bilety i więcej się nie pojawiłem – dodawał.

Do pracy w fabryce wracać już nie zamierzał. Dzięki imponującej posturze udało mu się zostać bramkarzem w popularnym warszawskim klubie Stodoła.

Obraz
© East News

Nauka przy piwie

To właśnie wtedy, kiedy stał na bramce w Stodole, dzięki sugestii znajomych, w jego głowie zrodziło się marzenie o aktorstwie.

- Kiedy usłyszeli o tym, że chcę być inżynierem chemikiem, wybuchnęli śmiechem – wspominał. – Jeden ze znajomych powiedział: "Słuchaj, ty zostań lepiej aktorem. Jesteś pięknym, postawnym chłopakiem, masz piękne włosy". I tak zadecydowało się moje życie.
Do egzaminu w szkole aktorskiej Tym przygotowywał się między innymi pod okiem Romana Wilhelmiego. Ale wiele się pod jego kuratelą nie nauczył.

- Romek na pierwszym spotkaniu zapytał, czy mam dziesięć złotych. Miałem. "No to chodź na piwo", powiedział. Szczegółów tych spotkań nie pamiętam – opowiadał przyszły gwiazdor "Misia".
Całe szczęście inni koledzy okazali się znacznie bardziej pomocni - i Tym zdał. Jednak niedługo cieszył się studiami.

Obraz
© Materiały prasowe

"Byłem pewien, że umieram"

- Jan Świderski, który był opiekunem mojego roku powiedział, że egzaminatorzy pomylili się, przyjmując mnie do szkoły teatralnej i wyrzucił w połowie studiów – opowiadał w "Playboyu". - Powiedział, że jestem jeszcze na tyle młody, że sobie poradzę.
Tym ciężko to przeżył. Przyznawał, że wpadł w nerwicę, "był pewien, że umiera" i długo nie mógł się pozbierać. Wreszcie zdołał wziąć się w garść. Dziś przyznaje, że wyszło mu to na dobre.

- Gdyby nie Świderski, nie zostałbym człowiekiem zawodowo piszącym – dodawał. To po klęsce na studiach zaczął pisać skecze, felietony, sztuki teatralne, słuchowiska radiowe, a wreszcie i scenariusze.

Tym wieczorową porą

A aktorem i tak został. Po debiucie w 1959 roku w filmie "Cafe pod Minogą - gdzie zagrał "powstańca w kolejce po zupę" - i odbębnieniu kolejnych epizodów, wreszcie udało mu się zaistnieć w branży.

W 1976 roku otrzymał główną rolę w "Brunecie wieczorową porą" Stanisława Barei, do którego zresztą napisał scenariusz. Niestety po kłótni z reżyserem wycofał się z projektu. Michała Romana zagrał więc Krzysztof Kowalewski.

Zażądał również wycofania swojego nazwiska z czołówki; pod scenariuszem podpisał się pseudonimem „Andrzej Kil”.

Obraz
© East News

"Strasznie go uwodziłam"

Konflikt z Bareją udało się jednak zażegnać i potem panowie chętnie razem współpracowali. Tym stanął nawet po drugiej stronie kamery – został drugim reżyserem „Misia”. Potem pomagał też przy „Rozmowach kontrolowanych” Sylwestra Chęcińskiego. W dodatku w obu filmach pojawił się na ekranie i do obu napisał scenariusz. Samodzielnie na reżyserskim stołku zasiadł dopiero wiele lat później – w 2007 roku, kręcąc "Rysia".

Współpracownicy Tyma nie mogli się go nachwalić – a zwłaszcza kobiety, zauroczone jego charyzmą i uprzejmością. Krystyna Podleska z "Misia" przyznawała, że aktor pomagał jej przygotować się do roli i trochę się w nim zadurzyła.

- Strasznie go uwodziłam, poza rolą, ale on się nie skusił, to bardzo porządny człowiek, zresztą był żonaty – opowiadała w "Show".
Zobacz, jak dziś wygląda miejsce, w którym mieszkała kochanka "Misia":

"Belzebub przesyła słowa zachwytu"

Dla Tyma nie ma świętości. Śmieje się z absurdów rzeczywistości, z polityki czy religii. Kilka lat temu, oburzony "haniebnymi wypowiedziami kościelnych hierarchów" zabrał głos w sprawie in vitro.

- Nie chodzi mi o dogmaty, w które wierzę. To ich sprawa. Ale jakim prawem arcybiskup Andrzej Dzięga oskarża ludzi o popełnianie zbrodni, o bezkarne zabijanie? - pisał w swoim felietonie w "Polityce". - Belzebub przesyła słowa zachwytu. Także dla abp. Hosera za cenny wkład w rozwój genetyki.
Już wcześniej satyryk wypowiadał się na temat Kościoła w mało przychylnych słowach, zirytowany „wciskaniem do głowy opowieści, że pewna kobieta dwa tysiące lat temu urodziła dziecko, choć była dziewicą, bo zapłodnił ją Duch Święty, a potem została wzięta do nieba, gdzie do dziś przebywa żywa, cała, zdrowa i szczęśliwa”.

- Gdy się urodziłem, Polska miała Kościół katolicki. Dziś Kościół katolicki ma Polskę. Kościół zagarnął za dużo władzy i za dużo pieniędzy. Czuje się z tym bardzo dobrze. Ale przecież czułby się lepiej, gdyby to jeszcze pomnażał. Niestety, przyszłość nie rysuje się różowo – komentował.

Obraz
© ONS.pl

Choroby Tyma

Tym od dłuższego czasu zmaga się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Już jako dziecko był chorowity. Gdy miał dwanaście lat, o mało nie umarł.

- Bolał mnie brzuch, ale się do tego nie przyznawałem. W końcu pogotowie zawiozło mnie z moją mamą do szpitala dziecięcego na Kopernika. Mama wiedziała, że na zapalenie otrzewnej zmarło tam dwóch moich kolegów, więc prosiła Boga, żeby w tym szpitalu nie było miejsc – wspominał w "Polityce". - Miejsc nie było. Uratowała mnie w szpitalu na Solcu penicylina z amerykańskich darów.
Kiedy poszedł na studia, zmagał się z nerwicą – leczył się z niej kilkanaście lat. A potem, gdy się z nią uporał, otrzymał od lekarzy kolejną druzgocącą wiadomość. Rak.

- Nie wiem, co to jest nie dać się, ale wiem, że można. Zachorowałem na raka żołądka. Miałem trzy procent szans na przeżycie – mówił. - Najważniejsze to się nie dać.

12-01-2016 Warszawa
Paszporty Polityki 2015
foto: Daniel Wysocki/ONS
© ONS.pl

Dobre serce Tyma

Nic dziwnego, że po tylu pobytach w szpitalach, zmęczony intensywnością życia, Tym spokoju zaczął szukać na wsi. Wyprowadził się do „głuszy” pod Suwałkami.

- Żałuję, że nie wyniosłem się nad Wigry wcześniej niż trzydzieści lat temu – mówił w "Sztuce życia".
Gdy nie pracuje, zajmuje się zwierzętami. Daje dom porzuconym psom, opiekuje się rannymi czworonogami, dokarmia bezdomne koty.

– Nie jestem megalomanem, ale czuję się odpowiedzialny za wszystko, co mi się przydarza – mówił, dodając, że nie może przejść obojętnie, kiedy widzi cudzą krzywdę.

Najmniej znane fakty o "Misiu":

Źródło artykułu: WP Film
Wybrane dla Ciebie
Po 50 latach zorientował się, że popełnił błąd. Internet nie zostawia na Pacino suchej nitki
Po 50 latach zorientował się, że popełnił błąd. Internet nie zostawia na Pacino suchej nitki
Oto nowy Rocky. Jest o ponad 50 lat młodszy od Stallone'a
Oto nowy Rocky. Jest o ponad 50 lat młodszy od Stallone'a
"Fantastyczny". Nowa wersja hitu z lat 80. W PRL kultowy film wideo
"Fantastyczny". Nowa wersja hitu z lat 80. W PRL kultowy film wideo
Najdłuższe samobójstwo w historii Hollywood. Życie Montgomery’ego Clifta poraża tragizmem
Najdłuższe samobójstwo w historii Hollywood. Życie Montgomery’ego Clifta poraża tragizmem
Program TV. Polska komedia, która zawojowała kina, teraz do zobaczenia w domu
Program TV. Polska komedia, która zawojowała kina, teraz do zobaczenia w domu
Premiery w październiku 2025. "Historia Eda Geina" ma konkurencję, idzie "Potwór z Florencji"
Premiery w październiku 2025. "Historia Eda Geina" ma konkurencję, idzie "Potwór z Florencji"
Numer jeden w Polsce. Pentagon uderza w przebój Netfliksa
Numer jeden w Polsce. Pentagon uderza w przebój Netfliksa
"Wiozą mamę". Została zabita na oczach córeczki przez stalkera
"Wiozą mamę". Została zabita na oczach córeczki przez stalkera
Costner w tarapatach. Przegrywa w sądzie
Costner w tarapatach. Przegrywa w sądzie
Budzi kontrowersje. Dla wielu widzów najlepszy polski serial wojenny
Budzi kontrowersje. Dla wielu widzów najlepszy polski serial wojenny
Bijatyka w zatłoczonym barze. Hollywoodzki aktor położył rękę na niewłaściwej kobiecie
Bijatyka w zatłoczonym barze. Hollywoodzki aktor położył rękę na niewłaściwej kobiecie
W PRL został zakazany. Powraca "najbardziej wstrząsający film wojenny"
W PRL został zakazany. Powraca "najbardziej wstrząsający film wojenny"