Emil Stępień kazał zamknąć przed Dodą drzwi. "Oszukał mnie i wykorzystał"
Na miesiąc przed planowaną premierą ważą się losy ekranizacji "Dziewczyn z Dubaju". Oprócz sporu prawnego z autorem książki, doszły napięte relacje pomiędzy producentami filmu - aktualnie rozwodzącymi się Dodą i Emilem Stępniem. Doszło do publicznej awantury.
Doda i Emil Stępień przez ostatnie lata pracowali nad ekranizacją bestselleru Piotra Krysiaka "Dziewczyny z Dubaju". Dla wokalistki był to debiut w roli producenta kreatywnego. Jednak jej mąż, z którym obecnie się rozwodzi, twierdzi, że Doda nie ma żadnych praw do produkcji. Odcina ją od ostatnich prac nad filmem - gwiazda opublikowała na Instagramie nagranie wraz z reżyserką Marią Sadowską po tym, jak nie zostały wpuszczone do montażowni na umówione prace.
Jak twierdzi Doda, jej były partner rozesłał do pracowników maile, w których zakazał konsultowania spraw dotyczących filmu z jego żoną. Emil Stępień twierdzi, że jest wyłącznym producentem "Dziewczyn z Dubaju", mimo że Doda udostępniła serwisowi Plotek.pl dokumentację firmy producenckiej, z której ma wynikać, że oboje mają równe udziały w spółce.
"Film jest już ukończony i zabezpieczony do dystrybucji w Polsce i poza jej granicami. Panie mogą bawić się w film, ale nie za pieniądze moje, jak i moich inwestorów. Maria Sadowska powinna skupić się na mniej wymagających filmach, a pani Rabczewska być wdzięczna, że na moich produkcjach przedłuża swoje medialne życie. Film jest produktem biznesowym. Jak panie chcą się bawić, niech idą do Smyka" - oświadczył Emil Stępień w rozmowie z Plotkiem.
Producent umniejsza wkład pracy Dody w produkcję filmu, twierdząc, że tytuł producenta kreatywnego został "nadany wyłącznie przez niego dla budowy jej CV". Z SMS-ów ujawnionych przez artystkę wynika, że próbowała umówić się na kontynuowanie prac nad "Dziewczynami z Dubaju" za plecami Stępnia. Ten nie zostawił tego bez komentarza.
"Proszę ją spytać, czemu nie przekazała swojej prośby do (nazwa grupy postproducenckiej), aby cytuję: 'tylko nic nie mówić Emilowi'. Dlaczego za moimi, czyli producenta, plecami, moi pracownicy chcieli ingerować w MÓJ film" - zareagował.
Doda była wściekła na słowa męża. "'Mój film'? Wszystko jasne! Oszukał mnie i wykorzystał!" - skomentowała. Razem z reżyserką "Dziewczyn z Dubaju" oświadczyły, że nie biorą odpowiedzialności za finalny efekt filmu. Twierdzą, że materiał należy skrócić. Ponadto Doda ujawniła, że Maria Sadowska miała nie otrzymać części wynagrodzenia.
Trudno przewidzieć, jak potoczą się dalsze losy filmu "Dziewczyny z Dubaju" oraz relacje pomiędzy producentami a reżyserką i resztą ekipy. Premiera kinowa jest zaplanowana na 22 listopada.