''Świat w płomieniach'': Rozmawiamy z gwiazdami wybuchowej superprodukcji!
Wirtualna Polska miała wyjątkową okazję porozmawiać z Najseksowniejszym Mężczyzną 2013 roku *Channingiem Tatumem, odtwórcą legendarnego "Django" Jamiem Foxxemoraz z reżyserem najlepszych filmów katastroficznych w historii kina Rolandem Emmerichem, o ich najnowszym wspólnym projekcie pt. "Świat w płomieniach". W rozmowie z Katarzyną Kasperską najgorętsze nazwiska w Hollywood opowiadały o swojej braterskiej miłości, fascynacji kinem akcji lat 80. oraz o realnym zagrożeniu, jakie obecnie czyha na mieszkańców USA. Jeżeli jesteście ciekawi czy wasz świat stanie w płomieniach po seansie tej spektakularnej superprodukcji, koniecznie przeczytajcie nasz wywiad.*
*Roland, kiedy rozpoczynałeś pracę nad "Światem w płomieniach" wiedziałeś, że w Hollywood powstaje film o podobnej treści pt. "Olimp w ogniu" w reżyserii Antoine'a Fuqua?*
*Ronald Emerich:* Nie wiedziałem i muszę przyznać, że kiedy o tym usłyszałem, chciałem sobie złamać nadgarstek (śmiech). Ale mówiąc poważnie, oba filmy bardzo różnią się od siebie. To nigdy nie jest dobra sytuacja dla reżysera, kiedy ktoś opowiadając o twoim filmie, zaraz porównuje go do innego. Ale, moim zdaniem, nasz obraz jest o wiele bardziej rozrywkowy. To film dla dzieciaków od 13. roku życia i nie tylko. Pełno w nim dowcipów i jest o wiele lżejszy niż "Olimp w ogniu". Dodatkowo oba filmy różnią się pod względem scenariusza - "Świat w płomieniach" opowiada o wewnętrznym zagrożeniu. Dla mnie jest to o wiele większe niebezpieczeństwo niż terroryzm z zewnątrz.
Czy moglibyście opowiedzieć, jak widzicie dzisiejszy świat po 11 września? Czy czujecie, że przemyśle filmowym nastąpiły zmiany, jeżeli chodzi o polityczne kino komercyjne i oczekiwania widzów? Czy jako filmowcy czujecie pewnego rodzaju odpowiedzialność, angażując się w tego typu produkcje filmowe?
*Channing Tatum:* To dobre pytanie. Dla mnie filmy zawsze były tylko filmami. Różne rzeczy - dobre i złe - dzieją się na świecie. Kino powinno zwracać na nie uwagę, nie bacząc nawet, jak publiczność na to zareaguje. Jednak z drugiej strony powinna to też być rozrywka, ona najłatwiej przemawia do ludzi. Tak jak "Świat w płomieniach" - to czysta zabawa, niebędąca żadnym komentarzem do obecnej sytuacji na świecie.
*Jamie Foxx:* Rozrywkowy aspekt naszego filmu był dla nas priorytetem i myślę, że to też główna różnica pomiędzy "Światem w płomieniach" a "Olimpem w ogniu". Oczywiście w filmie zauważymy pewne rzeczy, które potraktujemy jako lustro dla obecnej sytuacji USA w świecie. Jednak my, mając Rolanda Emmericha za lidera całego projektu, woleliśmy skupić się na poważnych sprawach i opowiedzieć o nich w rozrywkowy sposób. Ja i Channing Tatum stworzyliśmy postacie, których wolałbym nie umieszczać w kategoriach kina buddy movie. Dla mnie jest to po prostu dwóch kolesi, którzy znaleźli się w bardzo złej sytuacji i z każdą chwilą robi się coraz gorzej. Odpowiadając na twoje pytanie - wielkie, społeczne, polityczne i życiowe dramaty dzieją się w rzeczywistości, jednak kiedy chcesz pójść do kina, pragniesz jedynie mile
spędzić czas. Nasz film to typowa sytuacja: usiądź - weź popcorn - skrzyknij rodzinę i baw się najlepiej jak potrafisz.
Pytanie do Jamiego i Channinga, w filmie wyraźnie widać chemię między wami. Jak się wam razem pracowało?
JF: Cóż, jak sama powiedziałaś, zdecydowanie była pomiędzy nami chemia. Na przykład wczoraj… Wielka szkoda, że nie było cię na imprezie (śmiech). W radiu grali "Suite and Tie", podjechaliśmy hammerem, ktoś próbował dostać się do wnętrza wozu - czyste szaleństwo! Ale właśnie z Channingiem są najlepsze i najdziksze imprezy. Jesteśmy najlepszymi kumplami i kiedy idziemy w miasto, nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Wydaje mi się, że tę naszą zażyłość udało nam się przenieść na ekran i z tego bardzo się cieszę. Właśnie nagrywamy wspólnie płytę - jeszcze będzie się działo!
Channing, jestem ciekawa, jakiego rodzaju profity czerpiesz na co dzień z bycia "Najseksowniejszym mężczyzną 2012 roku"?
CT: Wiesz co, szczerze mówiąc, nie mam zielonego pojęcia, jakie są z tego profity, oprócz tego, że nagle zaczynają wydzwaniać do ciebie przyjaciele i zawstydzają cię przy każdej możliwej okazji. Ale mówiąc serio, to zaszczyt należeć do tego typu klubu. Tak mi się wydaje. Wszyscy, którzy przede mną zdobyli ten tytuł, wciąż odnoszą zawodowe sukcesy i mam nadzieję, że pójdę w ich ślady.
Zarówno ty, jak i Jamie, kilka ostatnich lat pod względem zawodowym możecie zaliczyć do wyjątkowo udanych. Można was nazwać szczęściarzami?
* CT:* Ostatnich kilka lat było dla nas bardzo ciężkich, byliśmy niezwykle zajęci pracą. Myślę, że mogę powiedzieć też w imieniu Jamiego, że my zdecydowanie kochamy nasz zawód. Ja kocham robić filmy. Biorę udział w niesamowitych projektach i muszę przyznać, że to zaszczyt i przywilej iść do pracy i czerpać z niej tak wiele przyjemności. Ale to wciąż są bardzo długie godziny, dużo trudnych doświadczeń. Nigdy nie wiesz, co z tego wyjdzie. Czy będzie to dobry film, czy być może wystawisz się na pośmiewisko. Nigdy nie ma gwarancji sukcesu.
Jamie, patrząc na twoje ostatnie filmy, można powiedzieć, że zatoczyłeś koło - od afrykańskiego niewolnika w filmie *Quentina Tarantino, "Django", po prezydenta Stanów Zjednoczonych w superprodukcji "Świat w płomieniach". Opowiedz o swoich własnych przemyśleniach na temat tych ostatnich zawodowych propozycji i twoich wyborów.*
JF: Oczywiście to jest zdecydowany awans, kiedy od niewolnika przechodzisz od razu do roli prezydenta USA (śmiech). Ale to jest właśnie najlepsze w naszej pracy. Dostajemy szansę, żeby wcielić się w najróżniejsze i w najbardziej skrajne postacie, jakie tylko można stworzyć na papierze scenariusza. I powiem ci jeszcze coś na temat Ameryki - to jest właśnie ewolucja wolności. Kiedyś byliśmy niewolnikami w tym kraju, teraz widzę prezydenta Baracka Obamę, który wykonuje fantastyczną robotę, sterując największym statkiem tego świata. To jest zdecydowanie coś, co należy podziwiać.
Czy wzorowałeś się na Baracku Obamie, przygotowując się do roli prezydenta w filmie *"Świat w płomieniach"?*
JF: Oczywiście. Ale, żeby było jasne, nie próbowałem przenieść na ekran jego osoby. Nie chciałem wcielić się w postać naszego prezydenta. Nie takie też było założenie scenariusza. Rozmawiałem o tym z reżyserem, który w bardzo przemyślany sposób wytłumaczył mi, żeby zaczerpnąć od Obamy trochę tej jego unikatowej iskry, ale nie próbować odtworzyć jego postaci w filmie.
*"Świat w płomieniach" przypomina trochę amerykańskie filmy akcji z lat 80., które poniekąd opowiadały też o ówczesnych lękach związanych z zimną wojną. Czy wasz film nie jest poniekąd powrotem do historii, w której tego typu produkcje ukazywały rolę Ameryki w polityce międzynarodowej?*
RE: Cóż, nie do końca... Dla mnie jest różnica pomiędzy tamtymi filmami a naszym „Światem w płomieniach”. Chcieliśmy zrealizować film, który będzie opowiadał o wewnętrzny zagrożeniu - Amerykanie przeciwko Amerykanom. Dla mnie to coś o wiele ważniejszego i niebezpiecznego. Ameryka jest krajem głęboko podzielonym. Istnieje bardzo duże ryzyko, że ten podział doprowadzi do zdarzeń, które zaprezentowaliśmy w naszym filmie.
CT: Filmy z lat 80., o których wspomniałaś, to produkcje, na których się wychowałem. "Czerwony świt" z 1984 roku to mój ulubiony obraz z tamtych lat i opowiada o zagranicznym wrogu, który atakuje Amerykę. Uwielbiałem tamte filmy. Dlatego tak bardzo spodobał mi się scenariusz do filmu "Świat w płomieniach", który pokazuje, że Amerykanie mają duży problem z samymi sobą, z innymi obywatelami swojego kraju. Jeżeli chodzi o filmy, "Świat w płomieniach" bardzo orzeźwia i unowocześnia cały gatunek kina akcji. Jednak jeżeli pomyślimy o rzeczywistości, to jest to bardzo niepokojące, co się obecnie dzieje w naszym kraju.
Channing, praca w filmach wymaga od ciebie doskonałej kondycji fizycznej. Czy ciągle starasz się być w formie, czy być może masz już zaplanowane jakieś wakacje od treningów?
CT: Marzą mi się wakacje. Byłoby cudownie, ale z drugiej strony wydaje mi się, że jestem uzależniony od pracy. Tak, chyba jestem pracoholikiem. Trenuję bardzo ostro, kiedy trzeba, kiedy jakaś rola tego ode mnie wymaga, ale na co dzień jest zupełnie inaczej. Kiedy nie muszę, nie ćwiczę.
Wracając jeszcze do waszej przyjaźni… Czy na planie *"Świata w płomieniach" dochodziło między wami do rywalizacji?*
JF: Raczej nie. Jak już mówiłem, między nami zawsze była dobra energia. Pierwszy raz spotkaliśmy się na imprezie Sony w 2012 roku. Od tamtego czasu obserwuję Channinga. To cudowne widzieć jak wyrasta na wielką gwiazdę i pomimo popularności wciąż jest super kolesiem. Wszyscy dobrze się przy nim czują i świetnie się z nim bawią. Na imprezach zagaduje i tańczy z obcymi ludźmi. Jest po prostu spoko gościem. Jestem już tyle lat w branży filmowej i muszę przyznać, że przyjaźń z Channingiem jest dla mnie jak powiew świeżego powietrza.
CT: Nie było między nami rywalizacji. Zastanawiałem się, jaki Jamie będzie na planie, ale praca z nim wyglądała dokładnie tak samo, jak to sobie wyobrażałem. Chyba mogę powiedzieć, że Foxx jest jednym z najbardziej utalentowanych ludzi w naszej branży. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie nikogo innego, kto mógłby stanąć na każdej scenie świata i wykonać dowolną rzecz, jaka tylko przyszłaby mu do głowy. Taki właśnie jest Jamie – potrafi zrobić wszystko. Nie wiem czy w Polsce macie reklamę "Najbardziej interesującego mężczyzny na Ziemi"? W Ameryce są bardzo popularne. To reklama piwa Dos Equis pełna śmiesznych powiedzonek, jak: "Rekiny mają tydzień poświęcony jego osobie" albo "Pada tylko wtedy, kiedy on pomyśli o czymś smutnym". To są przezabawne reklamy mówiące o najbardziej interesującym mężczyźnie na Ziemi. I Jamie właśnie taki jest – to najciekawszy facet na świecie.
Muszę was zapytać o brudny podkoszulek typu wife beater, który również gra swoją rolę w waszym filmie. Czy to pewnego rodzaju hołd złożony Johnowi McClane ze *"Szklanej pułapki"?*
CT: (Śmiech) Możliwe, że nieświadomie oddaliśmy mu hołd, i bardzo dobrze. Należy mu się!
RE: Wszyscy jesteśmy wielkimi fanami serii "Szklana pułapka"!
CT: Tak, ogromnymi fanami! Ale poza tym nie chciałem też biegać cały czas w garniturze. Zadaliśmy sobie to pytanie w chwili rozpoczęcia produkcji: Co zamierzasz mieć na sobie przez cały film? Odpowiedź był dość jasna: No tak! Podkoszulek!
Ronald, twój film miał premierę w Stanach niedługo po zamachach w Bostonie. Czy miałeś obawę, że to, co się niedawno działo w waszym kraju, wpłynie na odbiór amerykańskiej widowni? RE: Zawsze dzieją się jakieś okropne rzeczy na świecie. Mam nadzieję, że tego typu sytuacje nie wpływają na publiczność. Wierzę, że widownia doskonale wie, co jest filmem, a co jest rzeczywistością. W Hollywood długo trwała zażarta dyskusja po 11 września o tym, czy powinniśmy nadal wysadzać rzeczy w powietrze w naszych filmach. Powiedziałam wtedy, z szacunku do ofiar zamachu WTC, że być może przez pewien czas powinniśmy się wstrzymać, ale nie na stałe. Eksplozje to nieodłączny element kina akcji. Mam nadzieję, że widzowie pójdą na "Świat w płomieniach" i zobaczą w tym filmie jedynie świetną rozrywkę, a nie ziszczające się obawy przed terroryzmem.
Jamie i Channing, dużo opowiadaliście o wspólnej pracy. Zdradźcie teraz, jak wam się pracowało pod dyrektywą *Rolanda Emmericha.*
CT: Uwielbiam jego filmy, oglądałem je przez całe swoje życie. To dla mnie zaszczyt pracować u kogoś, kto ma tak spektakularny dorobek, i być częścią jego historii. Ronald pomimo tego, że zawsze robił filmy z ogromnym rozmachem, nigdy nie zapominał o swoich bohaterach i o drobnych szczegółach, które świadczyły o dużej wartości jego superprodukcji. JF: Tak, przez cały czas pracy z nim czujesz ekscytację, ponieważ jesteś na planie filmu Rolanda Emmericha. Były momenty, kiedy zupełnie nie wiedziałem, co się dzieje, i jak to później będzie wyglądać na ekranie. Ronald ciągle powtarzał: "Zaufaj mi!" I pewnego razu miała miejsce sytuacja, którą najprawdopodobniej zapamiętam do końca życia. Channing miał wpaść do szybu windy ze swoim karabinem maszynowym. Nie mieliśmy zielonego pojęcia, jak Ronaldowi uda się to pokazać na ekranie, żeby było efektownie. I później, kiedy oglądaliśmy nagrany materiał z windy… to było epickie! Pamiętajmy, że
Emmerich tworzy za pomocą swoich aktorów filmowe ikony. Tak było przecież w przypadku Willa Smitha w filmie "Dzień Niepodległości". Spojrzałem na Tatuma i powiedziałem mu: "Stary, przejdziesz do historii. Nie dość, że zaraz uratujesz świat, to jeszcze umiesz tańczyć!".
_**Rozmawiała Katarzyna Kasperska**_