Tantiemy z internetu nie dla Polaków? Jest o co walczyć
Wykreślenie z projektu nowelizacji ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych zapisów o tantiemizacji utworów zamieszczonych w internecie zszokowało środowisko artystyczne. A gdy nie wiadomo o co chodzi, zwykle chodzi o pieniądze. Dlaczego rząd Donalda Tuska woli, by wzbogacał się Netflix czy YouTube zamiast polscy twórcy? Tego nikt nie rozumie.
O odbiegającej od zagranicznych norm sytuacji na polskim rynku artyści alarmują od lat. W 2019 r. Parlament Europejski oraz Rada UE ws. praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym ustanowiły zmiany w prawie autorskim, zobowiązując kraje członkowskie do ich wdrożenia.
Dyrektywa 2019\790 ma na celu poprawę sytuacji twórców w odniesieniu do platform streamingowych i serwisów społecznościowych. Mówi jasno, że wynagrodzenie twórców powinno być odpowiednie i proporcjonalne do zysków, które platforma uzyskuje z eksploatacji danego filmu, serialu czy utworu muzycznego w każdym kraju.
Polska jednak nadal nie wdrożyła tych przepisów. Miała na to czas do czerwca 2021 r. Komisja Europejska od marca 2023 r. nalicza nam karę - 13,7 tys. euro za każdy dzień zwłoki, dziś to już ponad 13 mln euro.
Po co w ogóle artystom tantiemy?
Przecież media co i rusz rozpisują się o gigantycznych stawkach za ich koncerty, role w filmach czy reklamach. Ile to już razy słyszeliśmy też o głodowych emeryturach gwiazd, które przez lata żyły w luksusach? Sęk w tym, że mowa o niewielkim ułamku artystów z rozpoznawalnymi nazwiskami, pozostali nie zdobywają rozgłosu, narzekając o kilkunastugodzinnych dniach pracy za pieniądze porównywalne niż dniówką przysłowiowej kasjerki z marketu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Emerytury polskich gwiazd. Narzekają, że mają je za niskie
Praca artystów jest nietypowa. Dominująca większość z nich nigdy w życiu nie spotka się z umową o pracę. Wykonują swój zawód od zlecenia do zlecenia, nie wiedząc, czy dobra passa potrwa kilka tygodni, miesięcy czy lat.
Poza tym stworzenie jednego dzieła niektórym zajmuje sporo czasu. Tylko Patryk Vega potrafi nakręcić pełnometrażowy film w kilka miesięcy, ci, którzy sumiennie przygotowują się do swojej pracy, dopracowując detale, poświęcają temu zajęciu niekiedy i kilka lat życia.
Dlatego tantiemy bywają dla wielu artystów jedynym stałym źródłem dochodu. Choć są to kwoty bardzo różne, zależne od pełnionej roli, częstotliwości emisji i pola eksploatacji utworu. Są płacone przez rozgłośnie radiowe, stacje telewizyjne czy firmy i organizacje korzystające z pracy twórców w celach komercyjnych.
Przez lata rekordzistą był Romuald Lipko, który jako kompozytor przebojów m.in. Budki Suflera, Izabeli Trojanowskiej, Anny Jantar czy Ireny Santor rocznie uzyskiwał około 2 mln zł z tantiem. Jest to jednak wynik kilkudziesięciu lat pracy nad utworami, które nie traciły na popularności i wciąż są grane przez radia. Wielu artystów może tylko pomarzyć o takiej kwocie, ich dodatkowy dochód z tytułu tantiem sięga kilku do kilkunastu tys. zł.
Tantiemy z internetu - co to oznacza?
Czy jest więc o co kruszyć kopie? Absolutnie tak! Polska ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z 1994 r. (ostatnio nowelizowana w 2007 r.) nie idzie z duchem czasu i nie uwzględnia kluczowego dziś pola eksploatacji utworów muzycznych czy audiowizualnych, czyli internetu.
Przecież jeśli obejrzymy serial TVN czy Polsatu w porze telewizyjnej emisji to jego reżyser, producent, scenarzysta, operator, kompozytor czy aktorzy otrzymają tantiemy, ale wybierając seans tego samego tytułu na platformie Player czy Polsat Box Go pozbawiamy twórców tego zarobku. To głęboko niesprawiedliwe, zwłaszcza że - jak można podejrzewać - widownia internetowa bywa większa niż ta zgromadzona przy telewizji linearnej.
Poza tym zyski gigantów streamingu, takich jak YouTube, Netflix czy Disney+ sięgają rzędu miliardów dolarów, którymi wciąż nie muszą dzielić się z polskimi twórcami.
A dlaczego powinni? Bo według standardów przyjętych we wszystkich krajach UE, Szwajcarii czy Norwegii na konta zagranicznych artystów wpływają wynagrodzenia od platform VOD. Nie oznacza to, że w tych krajach rynek muzyczny czy filmowy ubożeje, czego mogą obawiać się niektórzy Polacy.
Nie da się ukryć, że w ostatnich latach polskich produkcji Netfliksa przybywało jak grzybów po deszczu. Wielu filmowców mówiło wprost, że amerykański gigant uratował branżę w czasach pandemii COVID-19, gdy kina były zamknięte. Niemniej równolegle toczyła się pokątna dyskusja o warunkach współpracy z Netfliksem, który umacniając swoją pozycję, mógł dyktować jedyny słuszny jego zdaniem wariant.
Netflix w Polsce ma swoją alternatywę
Pod koniec 2022 r. Netflix pochwalił się uruchomieniem w Polsce pilotażowego programu dodatkowych wynagrodzeń dla twórców, będącego odpowiedzią na roszczenia w kwestii tantiem z internetu. Szczegółami w rozmowie z Wirtualną Polską podzielił się dyrektor ZAPA Dominik Skoczek.
- Oferta Netfliksa dla twórców jest skandaliczna, fatalna pod każdym względem. Nie tylko ze względów finansowych, ale i szeregu dodatkowych zapisów w umowie np. dotyczących bardzo wysokiego poziomu oglądalności, jaką musi osiągnąć tytuł, by w ogóle wypłacić ten dodatek - w przypadku seriali musi zostać obejrzany cały sezon od początku do końca przez 10 mln użytkowników i do tego Netflix zastrzega sobie możliwość wykluczenia oglądalności z krajów, które wprowadziły jakikolwiek system ochronny dla twórców i zapewniają wypłatę tantiem, czyli praktycznie z większości krajów UE. Oczywiście twórca nie ma żadnej możliwości weryfikacji tej metodologii, bo musi zrzec się wszystkich roszczeń wobec Netfliksa na wieczność - zdradził przedstawiciel Związku Autorów i Producentów Audiowizualnych.
Propozycja ta nie dotyczy jednak wszystkich polskich twórców Netfliksa, a jedynie wybranych osób. Nie wiadomo, czy warunki programu są jednolite. Na pewno nie jest kierowana do twórców dzieł nadawanych na licencji, czyli nieoryginalnych produkcji Netfliksa np. serialu "Ranczo". Oznacza to, że oferta Netfliksa nie może stanowić zastępstwa dla ustawowych tantiem.
Z kolei Cyfrowy Polsat, TVP i Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych zawarły porozumienia z ZAPA w kwestii wypłaty tantiem z internetu w wysokości 1,5 proc. ich przychodów na polskim rynku, mimo braku wdrożenia stosownych przepisów.
Nowy rząd Donalda Tuska próbując przeforsować nowelizację ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych z wykreślonym zapisem o tantiemizacji utworów z internetu, głęboko rozczarował środowisko artystyczne.
"Czy właśnie po to 15 października 2023 roku staliśmy w wielogodzinnych kolejkach do lokali wyborczych, żeby wybrany przez nas rząd tak nas oszukał? Obecna propozycja ustawy nie zapewnia nam godnej przyszłości, a całkowicie ją rujnuje. Tantiemy z internetu to nasze 'być albo nie być'" - ubolewają młodzi filmowcy w apelu do ministra kultury.
- My nie chcemy nikogo okradać, nie chcemy nikomu zabierać pieniędzy, bo to są pieniądze, które zarobiliśmy. Nie odbieramy innym podatnikom, nie odbieramy innym ludziom ani rządowi, dlatego nie rozumiem, dlaczego rząd nas olewa - mówił Mateusz Banasiuk podczas protestu filmowców 21 lutego pod Ministerstwem Kultury.
Pospieszna decyzja resortu kultury o wdrożeniu unijnych dyrektyw z pominięciem kluczowych dla twórców zapisów jest niezrozumiała, a co gorsza nikt z władz publicznie jej nie tłumaczy.
Wygląda to na niedbały ukłon w kierunku Komisji Europejskiej, by jak najszybciej przestała naliczać nam kary i wstrzymywać środki zablokowane przez działania poprzedniego rządu. Przy okazji to też uścisk dłoni z gigantami streamingu, którzy nadal będą w Polsce tylko powiększać swoje zyski. Nie ma w tym działaniu szacunku do polskich artystów, którzy w ostatnich latach domagali się praworządności.
Marta Ossowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Trwa ładowanie wpisu: instagram
W 50. odcinku podcastu "Clickbait" zachwycamy się serialem (!) "Pan i Pani Smith", przeżywamy transformacje aktorskie w "Braciach ze stali" i bierzemy na warsztat… "Netfliksową zdradę". Żeby dowiedzieć się, czym jest, znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: